Paweł Marczewski
Kto ma uszy, niechaj podsłuchuje
Polskiemu widzowi czeskie kino kojarzy się zazwyczaj z przyjemnym ciepełkiem. I nie bezpodstawnie. Kiedy na nasze ekrany wchodzi kolejny film, dajmy na to, Jana Hrebejka, wciąż nie możemy się nadziwić, że Czesi potrafią, a my nie: opowiadać o codziennych ludzkich problemach z nutką melancholii, ale zabawnie; bez przesadnego psychologizowania, ale z dbałością o konstrukcję bohaterów; wreszcie z tą niemalże przysłowiową już, gdy mowa o czeskim kinie, Sympatią Dla Człowieka.
Widzowie i recenzenci upatrują źródeł owego filmowego humanizmu w rozmaitych przyczynach. A to, że Czesi, jako zapamiętali ateiści, są mniej obarczeni ciężarem egzystencjalnych dylematów. A to, że piwo u nich tańsze, więc łatwiej im się zmierzyć z codziennymi trudami życia. Bywają jednak filmy, w których ekranowy humor Czechów zamienia się w ponurą groteskę, zaś wyrozumiałość dla człowieczych przywar ustępuje miejsca gotowości do obnażania tego, co w człowieku najbardziej przerażające, a zarazem godne politowania. Takim filmem jest wybitne „Ucho” w reżyserii Karela Kachyňy, które polscy widzowie od jakiegoś czasu mogą oglądać na DVD.
Historia wysoko postawionego urzędnika reżimu komunistycznego, który wracając z żoną z suto zakrapianego bankietu orientuje się, że w całym domu rozmieszczono podsłuchy, przypomina wczesne filmy Romana Polańskiego. Nie ma tu miejsca na stylizacje w rodzaju „Chinatown”, jest tylko równie żałosna, co przerażająca gra ludzkich charakterów. Spirala podejrzeń nakręcana jest tyleż precyzyjnie, co nieubłaganie. Ludwik natychmiast orientuje się, że jest już na wylocie. Zaczyna minuta po minucie odtwarzać rozmowy na bankiecie usiłując wyłuskać z zalewu pijackiego bełkotu odpowiedź na to, czemu popadł w niełaskę. Żona wyrzuca z siebie litanię wyrzutów, zawiedzionych nadziei i niezaspokojonych ambicji. Oboje biegają bezradnie po mieszkaniu usiłując namierzyć kolejne „uszy”.
Kachyňa pokazuje władzę, która już dawno pożegnała się z wszelkimi pretensjami do ideologicznego formowania umysłów. Została wyłącznie gra pozorów, podtrzymywana interesami sprawujących rządy biurokratów. Siłą „Ucha” jest zestawienie tej diagnozy z boleśnie szczerym portretem kryzysu małżeńskiego. Małżeństwo zawarte z rozsądku, w imię poprawy statusu majątkowego i podniesienia pozycji społecznej, trwające siłą przyzwyczajenia, ze względu na opinię otoczenia, dobro dziecka, wreszcie z wygody, okazuje się być odbiciem sytuacji politycznej. Można by rzec, że kręcąc swój film dwa lata po 1968 Kachyňa dokonuje nie tylko rozliczenia ze skonsolidowaną po Praskiej Wiośnie władzą, ale i ukazuje w przewrotny sposób, co oznaczało za Żelazną Kurtyną realizowanie hasła „Prywatne jest polityczne”.
Film:
„Ucho”, 1970, reż. Karel Kachyňa
polskie wydanie DVD: 2009
* Paweł Marczewski – historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji “Przeglądu Politycznego” i zespołu “Kultury Liberalnej”.