Michał Krasicki

Sztuka dialogu według Andrzeja Mencwela

Mówiąc szczerze, trochę zawiodła mnie ostatnia książka Andrzeja Mencwela. Przeczytawszy obszerny wstęp, spodziewałem się, że kolejne teksty wprowadzą mnie gruntownie w świat idei polityczno-społecznych Giedroycia, Mieroszewskiego i wykażą ich aktualność. Miałem nadzieję, że moja powierzchowna znajomość tej materii zostanie pogłębiona, a głód wiedzy częściowo przynajmniej zaspokojony. Wierzyłem, że zobaczę z bliska cel upragniony, do którego winna zmierzać Polska, a może nawet wszelkie zbiorowości ludzkie dzisiaj oraz w przyszłości. Moja wiedza jednak nie wzbogaciła się zanadto. Wyłoniła się przede mną jedynie cokolwiek utopijna, lecz niezaprzeczalnie piękna wizja politycznej zgody między narodami, obejmująca dialog nie tylko na poziomie politycznym czy kulturalnym, ale także tym zwykłym, międzyludzkim.

W moim przekonaniu „Rodzinna Europa po raz pierwszy” nie jest przystępnie napisana. Będąc wynikiem połączenia w całość niezależnych od siebie publikacji, zebranych z różnych gazet i czasopism, w miarę czytania ukazuje się w nieco innej postaci. Niektóre fragmenty (na przykład o Dmowskim) są niebywale klarowne, jakby były przeznaczone do czytania na lekcjach w szkole, inne (na przykład o społeczeństwie wiedzy) toną w gęstej masie słów, często o nieobjaśnionych znaczeniach, i trudno wyłowić z nich myśl przewodnią autora. Przyznam, że chwilami przedzierałem się przez tekst jak przez ciężkawy artykuł naukowy.

Ale nie chcę tylko utyskiwać i nie po to zdecydowałem się czernić biel wirtualnej kartki na ekranie mojego komputera. Książka Andrzeja Mencwela uświadomiła mi, że autor otrzymał od losu dar bardzo rzadko spotykany i niezmiernie poszukiwany. Jest to dar rozmowy, dialogu z przeciwnikami. Jeżeli warto polecać komuś lekturę „Rodzinnej Europy…”, to głównie z uwagi na ten fenomen.

Autor poddaje krytyce książki młodych adwersarzy III RP: Dariusza Gawina, Marka Cichockiego, Dariusza Karłowicza, spiera się z „Wieszaniem” Jarosława Marka Rymkiewicza, ale czyni to w sposób w moim odczuciu niecodzienny. Książki swoich ideowych przeciwników traktuje tak, jak miłośnik sztuki obracający w palcach z ujmującą delikatnością dzieło prawdziwego artysty. Nie zapominając ani na chwilę, że z niektórymi tezami czytanych autorów zgodzić się nie może, odnosi się do nich i do ich pracy z bezgranicznym szacunkiem. Andrzej Mencwel prawdziwie ceni ludzi za to, że są, że myślą i swoją twórczością wzbogacają krajobraz ojczystej kultury. Ponad inne walory, jakimi odznaczają się cudze teksty, stawia siłę przedstawionych w nich argumentów. Wsłuchuje się w nie z uwagą, wychwytuje niuanse i, jeśli trzeba, polemizuje z nimi.

Postawa autora „Rodzinnej Europy po raz pierwszy” różni się zasadniczo od tej spotykanej u nas na co dzień. Troska o przyszłość Polski nie oznacza w jego wypadku emocjonalnego angażowania się w polityczne spory. Mencwel nie uznaje arbitralnych podziałów na dobrych i złych Polaków, patriotów i zdrajców narodowego interesu. Nikogo nie potępia, nikogo nie obrzuca inwektywami. Nie chce ulegać żadnej ideologii. Stoi nieco z boku, zachowuje dystans niezbędny dla trzeźwej oceny sytuacji. Jest świadomy wagi historycznych zmian, jakie zaszły w naszej części Europy po 1989 roku, i pragnąłby, żeby wraz z nimi trwałej przemianie uległa żywiąca się wciąż przeszłością polska mentalność.

* Michał Krasicki, sekretarz redakcji „Kultury Liberalnej”.