Szanowni Państwo, walka o wolność przeniosła się dziś do Iraku i Afganistanu, a Europejczycy rozparli się wygodnie w swoich miękkich fotelach. Wspomnienia walki z reżimem w podzielonej Europie ustąpiły na rzecz poszukiwania najwygodniejszego stylu życia. W takim wypadku pojawiają się wątpliwości: co dziś oznacza walka z terrorem? Gdzie właściwie – jeśli w ogóle – się toczy? Dziś pytamy o to znakomitych gości międzynarodowej konferencji „Pułapki Wolności”, która 8 i 9 października odbędzie się w Willi Decjusza w Krakowie. Paul Berman i Richard Wolin koncentrują się przede wszystkim na kontekście polityki amerykańskiej, natomiast dyrektor Willi Decjusza, Danuta Glondys, pisze o globalnej perspektywie tego problemu. Zapraszamy do lektury i dzielenia się komentarzami!
Redakcja
Paul Berman
Rozpoznawanie i dostrzeganie niebezpieczeństw dla wolności
Karnawał wolności 1989 roku pozostawił wielu z nas zupełnie ślepymi. Zaledwie nieliczni potrafili dostrzec drugie znaczenie tej daty. Były narodziny nowych zagrożeń dla wolności, takich jak islamizm, który jest niczym innym, jak kolejnym rodzajem totalitaryzmu. Do dziś uczymy się dostrzegać i rozumieć wagę stale pojawiających się nowych niebezpieczeństw dla porządku światowego. Gdy idzie o radzenie sobie z owymi niebezpieczeństwami, sporo nadziei daje wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Faktem jest, że kampania prezydencka Obamy była oparta na dość naiwnych hasłach. Jako prezydent postępuje on jednak – jak dotychczas – bardzo rozsądnie. Najprawdopodobniej udaje mu się to dzięki bardzo starannie dobranym doradcom, pośród których wymienić można choćby Joe Bidena, Hilary Clinton, Roberta Gatesa czy Lee Feinstein. Większość z nich to politycy twardo stąpający po ziemi, którzy nie tylko znakomicie rozpoznają niebezpieczeństwa, ale także rozumieją, że Ameryka ma do odegrania w polityce międzynarodowej pewną rolę.
Administracja Obamy była zatem w stanie zaproponować właściwe rozwiązania w kilku kluczowych sprawach. Na przykład, dzięki właściwym posunięciom, znacznie polepszyła się sytuacja w Iraku, dzięki czemu częściowe wycofanie wojsk z tego kraju staje się coraz bardziej realne. Obecnie stacjonuje tam około 130 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Przy odrobinie szczęścia, za kilka lat może ich być o ponad połowę mniej, około 50 tysięcy. Nie jest wykluczone, że oddziały będą wycofywane w dalszym ciągu, jednak już dziś należy pogodzić się z tym, że będzie to raczej przedłużająca się operacja wojskowa. Oczywiście, nie brakuje również sytuacji kryzysowych, spośród których zapewne najpoważniejszą jest ta w Afganistanie. Wszystko wskazuje jednak na to, że w obecnej chwili Obama wypracowuje właśnie nową strategię. Wedle mojej oceny, już wkrótce może on wystąpić z bardzo zdecydowanymi planami, które oznaczać mogą nawet wysłanie tam większej liczby oddziałów. Wreszcie, wydaje mi się, że Obama bardzo dobrze rozumie niebezpieczeństwo, jakie stanowi Iran, choć z drugiej strony nie jestem przekonany, czy będzie zdolny wykorzystać potencjał, jaki stwarzają tamtejsze ruchy obywatelskie.
Niestety, gigantycznym zagrożeniem pozostaje przez cały czas Rosja, sama zresztą częściowo zaangażowana w wewnętrzną sytuację w Iranie. Muszę w tym miejscu przyznać, że nie do końca rozumiem wycofanie się Obamy z budowy tarczy antyrakietowej na terytorium Polski i Czech. Nie zmienia to jednak faktu, że w mojej ocenie bardzo dobrze rozpoznaje on niebezpieczeństwo, jakie stanowi Putin. Nie należy zapominać, że być może jest on do tego zdolny ze względu na doradztwo Roberta Gatesa, który w młodości wykładał historię Związku Radzieckiego i ma za sobą długoletnie zaangażowanie na rzecz walki z komunizmem.
