Paweł Marczewski

Święty Graal nie istnieje

Inscenizacje dramatów Tadeusza Słobodzianka przypominają zaaranżowane na scenie rytuały. Nie liczą się błyskotliwy dialog czy wnikliwa analiza psychologii postaci, ale powtarzalne gesty, układ ciał aktorów, słowo używane często nie ze względu na znaczenie, ale brzmienie. Nie inaczej jest w wypadku inscenizacji „Merlina” dokonanej w Laboratorium Dramatu przez Ondreja Spišaka.

Oglądając spektakl słowackiego reżysera, nie mogłem opędzić się od skojarzeń z dwoma filmami, które pozornie wydają się leżeć na antypodach interpretacji mitu o królu Arturze. Mowa o „Excaliburze” Johna Boormana, mrocznej baśni unurzanej we krwi i obficie czerpiącej z pogańskiego folkloru, oraz o „Monty Pythonie i Świętym Graalu”, brawurowej komedii wykpiwającej Brytyjczyków i niestroniącej od surrealistycznego humoru. „Merlin” Spišaka łączy te pozornie sprzeczne podejścia. Rycerze udają tutaj galopujących jeźdźców, zachowują się jak duże, rozkapryszone dzieci, a jednocześnie ich megalomańskie zabawy mają w tle stworzenie świata, walkę chrześcijaństwa z pogaństwem, ścieranie się pożądania z represją.

Spišak i jego aktorzy maksymalnie wykorzystali bardzo oszczędną scenografię, na którą składa się kilka wykutych z blachy foteli oraz okrągła, żelazna scena, symbolizująca zarówno stół, przy którym zasiadają rycerze, jak i świat doczesny (kiedy postać umiera albo schodzi do piekieł, po prostu spada lub zeskakuje z metalowej płyty). Postacie noszą albo białe szaty, albo skórzane spodnie i kurtki. Wyglądają, jakby przywędrowały do teatru z planu jakiegoś filmu kręconego przez domorosłych artystów usiłujących szokować mieszczańską publiczność w latach 60. Spišak umiejętnie gra na tych wyobrażeniach, wypracowuje ze swoim zespołem estetykę będącą połączeniem popkulturowego kiczu i autentycznego, prymitywnego misterium.

„Merlin” kipi od emocji. Obnaża hipokryzję skrywaną przez mit. Ukazuje przyziemne, ludzkie potrzeby maskowane deklaracjami większymi niż życie. Aktorzy wabią, śmieszą, stroją miny, nie tyle grają swoje role, co grają z wyobrażeniami na temat legendarnych postaci. Wspólnie z nimi Spišak opowiada widzom przewrotną antybaśń, która hipnotyzuje i skłania do myślenia.

Spektakl:

Tadeusz Słobodzianek „Merlin”
Reż. Ondrej Spišak
Laboratorium Dramatu, Warszawa
Premiera: 15 stycznia 2010 r.

* Paweł Marczewski, historyk idei, socjolog, eseista. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Przeglądu Politycznego” oraz redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 63 (13/2010) z 30 marca 2010 r.