Karolina Wigura

Język żałoby, język mediów

„Życie polityczne w Polsce na długo pozostanie w cieniu tej tragedii; może też nabierze powagi, umiaru i poczucia wspólnoty, których tak ostatnio brakowało” – pisze Jerzy Baczyński w specjalnym numerze Tygodnika „Polityka”, opublikowanym nieco wcześniej niż zwykle.

Przez weekend chodzę po ulicach Poznania, potem Warszawy, patrząc na zgromadzonych w różnych miejscach ludzi. Nikt nie wygłasza przemówień do zgromadzonych. Politycy, jeśli wśród nich są, nie występują jako osoby publiczne. Niektórzy twierdzą: Polska jest w żałobach narodowych wytrenowana. Pięć lat temu żegnaliśmy przecież Jana Pawła II. Jednak ta żałoba jest inna. Wtedy naturalnym językiem były modlitwy i religijne śpiewy. Wiele osób pisało, że czuły się wtedy wykluczone. Dziś języka brak. Tłum stoi i milczy.

Być może jedyną propozycją języka, która jest dostępna, są media. Nie śledzę telewizji, nie słucham radia. Tablice informacyjne w metrze atakują mnie informacjami, że „Polacy pogrążyli się we łzach”. Przeglądam jednak spokojnie kilka gazet, dostępnych dziś w kioskach.

1. Wszystkie

Lech Kaczyński wypiękniał na fotografiach. Zamiast zdjęć, na których przedstawiano go jako człowieka niewysokiego o okrągłej twarzy i śmiesznych dłoniach, umieszcza się dziś takie, na których prezentuje się jak prawdziwy mąż stanu. Prawdziwy mały rycerz (podobno takie miało być motto jego nowej kampanii prezydenckiej).

Wypiękniały też layouty gazet. Są prostsze, czystsze. Usunięto kolory. Przez to rysunek gazetowych stron wydaje się bardziej wyrafinowane. Nawet „Super Ekspress” i „Fakt” dają się oglądać.

2. Tygodnik „Polityka”

Pięknie napisał o Lechu Kaczyńskim Jacek Żakowski. Że choć za życia był z nim w zasadniczym sporze, teraz szuka dobrych stron jego politycznej działalności, szlachetnych intencji. Opowiedział o tym, jak kilka lat temu ówczesny prezydent Warszawy pozwalał mu palić w swoim gabinecie „Otworzymy okno, nie zorientują się”.

Dalej Grzegorz Rzeczkowski przypomina wszystkie wpadki „tutki” i innych rządowych samolotów. I wypowiedź Leszka Millera sprzed kilku lat: „W końcu spotkamy się w kondukcie na państwowym pogrzebie”.

3. „Newsweek Polska”

Mądra i ciekawa rozmowa ze Zbigniewem Mikołejką, filozofem religii. Mikołejko mówi, że tragedia nas zmieni, ale na pewien czas. Tylko na pewien czas. I wzywa do debaty nad patosem. Według niego przyszedł czas, by zastanowić się „nad tym, że patosowi śmierci przyznajemy zbyt duże znaczenie. To powinna być głęboka debata nad symboliką i historią, nad innym rozłożeniem znaczeń. Debata, która by nam uświadomiła, że nie możemy wywyższać śmierci, nie możemy się tylko na niej koncentrować, bo to zaciemnia naszą trzeźwość umysłu”. Polsce potrzebne jest, mówi Mikołejko, „więcej Kartezjusza i Hobbesa zamiast inwokacji z Pana Tadeusza, gdzie Mickiewicz umieszcza aż trzy ikony Matki Boskiej, która utuli jednostkę i naród w nieszczęściu”.

4. „Gazeta Wyborcza”

Ważny tekst napisał Jarosław Kurski w „Gazecie Wyborczej” o tym, że śmierć Lecha Kaczyńskiego może nie pójść na marne. Że może służyć narodowej i polsko-rosyjskiej rekoncyliacji. Rzeczywiście, polsko-rosyjska rekoncyliacja nie wydaje się niemożliwa. Putin już po raz kolejny wykonuje w stosunku do Polski gest, który służyć może ociepleniu wzajemnych stosunków (pisali o tym sporo Iwan Krastew, Daniel Rotfeld, Michael Stürmer i inni, wskazując na najróżniejsze intencje Putina, od „finlandyzacji Polski” po „europeizację Rosji”).

Mam jednak wątpliwości, gdy chodzi o możliwość rekoncyliacji narodowej. Mam wątpliwości, niezależnie od tego, jak bardzo takie rozwiązanie nie byłoby mi bliskie – w końcu poświęciłam temu tematowi pięć lat naukowej pracy. Obawiam się, że szczególna atmosfera „braku lewicy i prawicy”, jak określił to Bronisław Komorowski w pierwszym przemówieniu po tragedii w minioną sobotę, skończy się jeszcze szybciej, niż to się stało po śmierci Karola Wojtyły.

Być może przemawia przeze mnie tutaj rozczarowanie młodego pokolenia, które szczególne pojednanie po śmierci Jana Pawła II przeżyło bardzo silnie, które miało nadzieję na jego trwałość. Nauczyliśmy się, że pojednania nie będzie. Do słów Jarosława Kurskiego chciałabym więc dodać: oby ta śmierć nie poszła na marne przynajmniej w tym sensie, byśmy nauczyli się, że w polityce warto myśleć o profesjonalizmie i ostrożności.

* Karolina Wigura, doktor socjologii, dziennikarz. Członek Redakcji „Kultury Liberalnej”, piątkowego dodatku „Kultura” do „Dziennika” i miesięcznika „Europa”.

„Kultura Liberalna” nr 66 (16/2010) z 13 kwietnia 2010 r.