Łukasz Jasina
Woodstock. Czterdzieści lat po
Ang Lee czasem tworzy filmowe arcydzieła, innym razem wprost przeciwnie. „Brokeback Mountain” już na zawsze będzie obecny w historii kina, a o „Hulku” zapomnimy.
Na ekrany amerykańskich kin wszedł niedawno film Anga Lee „Taking Woodstock”. Jubileuszowy, bo nakręcony równo czterdzieści lat po wspomnianym w tytule wydarzeniu. Festiwal w Woodstock, na poły już legendarny, należy uznać za swego rodzaju kulminację rewolucji dokonującej się w latach 60. w muzyce i obyczajowości. Obok morderstwa dokonanego w Los Angeles przez bandę Charlesa Mansona i lądowania człowieka na Księżycu (nie licząc już incydentu w Chappaquiddick spowodowanego przez niedawno zmarłego senatora Teda Kennedy’ego), wydarzenie to do dziś jest symbolem lata ‘69 – jednego z ważniejszych momentów w historii USA.
Zrobienie filmu o festiwalu muzycznym wydaje się czymś łatwym – oczywiście pod warunkiem, że chce się zrealizować film muzyczny. Ang Lee zdecydował się na inną formułę – film fabularny, w którym tło akcji stanowi wydarzenie historyczne. Ramę wybrano zresztą dość ciekawie. Bohaterami filmu są bowiem członkowie prowincjonalnej żydowskiej rodziny zarządzającej niewielkim i podupadającym motelem. Dzięki zbiegowi okoliczności syn właścicieli (grany przez Demetriego Martina, wybijającego się amerykańskiego komika), wykształcony i obeznany z wielkim światem młody biznesmen, ściąga do miasteczka organizatorów festiwalu „Woodstock”. Przez dwie godziny oglądamy zestaw niezwykle pięknych klisz – niby gdzieś to już było, ale za to doskonale podane. Mamy wzajemną nieufność i początki porozumienia pomiędzy przybyszami i tubylcami. Mamy atmosferę wyzwolenia seksualnego i gigantycznych przemian mentalności. Zmienia się główny bohater, który odkrywa swoją prawdziwą tożsamość. I jego rodzice, uratowani z Holokaustu Żydzi, którzy nagle okazują się miłymi i sympatycznymi ludźmi.
Całość została okraszona pokaźną porcją muzyki z epoki zgodnie z kanonami gatunku. Powstał film niezły, który można umieścić gdzieś na linii rozpiętej między arcydziełem a dobrym kawałkiem rzemiosła
Film:
„Taking Woodstock”, reż. Ang Lee, USA 2009.
* Łukasz Jasina, doktorant, pracownik Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej.