Sebastian Szymański

Fortepian bez strun

„Fortepian we mgle” to druga po „Czerwonych rękawiczkach” przetłumaczona na polski powieść Eginalda Schlattnera, przedstawiciela do niedawna słabo znanej literatury rumuńskich Sasów. Dopiero zeszłoroczny Nobel z literatury dla Herty Müller sprawił, że pisarze należący do tego kręgu kulturowego zaczęli wzbudzać szersze zainteresowanie. Wyrok wydany na kilkusetletnią kulturę rumuńskich Sasów przez władze komunistyczne został zdjęty dopiero w momencie, w którym przestała już ona właściwie istnieć. Schlattner należy do nielicznych, którzy nie skorzystali z oferty powrotu do Heimatu, po której w Siedmiogrodzie i Banacie pozostały tylko ruiny wsi i wyludnione miasteczka świadczące o wielowiekowej obecności rumuńskich Niemców.

Wiele w tej książce wątków autobiograficznych. Schlattner jako młodzieniec trafił do więzienia pod zarzutem udziału w spisku antypaństwowym, który polegał na zorganizowaniu kółka literackiego wśród niemieckiej młodzieży. Po kilkumiesięcznym śledztwie załamał się, obciążając między innymi swojego brata. O tym możemy przeczytać w „Czerwonych rękawiczkach. „Fortepian we mgle” czerpie przede wszystkim z dalszej części biografii pisarza.

Bohater „Fortepianu” to do pewnego stopnia alter ego Schlattnera. Obydwaj ciężko przeżywają rozpad świata, w którym wszystko było na swoim miejscu. Miasteczko opisywane przez Schlattnera to uporządkowany mikrokosmos. Mieszkają w nim obok siebie Sasi i Rumuni (co prawda w odrębnych dzielnicach), a centrum ducha i kultury stanowi luterański kościół, w którym kaznodzieja Buzi Bimmel wygłasza kazania, czerpiąc całymi garściami z powieści Karola Maya. Ten uporządkowany świat rozpada się jednego dnia, gdy król zostaje wygnany, a nowe porządki zaczynają zaprowadzać komuniści. Clemens, główny bohater, który tak jak sam autor nie może się zdecydować na wybór między literaturą a karierą pastora, trafia podobnie jak Schlattner do cegielni, a następnie do fabryki porcelany, w której partia, matka „wszystkich dobrych rzeczy”, poddaje reedukacji krnąbrny element, dając mu szansę na włączenie się we wspólny wysiłek budowania najlepszego ustroju. Opowieść Schlattnera to między innymi historia zmagania się z pokusą przejścia na „tamtą” stronę, którą udaje się przezwyciężyć między innymi dzięki zakorzenieniu w kulturze.

Powieść Schlattnera to przede wszystkim powieść o zabijaniu kultur. Z politycznego wyroku ginie wielowiekowa kultura Sasów, od których sojusz robotniczo-chłopski musi w końcu uczyć się rolnictwa i hodowli. Już wcześniej zginęła kultura rumuńskich Żydów, których jeden z niewielu przedstawicieli, doktor Tannenzapf, przetrwał tylko dzięki znajomym Sasom, wśród których jest miejscowy szef NSDAP. A teraz ginie kultura po prostu, a metaforą jej niszczenia jest tytułowy fortepian – rozbity i pozbawiony strun, najcenniejszy z kolekcji doktora Tannenzapfa, Clemens znajduje ze swoją przyjaciółką w zarosłym pokrzywami ogrodzie.

Schlattner nie jest pisarzem efekciarskim. Jego proza stroni od formalnych eksperymentów i narracyjnych ekstrawagancji. W gruncie rzeczy powieść Schlattnera to tradycyjny Bildungsroman opisujący niełatwe kształtowanie charakteru jednostki wykorzenionej ze swojej kultury, języka i tradycyjnej wspólnoty. Jednak autor „Fortepianu we mgle” jest pisarzem rasowym, który na modelowym szkielecie powieściowym osadza na pozór zupełnie nieprzystające do niego elementy, począwszy od wątków zaczerpniętych z folkloru saskiego, rumuńskiego i węgierskiego, a skończywszy na czystej wody surrealizmie. Znalazło się tu miejsce również na zawoalowaną kpinę z socrealizmu, a opowieść o krowach, które w proteście przeciwko kolektywizacji nie chciały dawać mleka i które dopiero reakcyjny Mozart na powrót skłonił do wypełniania swojego zadania, należą do najbardziej smakowitych fragmentów pióra saskiego pastora.

Książka:

Eginald Schlattner, „Fortepian we mgle”, przeł. Alicja Rosenau, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009

* Sebastian Szymański, tłumacz.

„Kultura Liberalna” nr 56 (6/2010) z 9 lutego 2010 r.