Niektórzy eksperci, jak na przykład Edward Luttwak, twierdzą, że sukcesy Obamy w obszarze polityki zagranicznej wynikają w przeważającej mierze z kontynuacji polityki George’a W. Busha. Mogłoby to być prawdą, gdyby nie to, że Bush był po prostu zupełnie niekompetentny. Owszem, wygłosił niejedno znakomite przemówienie i najprawdopodobniej miał wiele dobrych intencji, ale w praktyce był kimś w rodzaju amerykańskiego Anty-Krezusa: wszystko, czego dotknął, zmieniało się w proch i kurz. Sukcesy, które odniósł, zostały zdominowane przez liczne błędy (a i wiele z owych sukcesów było niczym innym jak korektami poprzednio popełnionych pomyłek). Z tego punktu widzenia, wybór Obamy na prezydenta był najlepszym, co mogło przydarzyć się Stanom Zjednoczonym – nie tylko z punktu widzenia polityki międzynarodowej.
* Paul Berman, amerykański pisarz polityczny i dziennikarz. Opublikował szereg książek, spośród których najważniejsze to „Opowieść o dwóch utopiach” oraz „Terror i liberalizm”.
*****
Richard Wolin
Terroryzm czy liberalizm? Uwagi na temat bieżącej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie są państwem terrorystycznym. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że staną się państwem łajdackim, państwem, którego władza wykonawcza funkcjonuje, lekceważąc zasady rządów prawa i międzynarodowe prawa człowieka. Inwazja na Irak w 2003 roku została przeprowadzona z jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego. USA zaangażowały się w wojnę mimo braku mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ i poparcia światowej opinii publicznej. Karta Narodów Zjednoczonych, której Stany Zjednoczone są nie tylko sygnatariuszem, ale i jednym z autorów, dopuszcza prowadzenie wojny obronnej na wypadek zewnętrznego ataku. Nigdy nie zezwala jednak i nie toleruje tzw. wojen prewencyjnych, które stały się raison d’être tego, co przyjęto nazywać doktryną Busha. Co więcej, spoglądając wstecz, wiemy obecnie, że causus belli – informacje o istnieniu broni masowego rażenia – były w dużej mierze sfabrykowane przez komórkę służby wywiadowczej utworzoną przez Departament Obrony, kierowany w tamtym czasie przez Donalda Rumsfelda, Paula Wolfowitza i Douglasa Feitha.
Stany Zjednoczone prowadziły też błędnie zdefiniowaną i trudno uchwytną „wojnę z terrorem”, wyraźnie ignorując międzynarodowe prawa człowieka. W sierpniu administracja prezydenta Obamy ujawniła publicznie kilka tzw. notatek dotyczących możliwości stosowania tortur (ang. torture memos) – opinii prawnych przygotowanych przez Biuro Porad Prawnych Departamentu Sprawiedliwości (ang. Justice Department’s Office of Legal Counsel) sankcjonujących użycie „dodatkowych” technik śledczych, powszechnie uznawanych za tortur: podtapianie, uderzanie o ścianę, rozbieranie oraz inne techniki psychologiczne i sposoby upokorzenia więźnia. (Treść notatek jest obecnie dostępna w Internecie na stronie: www.aclu.org/oigreport). W tym miejscu należy podkreślić, że dowody na stosowanie tych praktyk pojawiły się po raz pierwszy w 2004 roku, a później zostały porzucone. W 2006 roku amerykański Sąd Najwyższy w przełomowym orzeczeniu w sprawie Hamdi vs. Rumsfeld uznał, że Stany Zjednoczone były prawnie zobowiązane do respektowania przepisów dotyczących zakazu stosowania tortur wyszczególnionych w Konwencji Genewskiej. W 2007 roku ujawniono informacje dowodzące, że urzędnicy CIA nielegalnie zniszczyli kasety wideo dokumentujące wykorzystanie nielegalnych technik przesłuchań.
Równie niepokojące jest, że mimo jego pozycji absolwenta Harvardu i profesora prawa konstytucyjnego, jak również bardzo ważnych obietnic wyborczych, prezydentowi Obamie nie udało się wystarczająco energicznie stawić czoła temu problemowi. Na likwidację wciąż czeka otoczone złą sławą więzienie w Guantanamo, gdzie jednak nadal przebywa 230 więźniów. Również kilka tzw. czarnych dziur – więzień wyłączonych spod kontroli opinii publicznej i organizacji międzynarodowych – znajdujących się w Afganistanie i Europie musi zostać zamkniętych. Chociaż los agentów CIA, którzy dopuścili się użycia nielegalnych technik przesłuchań znajduje się w rękach specjalnego prokuratora, mianowanego przez amerykańskiego ministra sprawiedliwości Erica Holdera, Obama otwarcie poprosił, aby urzędnicy CIA i administracji Georga Busha, którzy zezwolili na wykorzystanie tzw. rozszerzonych technik przesłuchań lub tortur, nie zostali objęci postępowaniem prokuratorskim.
