Artur Celiński

Krwawe specjały globalnej wojny z terroryzmem. Jacek Bocheński o Włoszech

Książka Bocheńskiego napisana została ponad 30 lat temu, a przedstawione w niej wydarzenia przenoszą czytelników do Włoch z początku lat 70. Te Włochy dziś już nie istnieją. Spory i konflikty ideologiczne leżące u podstaw „Krwawych specjałów włoskich” są wciąż żywe tylko w głowie Silvio Berlusconiego. Dzisiejsza demokracja we Włoszech nie jest już tak „chwiejna”, a jej specyfika tak „krwawa”. Co więc jest w niej tak istotnego, że w roku 2009 Adam Michnik decyduje się na ponowne wydanie książki i pisze we wstępie, że uderzyła go jej aktualność?

„Krwawe specjały” można czytać jak relację z pola walki. Ten, kto szuka takiej lektury, znajdzie u Bocheńskiego wszystko, czego może oczekiwać: chronologicznie przedstawiony bieg wydarzeń, komentarze z obu stron frontu, a nawet krwawe szczegóły, jak np. obcięte ucho porwanego chłopca. Rzeczywiście, pomijając pierwszą z trzech opowieści przedstawionych w książce, można odnieść wrażenie, że to dobrze napisana i wnikliwa analiza. Nie wydaje mi się jednak, żeby przedstawienie konsekwencji włoskiej specyfiki rozwiązywania sporów ideologicznych było tu najważniejsze. Gdyby tak miało być, autor z pewnością nie zakończyłby książki na czerwcu 1976 roku i poświęciłby czwartą opowieść trupowi Aldo Moro wyjętemu w maju 1979 roku z samochodu zaparkowanego na tyłach rzymskiego Placu Weneckiego.

Bocheński rzeczywiście napisał książkę o przemocy, ale tak naprawdę jest ona bohaterem drugoplanowym. Ważniejsze są reakcje – to, w jaki sposób przemoc odbija się na działaniach osób bezpośrednio przez nią dotkniętych. Trzy opowieści tworzące książkę to historie osób, które przemoc stawia w sytuacji rodem z antycznej tragedii, gdy każda z podjętych decyzji, każda obrona przed przemocą jest jednocześnie poświęceniem innych ludzi lub wartości.

Autor portretuje postawy i opisuje działania swoich bohaterów. Od siebie nie daje jednak żadnej kategorycznej oceny. Nie mówi, czy według niego dziadek porwanego we Włoszech młodego Amerykanina dobrze robi, że odmawia płacenia okupu; nie przekonuje, że bunt rozpętany przez trzech więźniów, jest słuszny (lub nie); nie mówi, czy państwo powinno dotrzymać słowa danego porywaczom jednego ze swoich urzędników. Zamiast tego przytacza wyłaniające się w danej sytuacji argumenty i używa ich do obalania tych, które pojawiły się wcześniej. Opinie formułuje, używając cudzych słów. Bocheński jest sekretarzem zapisującym przebieg dyskusji, a nie jej recenzentem.

Warto jednak zauważyć, że choć utrzymując reporterski dystans, „Krwawe specjały włoskie” zabierają czytelników do samego środka sporu. Tam zaś czekają pytania, na które trzeba odpowiedzieć sobie samemu. Bocheński kieruje je m.in. do czytającego tę książkę w mokotowskim więzieniu Adama Michnika i jemu podobnym, którzy mieli nadzieję na budowę zdrowej demokracji. Najważniejszy problem – pytanie zawarte w tej książce, które, jak sądzę „uderza aktualnością” i wciąż nie doczekało się odpowiedzi – dotyczy demokratycznego państwa, które znajduje się w sytuacji szantażu. Państwa, które musi głęboko zastanowić się nad wagą życia swoich obywateli i hierarchią fundamentalnych dla niego wartości, a następnie podjąć decyzję. Jak pokazuje Bocheński, kryterium wartościowania nie jest tu bezdyskusyjne.

W sytuacji braku możliwości podania jednego rozwiązania powyższej kwestii, książka Bocheńskiego ma do zaproponowania tylko (i aż) głębię swojej analizy. Opisywane przez niego rozterki, wątpliwości i dylematy moralne nie skończyły się bowiem wraz z rozkładem antagonizmów trawiących od środka włoską demokrację. „Krwawe specjały włoskie” mogłyby dzisiaj bowiem równie dobrze nosić tytuł „Krwawe specjały globalnej wojny z terroryzmem”.

Książka:

Jacek Bocheński Krwawe specjały włoskie, Agora, Warszawa 2009.

* Artur Celiński, członek redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.