Marcin Dobrowolski
Od roztańczonych trzydziestolatków do troskliwego Władimira
Prawdziwa zabawa zaczyna się po trzydziestce – zapewniał poniedziałkowy (30.11) „Süddeutsche Zeitung”. Okazuje się, że dojrzali Niemcy nie chcą bawić się razem z nastolatkami w ich głośnych klubach. Na potrzebę organizacji imprez dla rówieśników w trzeciej dekadzie życia odpowiadają właściciele lokali, którzy rozpoczęli selekcję na podstawie dowodów osobistych. „U-33″ to nazwa imprez klubowych przeznaczonych wyłącznie dla ludzi, którzy ukończyli trzydzieści trzy lata. – Miejsc tych nie nazywamy klubami, lecz dyskotekami. Dyskoteki przypominają nam nasze młode lata – zauważa czterdziestopięcioletni Hagen. Alkohol też jest podawany z wyższej półki. Zamiast mocnych tanich drinków, tu przeważa szampan, białe piwo i woda mineralna. Większość gości wiek trzydziestu trzech lat ma już dawno za sobą. Siwe włosy czy zmarszczki nie zawsze da się ukryć – zauważa dziennik. Najstarszy gość przekroczył już 65 lat. Kwestią czasu jest już tylko otworzenie nowych lokali pod nazwą U-55 – komentuje „Süddeutsche Zeitung”.
We włoskiej prasie, opozycyjnej wobec rządu, zgorszenie wywołała wizyta premiera Silvio Berlusconiego w Mińsku oraz słowa które padły z ust premiera. „La Repubblica” stwierdziła wręcz (1.12), że premier Włoch złożył hołd dyktatorowi. W czasie wizyty Berlusconi powiedział do Łukaszenki: „Najlepsze życzenia dla pana i dla pańskiego rządu. I dla narodu, który – wiem – pana kocha. Pokazały to wszystkie wyniki wyborów, które wszyscy mają przed oczami, które my uznajemy i doceniamy”. „La Repubblica” pisze ostro, że Berlusconi „oddał hołd dyktatorowi”. „Po Kadafim, Chavezie i Ahmadineżadzie następny szef rządu przerwał międzynarodową izolację Białorusi, udając się tam z wymownym wsparciem dla jej dyktatora Aleksandra Łukaszenki” – stwierdza lewicowa gazeta.
„Kto zapłaci za Niemca?” – pytał w środę (2.12) hiszpański dziennik „El Pais”. Problem jest niebanalny, bo Madryt odrzucił nową dyrektywę Unii Europejskiej mówiącą o obowiązku roztoczenia opieki zdrowotnej nad obywatelami innych państw członkowskich Unii. Hiszpanie obawiają się, że państwo będzie musiało zatroszczyć się o rzesze Niemców mieszkających na Majorce. Sporna dyrektywa mówi o tym, że Europejczycy nie potrzebują zezwolenia od swojego ojczystego kraju, aby ubiegać się o tak zwaną „turystykę zdrowotną”. Istnieje prawdopodobieństwo, że w celu uniknięcia długich kolejek we własnym kraju, rozpocznie się migracja do innych państw członkowskich UE, by tam leczyć się publicznie. Ponadto dane państwo musi zwrócić wszystkim zagranicznym obywatelom Unii pieniądze za leczenie za granicą kraju. Hiszpańskie stanowisko jest niezmienne: dyrektywa jest sprzeczna z prawem każdego państwa do organizacji służby zdrowia według własnego uznania. Ale prawdziwym problemem nie wydają się pieniądze, lecz kwestia ubezpieczeń, zwłaszcza w przypadku emerytów i rencistów – zauważa „El Pais”. Kraje skandynawskie, w tym przewodząca Unii Szwecja uważają, że państwo jest odpowiedzialne za każdą osobę, która zamieszkuje dany teren. W takim razie, od którego państwa powinien zażądać odszkodowania niemiecki emeryt, który wykupił sobie domek na zgermanizowanej hiszpańskiej Majorce, a leczy się u siebie? Skandynawia mówi, że to Hiszpania zostanie obciążona finansowo, gdyż Niemiec zakupił posiadłości na jej ziemiach. Inni są zdania, że to zależy od tego, gdzie zostało zakupione ubezpieczenie społeczne. „Jak zwykle wyjdzie nie po naszej myśli. Będziemy płacić Niemcom” – komentuje hiszpański dziennik. Ale z drugiej strony musimy pamiętać, że to właśnie niemieccy emeryci podnieśli na nogi hiszpański przemysł turystyczny w latach 80. Może więc opieka medyczna po prostu im się należy?
Francuzi, tak jak mieszkańcy Szwajcarii, nie chcą minaretów przy meczetach. Po precedensowym wyniku referendum w kraju Welwetów, francuski „Le Figaro” opublikował wyniki sondażu przeprowadzonego nad Sekwaną. Według badania ośrodka Ifop, 41 procent pytanych zadeklarowało, że „jest przeciwnych budowie meczetów, gdy chcą tego wyznawcy islamu”. Przychylnie do wznoszenia tych świątyń odniosło się 19 procent badanych, a 36 procent deklaruje obojętność w tej sprawie. Autorzy sondażu zwracają uwagę, że odsetek osób niechętnych budowie meczetów jest największy w ciągu ostatnich 20 lat. „Le Figaro” podaje, że nawet w 2001 roku, tuż po ataku na World Trade Center w Nowym Jorku, zdanie takie wyrażało dwukrotnie mniej Francuzów – 22 procent ankietowanych. Jeszcze większą niechęć okazują Francuzi wobec wysokich wież górujących nad muzułmańskimi świątyniami. Na pytanie: „Czy jesteś za zakazem budowy minaretów?”, 46 procent badanych przez Ifop odparło: „tak”, a 40 procent „nie”, zaś 14 procent wstrzymało się w tej kwestii od głosu. Liczbę muzułmanów we Francji szacuje się na 6 milionów.
Dlaczego jest źle? On wie. Kiedy będzie lepiej? On wie. Kto na nas czyha? On wie. Władimir Putin znajduje odpowiedzi na każde pytanie swoich rodaków. Terror, gospodarka czy katastrofy – obecny premier Rosji wydaje się być ekspertem w każdej dziedzinie. A dzięki jego przemowom na antenie, telewizja też na tym korzysta – komentuje (3.12) niemiecki dziennik „Spiegel”. Władimir Putin, jak co roku, uczestniczył w czterogodzinnej debacie telewizyjnej, która dawała możliwość obywatelom zadania pytania premierowi. Putin rozczarował swoich przeciwników, którzy wierzyli w jego szybkie pożegnanie z polityką – komentuje dziennik. Rosyjska stacja telewizyjna otrzymała ponad dwa miliony telefonów, maili i smsów od zmartwionych obecną sytuacją obywateli. Putin uważnie wysłuchał zażaleń wdowy po ofierze wypadku jednej z fabryk, Eleny Maliki. Co więcej, wziął kartkę i długopis i to zanotował. Obiecał, że państwo zatroszczy się o odpowiednie wychowanie jej dzieci.
Pamiętają Państwo Broniewskiego? „Pięknie jest myśleć, że w Moskwie żyje Stalin”
* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN, gdzie jest prezenterem oraz producentem audycji „Poranek Radia PiN” i „Słowa Kluczowe”.
** Przeglądy prasy zagranicznej: codziennie w Radiu PiN o 11.20.