Katarzyna Kazimierowska

Matematyka nieszczęścia, czyli cnota ukarana. O „Poważnym człowieku” braci Coen

Najnowszy film wywrotowych braci Coen, to z jednej strony kpina z protestanckiej racjonalności, a z drugiej z żydowskiej tradycji i zabobonów.

Amerykańskie przedmieście na chwilę przed rewolucją seksualną. Identyczne domki z ogrodami zamieszkują typowe nuklearne rodziny. Nic nie zapowiada pęknięcia w krajobrazie.

Larry Gopnik, amerykański Żyd i nauczyciel fizyki na uniwersytecie, zaczyna swój zwykły dzień pracy. Za chwilę jego nudne poukładane życie legnie w gruzach: stanie przed groźbą utraty pracy, będzie szantażowany przez studenta, jego żona zażąda tradycyjnego żydowskiego rozwodu. Życie Larry’ego zaczyna przypominać los Hioba: kolejne absurdalne wydarzenia uderzają w prawego nauczyciela, a on sam coraz mniej rozumie otaczającą go rzeczywistość. Prawa logiki przestają działać, nawet bezpieczny dotąd świat matematyki przestaje być schronieniem, gdy okazuje się, że życiem rządzi przypadek, zabobon. A pomocy znikąd. Nawet ostatnia dla każdego bogobojnego Żyda instancja – rabin – nie przynosi ukojenia, a zamiast tego rodzi frustracje. Bracia Coen obalają wiarę w największą religię XX wieku – racjonalizm.

Wszystko w filmie zdaje się mówić: życie nie działa według praw logiki. Możecie sobie wierzyć w zdrowy rozsądek, predestynację i nagradzanie cnót, możecie nawet „jak trwoga to do Boga” – żydowskiego, katolickiego, protestanckiego – a bogowie i tak was wyśmieją, w ich rękach jesteśmy jedynie pionkami. Pomocy znikąd: rabini nabierają wody w usta, racząc skołowanego Larry’ego coraz to bardziej niewiarygodnymi historiami, a bezpieczne amerykańskie przedmieście, przypominające tradycyjny sztetl, zaczyna budzić grozę, bo każdy powrót do domu kończy się katastrofą: żona wyrzuca go z domu, rodzina nie szanuje, praca wisi na włosku, mnożą się anonimy i groźby utraty majątku. I choć to wszystko okraszone jest typowym dla braci Coen pełnym absurdu humorem, to środki filmowe jakich używają (zwiastująca niebezpieczeństwo muzyka, montaż budujący napięcie, zbliżenia twarzy), każą myśleć, że oglądamy film grozy i to według najlepszych standardów.

Jest w „Poważnym człowieku” znamienna scena, gdy Larry, osamotniony, naprawia antenę na dachu. Do tej pory kamera pokazywała naszych bohaterów z góry, niczym okiem boskim sprawdzała, co się dzieje wśród maluczkich na ziemi. Teraz Larry ma okazję stać się na chwilę wszystkowidzącym okiem sprawiedliwego. I co widzi: opalającą się nago w ogródku obok, ponętną sąsiadkę. Rewolucja seksualna, z jej łamaniem wszelkich norm obyczajowości, już puka do drzwi. U Larry’ego wywołuje poparzenia twarzy i ból głowy. Ameryka to nie jest kraj dla poważnych Żydów.

* Katarzyna Kazimierowska, redaktorka kwartalnika „Res Publica Nowa”. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

„Kultura Liberalna” nr 75 (25/2010) z 15 czerwca 2010 r.