Łukasz Kowalczyk
Dopraszam się Pańskiej łaski albo helsińskie ciemności
Koncepcja grzechu pierworodnego musi być kusząca szczególnie dla umysłowości konserwatywnej. Zakładając, że tkwi w nas nieusuwalne zło, nierozsądnym byłoby ufać sobie, dokonując moralnych szacunków i rozstrzygając etyczne dylematy. Światłem warto uczynić wtedy to, co zewnętrzne, podtrzymywane przez pokolenia i siłę tradycji. Ono tylko może oświetlić wystarczająco wyraźnie dość wąską ścieżkę wiodącą między otchłanią indywidualizmu a racjonalistycznym bagnem.
Pytanie, na ile owoce Księgi Rodzaju stanowią konieczne podwaliny myśli konserwatywnej, może wydać się nie a propos filmu, skoro „Zakazane owoce” nie traktują ani o Prarodzicach, ani o Hobbesie, lecz o wakacyjnych perypetiach dwóch współczesnych osiemnastolatek, które oddalają się od swych prowincjonalnych fińskich domostw, by skonfrontować się z wielkomiejskimi Helsinkami. Oczywiście, nietrudno się domyślić, że jedna z nich jest krnąbrna, a druga grzeczniejsza; pierwsza oddala się samowolnie, a druga z uwagi na więzy lojalności; rodziny dziewcząt są konserwatywne i na swój sposób poczciwe, natomiast demoniczne Helsinki staną się areną walki o dusze i serca obu bohaterek.
No, bo ileż już było filmów o parze bohaterów, którzy ruszają z jakiegoś zaściankowego sektora rzeczywistości w nieznany, amoralny świat, powiewając nieśmiało sztandarem „I chciałbym, i boję się”. O tym, jak ten świat weryfikuje ich wyobrażenia o samych sobie, odkrywa przed nimi niejawną strukturę ich przekonań i reakcji, bezczelnie uwodzi i uprzejmie wyjaśnia. Wprowadza, mniej lub bardziej delikatnie, w indywidualną dorosłość. To, że Maria i Raakel zostały wychowane we wspólnocie religijnej lestadian (potępiających nie tylko alkohol, ale i energetyczną muzykę, make-up oraz oglądanie telewizji), zwiększa spektakularność obrazu, jednak film „Zakazane owoce”, jako przedstawiciel gatunku Bildungsroman, niewiele nowego wnosi do światowej kinematografii.
Wartość tego filmu nie zawiera się jednak w jego fabule, lecz w jej założeniach, a mianowicie w istocie opresji, jakiej poddawane są bohaterki. Uznanie za ową opresję wyłącznie nacisków bractwa lestadian i odczytanie filmu jako krytyki twardogłowych dewotów byłoby powierzchowne. Problemem nie jest bowiem zewnętrzny nacisk środowiska, z którego wystarczy uciec, by bez wahania realizować własne, ukrywane dotąd „ja”. Ta opresja jest zinternalizowana i związana z głęboką, wewnętrzną rozterką.
To też oczywiście nie nowość. Przyzwyczajono nas jednak, że opresja wewnętrzna wyraża się w poczuciu winy. Może ono wynikać z zaprzeczania swoim zachowaniem zinternalizowanym normom moralnym i społecznym albo zasadom wyznawanej religii. W tym drugim wypadku, ujmując rzecz najprościej, dylemat u bohatera pojawia się w momencie, gdy popełnia on grzech, ale nie mając wrażenia, że postąpił źle, nie odczuwa żalu. Takiemu dylematowi towarzyszy poczucie winy, które potrafi być wystarczająco silne, by sprowadzić go na powrót na wąską ścieżkę poprzedniego życia.
Tymczasem w „Zakazanych owocach”, to nie poczucie winy jest istotą wewnętrznej opresji. Co bardziej jeszcze zaskakujące, także popełnienie grzechu nie jest dla ultrareligijnych bohaterek jej powodem. Dziewczyny starają się oczywiście unikać czynów łamiących religijne kanony, jednak będąc luterankami, wiedzą, że to nie grzeszne życie skaże je na potępienie, lecz utrata bożej łaski. Paraliżujący strach przed jej utratą oraz trauma, że się ją utraciło – to istota rzeczy. „Zakazane owoce” pozwalają zobaczyć, jak żyje religijny konserwatysta, którego spowiedź i pokuta nie uratują przed upadkiem. Czym jest dla formującej się osobowości wizja kary niezależnej od przewiny i na ile promień łaski może zastąpić widmo grzechu, jako narzędzie społeczno-moralnej triangulacji.
Jest w tym obrazie jeszcze coś poruszającego. Promień łaski może zgasnąć w każdej chwili. Przejmująca jest odwaga i siła wiary tej, która zdecydowała się odejść od tradycji, nie odchodząc od wiary, i podążać swoją ścieżką, mimo że ani nieskazitelność postępowania, ani pamięć o grzechu pierworodnym nie gwarantują jej, że pewnego dnia w Helsinkach nie stanie się dla niej upiornie ciemno.
Film:
„Zakazane owoce” (Kielletty hedelmä)
Reżyseria: Dome Karukoski
Finlandia, Szwecja 2009
* Łukasz Kowalczyk, radca prawny, członek Redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 71 (21/2010) z 18 maja 2010 r.