Sebastian Szymański

Bomba dla Mickiewicza


Co jeszcze może wydarzyć się w powieści, w której pierwszej scenie po paryskiej ulicy biegnie nad ranem człowiek-pochodnia z obciętymi dłońmi? Paweł Goźliński udowadnia, że całkiem sporo.

Na kolejnych stronach czytelnik będzie miał do czynienia m.in. z bombami wyposażonymi w zapalnik reagujący na uderzenie pioruna, czy pochowanymi żywcem i patroszonymi prostytutkami. Będzie śledził kolejne, coraz bardziej wymyślne zabójstwa, będące elementami zawiłej łamigłówki, której rozwiązaniem (czy aby na pewno?) będzie zamach na Mickiewicza. Kto jest jednak autorem tej diabolicznej układanki: Towiański? Carski wywiad? Francuska służba bezpieczeństwa? Zmartwychwstańcy? Słowacki?

Goźliński znakomicie wykorzystuje swoją dogłębną znajomość paryskiej emigracji, inwigilowanej przez francuską Sûreté, rosyjską Ochranę i zakonników w gruncie rzeczy pracujących jako agenci Watykanu. Pod konwencją powieści kryminalnej kryje się historia pogrążonych w beznadziei popowstaniowych emigrantów, topiących desperację w alkoholu i nałogowej grze w „faraona”. A także: wyrzutków politycznych, pogrążonych w żałosnych konfliktach wewnętrznych, skorumpowanych i chodzących na pasku tajnych służb; próbujących rozpaczliwie rozgrywać te uwikłania w imię pustych haseł i ideałów.

„Jul” to ironiczny portret upadku elity intelektualnej, której nie stać już na socjalistyczną utopię albo rewolucyjny spisek. O jej intelektualnej degrengoladzie najdobitniej świadczy to, że niepośledniej miary umysły pokroju Mickiewicza i Słowackiego oraz cała rzesza niedorastających im do pięt braci z Koła Sprawy Bożej, pozostają pod przemożnym wpływem trzeciorzędnego hochsztaplera Towiańskiego.

Rozliczenia z romantycznymi legendami Goźliński dokonuje jednak ze znacznym dystansem, między innymi dzięki temu, że historia opowiedziana jest z punktu widzenia outsidera.

Adam Podhorecki, były powstaniec i karbonariusz, nie należy do żadnych kółek czy koterii pleniących się bujnie w emigracyjnym Paryżu… może poza kręgiem wielbicieli taniego wina i zielonego stolika, przy którym najchętniej przegrałby życie. Oczywiście, jeśli uznać za cokolwiek wartą egzystencję półtrupa, spędzającego noce w wymyślnej trumnie sporządzonej na specjalne zamówienie. Ale ironia kryje się również w niedwuznacznych sugestiach doktora Lacnala, jednej z głównych postaci książki, że wszystkie patriotyczne i mistyczne uniesienia mogą być jedynie skutkami zaawansowanego syfilisu…

Autor „Jula” z maestrią gra konwencjami literackimi. Jest tu i kryminał, i powieść szpiegowska. Mamy nawiązania do gotycyzmu i naturalizmu. Jedną z przyjemności, które czekają czytelnika tej powieści, jest wyszukiwanie aluzji i nawiązań do innych utworów literackich. By wymienić dla przykładu: „Katedra Najświętszej Maryi Panny w Paryżu” Wiktora Hugo, „Tajemnice Paryża” Eugeniusza Sue, czy „Klub haszyszystów” Théophile’a Gautiera.

To tylko kilka powodów, dla których warto sięgnąć po ten wybuchowy – niczym bomba mająca zabić Mickiewicza – koktajl oferowany nam przez Goźlińskiego.

Książka:

Paweł Goźliński, „Jul”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010

* Sebastian Szymański, tłumacz.

„Kultura Liberalna” nr 71 (21/2010) z 18 maja 2010 r.