Katarzyna Kazimierowska

Świat bez kobiet

W świecie opisanym przez Atiqa Rahimi kobiety nie istnieją w życiu publicznym, zaś w przestrzeni domowej, prywatnej nie liczą się dla tych, którzy powinni je kochać.

Prawie pusta scena, brak scenografii, słabe oświetlenie. Na podłodze leży mężczyzna, przy nim klęczy kobieta. Mężczyzna milczy, kobieta mówi. Tak mógłby rozpocząć się monolog na teatralnych deskach, bo książka „Kamień cierpliwości”, za którą Atiq Rahimi otrzymał nagrodę Goncourtów w roku 2008, jest gotową sztuką dla jednej aktorki. Przez półtorej godziny, mocno rozłożonymi akcentami opowiada ona o okrucieństwach, jakie spotykają kobiety w krajach, gdzie wyznacznikiem prawa, moralności i obyczajów jest religia sprytnie manipulowana przez mężczyzn. Gdzie kobiety są traktowane jak towar, wykorzystywane, poniżane, często bite i zabijane z powodów, które dla nas wydają się absurdalne. Może dlatego książka Rahimiego tak bardzo szokuje na początku, a jednocześnie wciąga w głąb okrutnego świata, jaki pokazuje oczami i ustami jego ofiary – kobiety.

„Kamień cierpliwości” zachwyca swoim pięknem, tkaną jak modlitwa opowieścią, monologiem, mówionym do nieobecnego, więc właściwie będącym spowiedzią, w której spowiadająca się rozgrzesza samą siebie. Ale to piękno pozorne, podobnie jak spowiedź, która ma teatralną oprawę. Przeniesiony na scenę, monolog w ustach utalentowanej aktorki, nabierze odpowiedniej dramaturgii, która tylko upiększy i tak niezwykłe historie i doda dramatyzmu. Jednak, jak wspomniałam, to piękno pozorne, opowieści łatwe do zachwytu, gładko przechodzące przez gardło, mówione z uśmiechem na ustach. Świat kobiet Bliskiego Wschodu nie jest nam obcy, choć obyczajowo wydaje się odległy o całe lata świetlne, jednak rzeczywistość z perspektywy burki i czadora otrzymujemy na bieżąco w dawkach wystarczających, by znieczulić się na cierpienie będące udziałem bohaterki monologu Rahimiego. W Polsce furorę zrobiła historia „Tylko razem z córką”. Ale informacje o trudnej sytuacji kobiet na Dalekim Wschodzie docierały i docierają. Najpierw jako egzotyka i przestroga, a teraz w kontekście praw kobiet żyjących w nieludzkich warunkach, tam gdzie życie ludzkie w ogóle ma niewielką wartość, jeśli nie wiąże się go z walką o wolność opacznie rozumianą i nie jest poddane religijnemu reżimowi, a wartość kobiety przeliczana jest na liczbę bojowników, których urodzi i po urodzeniu ostatniego dramatycznie spada.

Czy Rahimi uznał, że świat europejski (w końcu „Kamieniem…” zadebiutował w języku francuskim, do tej pory pisząc po persku, więc z jakiegoś powodu postanowił ułatwić nam zadanie) trzeba wprowadzić na nowo w okrucieństwa wojny i łamania praw człowieka, czy też postanowił swoją spowiedź człowieka stamtąd uczynić bardziej zrozumiałą, a przez to bardziej publiczną?

Nie wiem, ale wybrał szablonową historię, jakich wiele, wplatając w nią bajkową przypowieść o kamieniu – sange sabur – który cierpliwie wysłucha naszych skarg, a od ich nadmiaru w końcu wybuchnie, nas samych od nich wyzwalając. W książce kamieniem staje się nieprzytomny mąż, jednak siła i ogrom cierpienia, jakie zostaje na niego przelane, jest tak porażające, że woli zabić swoją żonę niż ulżyć jej bólowi i umrzeć.

Jaka jest puenta tej historii? Czy taka, że w świecie o nieludzkich, ale niezmiennych z nakazu religijnego zasadach życie to z góry przewidziana droga przez piekło? Tam, gdzie inny człowiek wart jest tyle, na ile może przysłużyć się jako mięso armatnie lub maszynka do jego produkcji, co z wartościami nadrzędnymi, co z pochwałą życia?

Przemawia przeze mnie etyka chrześcijańska, ale wydaje mi się ona jedynym możliwym i akceptowalnym punktem odniesienia, bo prezentuje wartości przede wszystkim humanitarne. Świat przedstawiony w „Kamieniu” jest dla mnie nie do zaakceptowania i może to jest cel książki, jak i literatury w ogóle – być sumieniem narodów, walczyć o naszą uwagę, byśmy w swoim wygodnym życiu nie zapominali o okrucieństwach wojny i okrucieństwach religii, która zamiast koić i wyzwalać, potrafi niszczyć i przynosić cierpienie, byśmy mieli oczy otwarte na mądrości mędrców i tzw. autorytety, byśmy nie zapominali, że nie wszędzie jest ciepło i przytulnie, gdzie życie można stracić za spojrzenie na obcego mężczyznę, gdzie życie można stracić za gwałt, choć jest się jego ofiarą, gdzie nie ma prawa chroniącego zdrowie i życie kobiet.

W Polsce trwa dyskusja poświęcona parytetowi, a w kraju położonym niedaleko nas nie ma szans by wykłócać się o wartość nadrzędną – o życie. Jeśli taki był cel Atiqa Rahimiego i jego książka ma nam przypominać i czuwać nad naszą pamięcią, to chylę czoła. Nie wiem, czy tym kieruje się nieprzewidywalne jury nagrody Goncourtów, ale w końcu nagrody przyznawane są zawsze subiektywnie, nikt chyba nie wierzy w ich jedyny słuszny wybór, tak jak nikt nie wierzy w wartość filmowego Oscara. Jeśli jednak „Kamień cierpliwości” pojawi się na deskach teatru i zabrzmi mocno w czyichś ustach, na pewno kupię bilet.

Książka:

Atiq Rahimi, Kamień cierpliwości (Syngué sabour. Pierre de patience), przełożyła Magdalena Kamińska-Maurugeon, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009

Katarzyna Kazimierowska

* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz kwartalnika „Res Publica Nowa”, współpracownik działu kultura „Dziennika”.