Podstawy liberalizmu nakazują poszanowanie dla prawa, zasady habeas corpus, praw jednostki oraz ściganie przejawów łamania prawa, zwłaszcza w wypadku tak poważnego naruszenia praw człowieka, jak stosowanie tortur. We wszystkich tych dziedzinach USA zaangażowały się praktyki rażąco sprzeczne z liberalizmem, a obecna administracja kompromituje się, robiąc jak do tej pory niewiele dla odwrócenia tej tendencji.
* Richard Wolin, historyk, profesor CUNY.
*****
Danuta Glondys
Problem wolności i problem pamięci
Żyjemy w niepokojących czasach. Na naszych oczach zmienia się znaczenie pojęcia wolności, a liberalizm staje się tworem kadłubowym. Nie tylko wolność jednostki, ale również indywidualizm, waga, jaką dawniej przywiązywano do rozumu, oraz pojęcie równości odchodzą – przynajmniej chwilowo – w zapomnienie lub tracą rację bytu.
Szczególnie zadziwiające jest, że dzieje się to nie w kontekście globalnym, gdzie pojęcie wolności z wielorakich przyczyn ulega relatywizacji, ale w kręgu kultury zachodnioeuropejskiej. Problem wolności okazuje się bowiem problemem naszej pamięci. Nie jest co prawda tak, że całkowicie zapomnieliśmy o dziedzictwie 1989 roku. Raczej stało się co innego: niepostrzeżenie przesunęliśmy jego znaczenie. Kupiliśmy inną wolność, zastąpiliśmy walkę o nią, o demokrację i prawa człowieka – wolnością konsumpcyjnego wyboru. Wyznacznikiem naszych osobistych swobód stało się nie słowo, lecz towar, który wolno nam sobie kupić lub nie.
Podczas gdy cała nasza uwaga skierowana jest gdzie indziej, coraz większym problemem staje się postępująca erozja sfery publicznej i prywatnej. Kryzys ekonomiczny pokazał dobitnie, że państwa nie potrafią sobie z podobnymi problemami właściwie poradzić. Coraz bardziej zagraża nam wzmacnianie się układów globalnych, gwarantujących stabilizację wpływów, gospodarek itd. Zakulisowe zawieranie umów na szczytach światowych, dotyczących tego, kto panuje na którym rynku i będzie miał „monopol” na konkretny obszar świata, już dziś nie należy do rzadkości. Postulaty ekonomiczne mają tu przewagę nad politycznymi, bo też i gospodarka znajduje się przede wszystkim w rękach kapitału prywatnego, a nie publicznego. Słabe państwo samo stało się jego zakładnikiem i straciło moc zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom w sferze gospodarczej.
Podobne zmiany dotyczą sfery prywatnej. Globalne media inkorporują nas w swój habitus kulturowy i kształtując nasze potrzeby, gusty oraz przekonania, określają nasze miejsce w globalnym świecie. Ta swoista przemoc symboliczna (pojęcie wprowadzone przez P. Bourdieu) jest subtelna i niemal niezauważalna – rozgrywa się na płaszczyźnie jednostkowych wyborów spośród treści oferowanych nam przez korporacje należące do „ustroju globalnego”. Stąd znalezienie odpowiedzi na pytanie o to „czyja jest moja agora?” wydaje się być coraz bardziej aktualnym.
Z tych wszystkich względów chciałabym, aby konferencja „Pułapki wolności” była przede wszystkim dla jej uczestników stymulująca do dalszego myślenia i dyskusji. Potrzebujemy refleksji o tym, jak rozumiemy światowy porządek, a także gdzie i w jaki sposób kierować naszą energię działania. Pułapką wolności jest bowiem w pierwszym rzędzie to, że… o zapominamy o niej samej. Ten nierozwiązany problem pamięci sprawia, że tracimy jakąś bardzo wartościową część nas samych.
* Danuta Glondys, dyrektor Willi Decjusza w Krakowie.
** Autor fotografii: Rafał Kucharczuk.