Artur Celiński
Palikoty dwa (albo świński ryj) i pop-polityka
„Pop-polityka” jest drugim, po „Poletku Pana P.” drukowanym wydaniem internetowego bloga Janusza Palikota. I można by było przejeść obok tej książki bez zbędnych emocji (bo te czytelnicy Palikota wylewnie okazywali w komentarzach), gdyby nie jej pierwsza część. Tam bowiem pojawia się Palikot w rozmowie z Palikotem – wyimaginowanym alter-ego, adwokatem diabła, zdziwionym filozofem lub po prostu świńskim ryjem. I nad tym warto się zatrzymać. Przyjrzeć się choć przez chwilę ekwilibrystycznemu dialogowi, urzeczywistnionej pochwale antagonizmu, niespotykanej u reprezentantów naszej klasy politycznej formie autodefinicji.
Pierwsze, co zostanie zauważone, to forma. Będzie to szczególnie widoczne dla kogoś, kto wcześniej miał w ręce książkę innego politycznego wizjonera. „Solidarność i duma” Donalda Tuska czy „Gdańsk jako wyzwanie” Pawła Adamowicza niech posłużą tu za przykłady. Uporządkowane, z posegregowanymi ideami, pomysłami i poglądami. Szczególnie u Adamowicza – tytuły kolejnych rozdziałów aż proszą, aby jak najszybciej odłożyć książkę na półkę. No bo jak, nie będąc przyjacielem prezydenta Gdańska, przekonać się do czytania podrozdziału 5.1 pt. „Przemiany rynku mieszkaniowego” albo rozdziału 6. pt. „Dobra marka, czyli Gdańsk”? A u Palikota nuda zostaje zmieciona przez chaos trzymany w ryzach tyłem „Pop-polityki”.
Żadnego uporządkowania! Słowotok nieposkromiony do tego stopnia, że kilka razy gubiłem się i nie wiedziałem już, czy mówi do mnie Palikot-polityk czy też Palikot-filozof. Potem przestałem się już nad tym zastanawiać, dając się ponieść nurtowi. Ten zaś przynosił coraz to nowe wątki. Tu o Kaczyńskich, tam o Polsce, kilka zdań dalej o Tusku, potem znów o Kaczyńskich, następnie o PO z szybkim odwołaniem do Polski. I tak w kółko. A tle powracająca pop-polityka – definiowana, odwoływana, ukazywana. Choć dla wielu ten pozorny dialog będzie nie do przebrnięcia, to warto go traktować jako miłą odmianę od lektury „zwykłych” manifestów politycznych.
Po spostrzeżeniu formy przychodzi czas na treść. Niestety, tu już fajerwerków nie ma. Okazuje się, że pop-polityka Palikota to po prostu zmiana języka rozumianego jako „formuła komunikacja”. Palikot żegna tu „zatroskane miny Ryszarda Bugaja i Bronisława Geremka”. Żegna szkołę komunikacji Jarosława Gawina, porównując ją do „podstarzałej dziwki”, której nikt już nie chce. Wita za to komunikację, która wywołuje emocje, robi wrażenie i tworzy efekt – najlepiej na obrazku i w kolorze. Tylko taki sposób ma bowiem dzisiaj szansę odnieść sukces. Palikot to rozumie, Palikot to stosuje – pierwsza część „Pop-polityki” to przekształcony w nową formułę komunikacji Manifest Palikota. Do tego dochodzą jeszcze znane już z bloga wyjaśnienia czynów obrazoburczych – konferencji z wibratorem czy ponawianych pytań o alkoholizm prezydenta. Tylko tyle.
Warto jeszcze wspomnieć o opiniach, o tym, czym jest polityka i jaką funkcję powinni spełniać politycy. Tym bardziej, że rysuje się tu sprzeczność. Jak na liberała przystało, Palikot widzi bowiem polityków jako technokratów – dobrze wykonujących swą pracę ekspertów. Powinno się więc zapomnieć o mężach stanu, autorytetach czy rzeczywistych przywódcach. W czasie pokoju nikogo takiego nie potrzeba. Powinno się też w ogóle zapomnieć o politykach – niech w ciszy wykonują swoją pracę. Obywatele spokojnie mogą mieć swoich polityków gdzieś.
Tymczasem jednak okazuje się, że pochwały zbiera pozujący z rozchełstaną koszulą Olejniczak – za to, że „dokonał ważnego przełomu w marketingu politycznym. Z zimną krwią dał z siebie uczynić produkt rynkowy oddziałujący na podświadomość. To robi znacznie więcej zamieszania niż skomplikowany wywód…”. A sam Palikot, niby przekonany o zaniku ideologii, skoncentrowany na sporach o konkretne kwestie polityki państwa, funkcjonalista, nie chce tak naprawdę, by obywatele mieli go „w d…”. On chce zmieniać rzeczywistość, dokonać rewolucji za pomocą zmiany języka! Nie da rady przetrwać bez zainteresowania wyborców. Nie będzie tylko politykiem buchalteryjnym przestawiającym przecinki w ustawach. Palikot wyrzucony drzwiami wróci oknem. I co najgorsze – wydaje się, że jako „pop-polityk” będzie miał do tego prawo.
Książka:
Janusz Palikot, „Pop-polityka”, Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk 2009.
* Artur Celiński, członek redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.