Artur Celiński
Edyp w Sarajewie. O „Krześle Eliasza” Igora Štiksa
Richard Richter, pięćdziesięcioletni, przeżywający twórczy i życiowy kryzys pisarz odnajduje tajemniczy list. Autorem jest jego zmarła przy urodzeniu matka, adresatem zaś mężczyzna, który jak sie okazuje, jest jego prawdziwym ojcem. Trop wiedzie do Sarajewa, które wówczas (rok 1992) jest pogrążone w wojennej zawierusze. Wyjeżdża więc z rodzinnego Wiednia i, znając tylko nazwisko ojca, wyrusza na jego poszukiwania. O tym, co będzie finałem tej historii autor mówi już na samym początku. Stanie się tragedia. „Krzesło Eliasza” jest czymś w rodzaju listu, mającego wyjaśnić, dlaczego główna postać tej opowieści spisuje swoje wspomnienia, trzymając na biurku naładowany pistolet.
Czytelnik zna już taką historię. To nowa wersja mitu o Edypie – przekształcona i unowocześniona opowieść o tragedii, której zapobiec nie można. O prawdzie, przed którą nie można uciec. O przeznaczeniu, które dopina swego. Czytelnik zna także formę – Igor Štiks bezpośrednio nawiązuje do greckiej tragedii. Prolog, cztery Epejsodia, Epilog. I pieśń narratora (chóru), który nieustannie zawodzi i złorzeczy samemu sobie – poddanemu działaniom nieznanego przypadku, nieokiełznanej konieczności, niepowstrzymanemu biegowi historii.
Ta sama konieczność, która Richterowi każe przespać się ze swoją siostrą, każe zapytać o to, co czytelnik może z tej historii wyczytać nowego? Wydawca książki (Wydawnictwo W.A.B.) zachęca do lektury pisząc, że Štiks „poprzez los jednego człowieka i wielką opowieść miłosną ukazuje nie tylko tragedię osobistą, lecz także tragedię miasta, narodu, kontynentu…”. Można by oczekiwać, że Richter – ceniony pisarz, intelektualista, Europejczyk stanie w Sarajewie przed ogniem pytań, na które będzie musiał udzielić odpowiedzi. Autor postanowił jednak wysłać swojego narratora jako dziennikarza, który sam stawia pytania innym i na dodatek zdaje się niewiele rozumieć z odpowiedzi. Może dlatego tragedia Sarajewa w tej książce wydaje się być tylko koniecznym tłem, które niczym deus ex machina pozwala na dokonanie nagłych zmian akcji, wprowadzenia nowych bohaterów i uniknięcia przy tym dodatkowych wyjaśnień.
Istotna, być może najważniejsza w tej książce jest jednak porażka. Towarzyszy ona Richterowi od pierwszych stron opowieści. To powolne umieranie, którego czytelnik jest niemym świadkiem.
Główny bohater to człowiek, który nic nie może. Nic, poza samobójstwem. Ten pesymizm, zwłaszcza w kontekście europejskiej, skomplikowanej historii powinien być przerażający. Trzeba zapomnieć o bohaterskich filmach, w których ludzie heroicznym wysiłkiem ratują ziemię przed zniszczeniem. W tej powieści meteoryt musi uderzyć. Katastrofa dzieje się i nic tego nie zmieni. Można tylko się jej przypatrywać i opisywać – tak jak Jarosław Marek Rymkiewicz w „Kinderszenen” zachwyca się „symbolicznym” pięknem Powstania Warszawskiego.
Czy w świecie Richtera nie ma jednak obrony przed tym, co się dzieje? Wątpliwości dostarcza wątek podziemnego, sarajewskiego teatru, który staje się miejscem spotkania pisarza i Almy – kochanki i siostry. Po co Štiks owi teatr – zarówno ten sarajewski i ten, w którym swoją rolę odgrywają jego bohaterzy? „Po to abyśmy nie przestali czuć się ludźmi” – brzmi odpowiedź autora wyrażona w słowach Almy. Niestety, Richter właśnie dlatego popełnia samobójstwo, bo do końca czuł się człowiekiem.
Książka:
Igor Štiks , „Krzesło Eliasza”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009.
* Artur Celiński, członek redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.