Paweł Marczewski
W oknie wystawowym kapitalizmu. „Galerianki”
W latach dziewięćdziesiątych polscy krytycy powtarzali niczym mantrę nawoływania, by rodzimi filmowcy wreszcie zaczęli opowiadać o wzlotach i upadkach transformacji ustrojowej. Oczekiwano filmów o Michniku, którego życiorys miał stanowić niemalże gotowy materiał ekranowy. Wyrażano nadzieję, że powstanie polskie Full Monty o stoczniowcach, górnikach czy traktorzystach z zamykanych PGR-ów. Tymczasem polskie kino uparcie uciekało od tematów bieżących – już to w przeszłość, dyktującą tematy starym mistrzom takim jak Wajda, już to na prowincję, która napędzała wyobraźnię twórców debiutujących we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, jak Jan Jakub Kolski. Zaryzykuję stwierdzenie, że pierwszy wybitny obraz dokonujący rozrachunku z polskim kapitalizmem powstał dopiero po upływie dekady od pierwszych wolnych wyborów. Dług Krzysztofa Krauze był jednak filmem zaskakującym, drapieżny kapitalizm przychodził tam pod postacią Gerarda, przypominającego bohaterów Dostojewskiego. Zła twarz gospodarki rynkowej wykrzywiona w nim była grymasem jak z kościelnego malowidła. Rozrachunek z niebezpieczeństwami, zaniechaniami i pułapkami przyniesionymi przez zmianę ustrojową reżyser potraktował jako próbę odpowiedzi na odwieczne pytanie unde malum?
Fala filmów zainspirowanych rzeczywistością widzianą przez okno pokoiku w bloku czy nowobogackiego domku jednorodzinnego przyszła dopiero w nowym stuleciu, jakby nieco spóźniona. Kiedy jednak oglądam filmy powstałe na owej fali, jak tegoroczny debiut Katarzyny Rosłaniec – Galerianki, dochodzę do wniosku, że właśnie w tym spóźnieniu, zawahaniu, powściągliwości polskiego kina lat dziewięćdziesiątych było sporo świadomości własnych ograniczeń i braku należytego dystansu. Oto mija dwadzieścia lat od Okrągłego Stołu, a filmy analizujące codzienność Polski po przełomie nie mogą wyzwolić się od plakatowości, uproszczeń i efekciarstwa.
Mimo dokonywanych przez najrozmaitsze środowiska rozrachunków z krajowym kapitalizmem, mimo naznaczonych rozmaitymi ideowymi odcieniami prób przemyślenia wad i zalet liberalizmu – klasycznego i współczesnego, wreszcie mimo dużej liczby studiów nad uwarunkowaniami biedy i przestępczości, Polscy filmowcy uporczywie powielają gazetowe schematy. Opowiedziana przez Rosłaniec historia dziewczyn, które z różnych przyczyn dorosłość mylą z zasobnością portfela, a seks traktują jako mniej lub bardziej chodliwy towar, jest niestety doskonałą ilustracją tej tendencji. Do centrum handlowego ucieka się tam z przemocowego, obojętnego lub pustego domu. Białe kozaczki zakłada, żeby zapomnieć o tynku odpadającym na klatce schodowej. Diagnoza jest prosta – bieda, ciasnota albo złe wzorce rodzicielskie w połączeniu z rozbudzonymi potrzebami konsumpcyjnymi zawsze prowadzą do nieszczęść. Mogą to być niechciana ciąża, “randka” z o wiele starszym mężczyzną, która kończy się – mimo pozorów przyzwolenia – psychicznym i fizycznym gwałtem i wreszcie koniec przyjaźni. O tym, że konsumpcja sama w sobie może prowadzić do przerażającej samotności i pustki, nikt nie ośmiela się tutaj mówić.
Zastanawiam się, czy taki debiut, jak Siódmy kontynent Michaela Haneke, który swego czasu wywołał w Austrii skandal, ale i zwrócił po długich latach uwagę widzów na austriackie kino, byłby w Polsce w ogóle możliwy. Czy naszym twórcom, producentom, scenarzystom wystarczyłoby odwagi, wnikliwości i samokrytycyzmu, by skonstruować taki dynamit. W filmie Hanekego bardzo zamożna rodzina z wyższej klasy średniej – on, ona i dziecko – zgodnie postanawiają popełnić samobójstwo. On i ona wciąż się kochają, dziecko nie jest niechciane, pieniądze wpływają na konto równomiernym, szerokim strumieniem. A jednak czegoś brakuje, pojawia się nieokreślona pustka, której w żaden sposób nie można wypełnić. To z tej, nie do końca uchwytnej, pustki przyszedł u Krauzego szantażysta Gerard. Bez tego niedomknięcia, nieokreśloności, bez stawiania pytań, na które być może nie ma odpowiedzi, nie może być prawdziwie krytycznego spojrzenia.
Film:
Galerianki, reż. Katarzyna Rosłaniec, Polska 2009
* Paweł Marczewski – historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji “Przeglądu Politycznego”.