Szanowni Państwo, „Opowieść wigilijna” Karola Dickensa dobitnie pokazuje, że każda epoka ma swoje świąteczne niepokoje. A jakie są te nasze? Warto im się przyjrzeć, nazwać, załagodzić, by naprawdę cieszyć się świętami. Niezależnie od tego, co ten czas dla każdego z nas oznacza. O świątecznych wątpliwościach, strachach i nerwicach wypowiadają się terapeuci: Anna Tanalska-Dulęba, Jerzy Pawlik, Sebastian Wichłacz. Zapraszamy do lektury!
Naszym Szanownym Czytelnikom życzymy w imieniu Redakcji dobrych i mądrych dni świątecznych!
Anna Tanalska-Dulęba
Źródłem świątecznego stresu są nasi najbliżsi
Dla wielu ludzi często najtrudniejsze w okresie świątecznym jest zderzenie wyidealizowanych marzeń, oczekiwań oraz idyllicznych wspomnień o minionych Świętach z realiami. Przygotowania do Bożego Narodzenia w wielu rodzinach przebiegają w atmosferze pełnej napięcia i angażują bardzo silne emocje. Wszystko musi wypaść jak należy, zwłaszcza jeśli wśród zaproszonych gości są osoby, z których opinią bardzo się liczymy – na przykład teściowie lub rodzice. Niekiedy po takich bardzo długich przygotowaniach, właściwe spotkanie z rodziną przynosi zawód, ponieważ nie wygląda tak, jak marzyliśmy. Przykrość jest silniejsza właśnie ze względu na rozczarowanie i gorycz.
Z tego powodu wraz ze zbliżającymi się Świętami wielu ludzi doznaje silnych negatywnych emocji – przede wszystkim lęku. Mogą czuć się zniewoleni, przymuszeni do przestrzegania pewnej formy celebracji, która niekoniecznie przystaje do ich oczekiwań. Część z nich myśli: „Gdyby to zależało ode mnie zorganizowałbym/zorganizowałabym wszystko inaczej”. Tymczasem zamiast oczekiwań własnych trzeba spełnić oczekiwania innych, zazwyczaj starszych członków rodziny. Negatywne przeżycia mają swoje źródło w warstwie interpersonalnej, rodzinnej. Choć może trudno nam się do tego przyznać źródłem stresu są najbliższe nam osoby.
To właśnie emocje i lęki są głównym tematem, z jakim terapeuta musi zmierzyć się w okresie Świąt. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę jak rzadko poruszany jest wówczas temat duchowości. Choć pacjenci rozmawiają ze mną o swoim stosunku do duchowości, bardzo rzadko czynią to przy tej okazji. Gdyby jednak duchowość i religijność jako takie mogły rozładować towarzyszące Świętom napięcie, psychoterapeuci nie byliby potrzebni. Tymczasem, choć zdecydowana większość moich klientów uważa się za katolików, nie narzekamy w tym czasie na brak zajęć.
Dlaczego tak się dzieje? Odnoszę wrażenie, że kultura katolicka niekiedy zbyt duży nacisk kładzie na oprawę – wygląd kościoła czy stołu wigilijnego – przez co ludzie gubią wymiar duchowy tego święta. Przyczyny tego stanu rzeczy nie leżą jednak wyłącznie w naturze tego wyznania – wiele religii przywiązuje ogromną wagę do ceremoniału. To w dużym stopniu cecha cywilizacyjna. I choć ludzie, a zwłaszcza osoby starsze, od zawsze narzekają na zanik pierwiastka duchowego, w tych utyskiwaniach tkwi ziarno prawdy. A w psychoterapii bardzo trudno jest pracować z kimś, kto nie ma duszy. Nie chodzi mi o religijne, ale przenośne znaczenie tego słowa. Jeśli zwraca się uwagę tylko na tę zewnętrzną warstwę, wówczas bardzo trudno dokonać zmiany w życiu.
* Anna Tanalska-Dulęba, psychoterapeuta, absolwentka Wydziału Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, pracuje w nurcie Gestalt i systemowym.
* * *
Jerzy Pawlik
Podczas świąt buzia na kłódkę. Ma być uśmiech!
