Paweł Marczewski
Erotyka i wszy. O fotografiach Herberta Tobiasa
Życiorys zmarłego w 1982 roku niemieckiego fotografa Herberta Tobiasa skłania do tego, aby myśleć o nim jako o jeszcze jednym “artyście przeklętym”, niezrozumianym za życia, poszukującym, przesuwającym granice tego, co w sztuce fotografii dozwolone. Ucieczka z Berlina do Paryża wobec groźby procesu o obrazę moralności, jaki groził Tobiasowi i jego amerykańskiemu kochankowi, porzucenie lukratywnej kariery fotografa mody, śmierć w nędzy i zapomnieniu – wszystko to aż nazbyt dobrze pasuje do wizerunku wiernego wyłącznie sobie artysty.
Tekst wprowadzający w wystawę prac artysty w praskim Rudolfinum skrzętnie podtrzymuje ten wizerunek. Powiększoną czcionką cytowane są słowa Tobiasa, iż pieniądze nic dla niego nie znaczą wobec możliwości ciągłego rozwoju. Następnie wśród tekstów objaśniających kolejne części retrospektywy znajdujemy twierdzenie, że Tobias zupełnie inaczej fotografował modelki, traktując je wyłącznie jako szykowne elementy wystroju, nieco bardziej wyraziste manekiny, zaś swoich kochanków czy też mężczyzn, którzy zwrócili jego uwagę na ulicy, traktował jak partnerów w intymnej rozmowie odbywającej się za pośrednictwem obiektywu. Zerwanie artysty ze światem mody oznaczać by zatem mogło, że z czasem zmęczyły go wystudiowane kadry i wolał poświęcić się całkowicie owym intymnym rozmowom.
Erotyczne fotografie Tobiasa, ukazujące młodych mężczyzn w fabrycznych halach, niewielkich pokoikach z brudnymi firankami, zadymionych kawiarniach są jednak równie wystudiowane, co fotografie Nico przeznaczone na okładki prestiżowych magazynów o modzie. Robotnicy portowi, pijacy, artyści wyglądają tu niczym greccy herosi, postacie większe niż życie, olśniewająco piękne, proporcjonalne, pełne życia. Czarnoskóry chłopak dostrzeżony na ulicy hamburskiej Altony staje się dzięki obiektywowi artysty Ksenofontem (tak zatytułowane zostało przedstawiające go zdjęcie). Egbert Hörmann pisząc na łamach magazynu “Euros” o albumie z portretami mężczyzn zauważył, że widać w nich “poetycką wolność i patos erotyki”. Erotyzm jest jednak u Tobiasa tak patetyczny, że aż nieprawdziwy, a poetycka wolność zamienia się zaklinanie rzeczywistości, odmienianie jej mocą wyobraźni.
O tym, jak potężna była to moc, można się przekonać oglądając zdjęcia zrobione przez Tobiasa, kiedy jako dziewiętnastolatek służył jako żołnierz na froncie wschodnim. Fotografie obdartych, zmęczonych, gryzionych przez wszy kompanów hipnotyzują. Nędza, skrajne wyczerpanie, strach są na nich niemalże piękne. Fotografie starych rosyjskich wieśniaczek, bosych, patrzących lękliwie w obiektyw czy chłopców próbujących zapracować na chleb pucując buty niemieckim żołnierzom przypominają zdjęcia, jakie Tobias wykona w latach pięćdziesiątych na paryskich ulicach. Kontekst znika, wyparty przez sugestywną, niesłychanie estetyczną kompozycję. Na jednej z fotografii widzimy nadpalone ikony, znalezione przez niemieckich żołnierzy w stodole. Tobias opatrzył je tytułem/adnotacją: “Co rosyjscy wieśniacy chcieli ocalić z wojny”. Po zdjęciu trudno jednak wywnioskować, czy w tym komentarzu pobrzmiewa ton pobłażania, czy współczucia. Zastanawiam się, jak wyglądałyby zdjęcia z frontu wschodniego wykonane przez Maksymiliana Aue, bohatera powieści Jonathana Littela “Łaskawe”, filozofa-estetę zafascynowanego pięknem i witalnością męskiego ciała, esesmana, zbrodniarza.
Wystawa:
Herbert Tobias 1924-1982, Galeria Rudolfinum, 14.01-28.03 2010, Praga.
* Paweł Marczewski – historyk idei, socjolog, eseista. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji “Przeglądu Politycznego” oraz redakcji “Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 57 (7/2010) z 16 lutego 2010 r.