Katarzyna Kazimierowska
Ameryka z psiej perspektywy
Czytając książkę Alka Popova o przygodach bułgarskich braci w Stanach Zjednoczonych, zastanawiałam nad tym, gdzie pracowałby Polak w polskiej wersji tej satyry na świat emigracji i Amerykę pierwszej dekady XXI wieku. „Na zmywaku”?
U Popova, jeśli jesteś Bułgarem, któremu nie poszczęściło się na dzień dobry w Nowym Jorku, zostajesz „wyprowadzaczem” psów. Jednym z tych, którzy ciągnięci przez korowód wszelkiej rasy i maści czworonogów, przetaczają się codziennie przez Central Park. Nowa praca to może koniec kłopotów finansowych – ale za to początek innych! W „Psy spadają” znajdziemy mnogość wątków, historii i historyjek, opowiadanych z perspektywy obu braci, na dwa głosy. W dodatku autor bawi się stylami, a komedia obyczajowa stopniowo zmienia się w sensację z elementami horroru. Czego tu nie ma: i mafijne porachunki wyprowadzaczy psów i romans z ponurą tajemnicą w tle, i widmo psiej zagłady na nowojorską skalę… A to wszystko nie pozostaje bez wpływu na skoki giełdowych indeksów.
Ciekawe są dwie rzeczy, o których Popov pisze w „Psy spadają”. Z jednej strony – Ameryka widziana oczami bułgarskich emigrantów. Nie jest to spojrzenie nowe, ani tym bardziej świeże. Ale to, co wyciąga Popov, to nie tylko doświadczenie wielkiego miasta z punktu widzenia emigranta. To także amerykańska prowincja, gdzie życie rządzi się innymi prawidłami. Obsesyjne dbanie o porządek publiczny i jego wręcz restrykcyjne egzekwowanie przez policję mają swój rewers w historii o pewnym właścicielu krematorium, który przez lata pozbywał się ciał, mających ulec spaleniu, chowając je płytko w ziemi za każdym razem, gdy piec krematoryjny się zepsuł. Jak podkreśla sam autor, ta historia zdarzyła się naprawdę, a prowincja amerykańska, gdzie na wiele spraw przymyka się oczy, to w „Psy spadają” wdzięczny temat.
Druga rzecz to sentymentalny portret dwóch braci, którzy od 15 lat podświadomie ściągają myślami i szukają swojego ojca. Nie do końca wierzą oni w to, że w urnie, która przyjechała do nich, jeszcze dzieci, naprawdę znajdowały się prochy ich rodziciela. Jeśli prawdą jest, że stajemy się osobami w pełni dorosłymi dopiero wtedy, gdy pogodzimy się ze śmiercią naszych rodziców, a przez to i z własną śmiertelnością, to bohaterowie Popova rozpaczliwie miotają się w nieutulonej tęsknocie za ojcem, nie mogąc ułożyć sobie dorosłego życia, mimo że od dawna nikt ich nie prowadzi za rękę.
„Psy spadają” pokazuje Amerykę z punktu widzenia dwóch bułgarskich emigrantów, ale na dobrą sprawę, wydaje się na tyle uniwersalna, że mogłaby stać się udziałem każdego obywatela Europy Środkowo-Wschodniej. Bo też w książce mamy perspektywę nie tyle bułgarską, ile zdecydowanie europejską.
Książka:
Alek Popov, Psy spadają, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2009.
* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.