Święta Bożego Narodzenia wnoszą sporo materiału do pracy psychoterapeuty. Pacjenci mówią o Świętach zarówno w psychoterapii indywidualnej, jak i grupowej – w tym drugim wypadku nawet częściej. Sposób celebracji Świąt, kładący nacisk na potrzebę wzajemnej bliskości oraz podkreślający wagę więzi rodzinnych, wystawia te więzi na próbę. To właśnie w takich momentach okazuje się, na ile są one trwałe i czy nie osłabia ich nawarstwiająca się od miesięcy, a nawet lat złość, przykrości, zawód lub rozczarowanie. W tych dniach oczekuje się od ludzi szczerości, otwartości i przyjaźni. Tymczasem przygotowania do Świąt często wyglądają tak, jak w opowieści jednej z moich pacjentek, obecnie dorosłej już osoby. Kiedy była dzieckiem matka zawsze zwracała się do niej i do dwójki jej rodzeństwa ze słowami: „Pamiętajcie, w czasie Świąt buzia na kłódkę. Żadnych pretensji, żadnych skarg – ma być uśmiech”.
Można powiedzieć, że Święta zniekształciły naturalne katharsis, które mogłoby pojawiać się w tym szczególnym momencie. Jeśli jakieś aspekty relacji rodzinnych są nasączone intensywnymi uczuciami, Święta będą dla tej rodziny bardzo trudnym czasem, ponieważ albo ktoś straci panowanie nad sobą i podniesie drażliwy temat, co zostanie przez wszystkich odebrane jako poważny zgrzyt, albo będzie czuł się zmuszony do wytłumienia wszystkich uczuć, które mogłyby zakłócić przebieg rodzinnego spotkania. Nie każdemu się to udaje. A Święta, moim zdaniem, nawiązują do pierwotnego rytuału „karmię cię, więc nie jestem ci wrogiem”. Oznacza to, że skoro spożywamy razem posiłek, powinniśmy darzyć się przyjaznymi uczuciami: nie ma tu miejsca na złość lub wrogość. Święta Bożego Narodzenia są świętem chrześcijańskim natomiast to, że siadamy razem do jedzenia, to pewien archetyp. Z jednej strony dla chrześcijan powinien być to okres radości, z drugiej jednak często trudno nam cieszyć się wspólnie z rodziną, kiedy wreszcie się z nią spotkamy.
Trudność sprawia nam również psychiczna bliskość innych ludzi. A nawet więcej: składanie życzeń przy okazji dzielenia się opłatkiem oznacza, że składamy te życzenia również fizycznie, że się obejmujemy, że się całujemy. Wielu osobom wejście w tak bliską relację, nawet z członkami własnej rodziny, sprawia poważne problemy. To między innymi dlatego psychoterapeuta stosunkowo rzadko słyszy wypowiedzi wyrażające radość z nadchodzących Świąt i możliwości spotkania bliskich. Dominuje lęk, obawy i pytania „Jak to będzie?”.
Sposób przeżywania Świąt przez poszczególne osoby stanowi dobry materiał do pracy terapeutycznej. Ciekawym doświadczeniem jest w tym wypadku praca w grupie, ponieważ jest to doświadczenie terapeutyczne i emocjonalne, ale zarazem społeczne. Ludzie opowiadają o swoich przeżyciach z okresu Świąt spędzonych z bliskimi, ale w momencie, kiedy jest to omawiane w grupie, powstaje nowe doświadczenie we współbrzmieniu z innymi.
Struktura rodziny – czyli to, jakie kto ma w niej znaczenie, czy jest stabilna, czy żyje w poczuciu bezpieczeństwa oraz na ile są w niej zarysowane odpowiedzialne role – została współcześnie poważnie naruszona. W większości rodzin pozycja ojca jest słaba, a on sam funkcjonuje jako osoba odsunięta na drugi plan. Czasem ma to pozorny związek z wykonywaną pracą, ale korzenie problemu są znacznie głębsze. Skutek jest jednak taki, że w wielu rodzinach to kobieta przejmuje władzę i odpowiedzialność. Niestety często jest to rodzaj pułapki, ponieważ dla wielu pań taka sytuacja jest niezwykle wyczerpująca. A niełatwo cieszyć się życiem w bliskości osoby, która jest zmęczona, obciążona, poirytowana i nieszczęśliwa.
Myślę, że żyjemy w czasach, w których więzi społeczne i emocjonalne na wielu poziomach zostały poważnie naruszone, na przykład przez nadmiernie zideologizowaną politykę, przez nazbyt rozbuchaną kulturę masową, która napiera na nas różnymi wzorcami każąc się nam mobilizować, osiągać i rozwijać – często właśnie kosztem osłabienia więzi społecznych. Naruszana jest także wewnętrzna struktura rodziny, w której życiu zmarginalizowany ojciec bierze coraz mniejszy udział. Zamieniamy się w społeczeństwo borderline’ów, ludzi z pogranicza nerwicy i psychozy. To rezultat poważnego naruszenia struktury psychicznej współczesnego człowieka.
* Jerzy Pawlik, psychoterapeuta, superwizor i analityk grupowy, współzałożyciel Instytutu Analizy Grupowej RASZTÓW.
* * *
Sebastian Wichłacz
Święta pod napięciem
Świąteczna atmosfera obecna jest także w gabinetach psychoterapeutów, choć przyznać trzeba, że o wiele częściej w psychoterapii grupowej niż w indywidualnej. Proces psychoterapeutyczny skupia się na emocjach, a nie wiedzieć czemu Święta częściej generują emocje negatywne. Dlaczego?
Dla każdego chrześcijanina Boże Narodzenie jest z jednej strony doświadczeniem religijnym, z drugiej strony okazją do spotkania się z bliskimi. Zderzenie tych dwóch wymiarów, religijnego i interpersonalnego, powoduje swego rodzaju świąteczne napięcie.
Wymiar religijny zakłada radość z przyjścia na świat Chrystusa. Ważne jest kultywowanie tradycji przez dokładnie określoną celebrację Świąt. Powinny one być radosne i wesołe, wzbudzać pozytywne emocje, bo przecież obchodzimy kolejną rocznicę narodzin Syna Bożego. Taki jest wyraźny przekaz Kościoła. Wymiar interpersonalny przynajmniej w gabinecie psychoterapeuty wzbudza emocje negatywne. W większości przypadków świąteczna bliskość właśnie z osobami bliskimi powoduje lęk, czasami wręcz przerażenie, a podobne odczucia mają nie tylko klienci psychoterapeutów, ale także wielu z nas.
Przeżyciem staje się spotkanie z rodziną, a nie uroczystość religijna, która według formuły chrześcijańskiej powinna być doświadczana duchowo. Duchowość wspólnoty wiary zostaje wyparta przez emocje poszczególnych osób skierowane do najbliższych. Zarazem zmienia się charakter przeżycia – z pozytywnego religijnego na negatywny emocjonalny. Świąteczną radość zastępuje lęk i obawy przed spotkaniem z rodziną. Nie jest to formuła uniwersalna, ale dla psychoterapeuty chleb powszedni. Recepta na świętowanie daje pozytywne efekty na poziomie społecznym, lecz na poziomie indywidualnym już nie zawsze. Paradoksalnie po Świętach możemy czuć się wykończeni, a nie uduchowieni.
Pozostaje zadać pytanie, czy sytuacja taka ma miejsce od dawna, czy jest to jednak zjawisko współczesne? W pierwszym wypadku odpowiedzi szukał sam Freud, a wytłumaczenie znalazł w kulturze, która miałaby stawiać jednostce wymagania powodujące cierpienie. Podczas Świąt musimy sprostać oczekiwaniom kogoś Innego, Matki, Ojca, Kościoła czy religijnej części każdego wierzącego. Jeżeli mamy do czynienia ze zjawiskiem znanym tylko współczesnym, to gdzie szukać źródeł? Może instytucja rodziny przeżywa swój kryzys? Nowe role członków rodziny, czyli coraz bardziej wycofany ojciec i wszechobecna matka, nie współgrają z rytuałem świątecznym?
Tak czy owak, trudno o osoby które czekają na Święta ze zupełnym spokojem.
* Sebastian Wichłacz, psycholog, psychoterapeuta.
* Autor grafiki: Rafał Kucharczuk
** Autor koncepcji numeru: Sebastian Wichłacz