Sebastian Szymański

Wspomnienia zapomnianej pisarki

Był czas, w którym nazwisko Schopenhauer było w Europie znane znacznie lepiej niż dziś. Ale wcale nie kojarzono go z autorem „Świata jako woli i przedstawienia”. Ten bowiem jest zaledwie dwudziestoczteroletnim młodzieńcem niegrzeszącym skromnością („ja z Goethem” – pisze w swoich dziennikach), choć na usprawiedliwione wysokie mniemanie o sobie miał dopiero zapracować. Ale był to czas nieco osobliwy, o czym najlepiej świadczy to, że niemieckie drogi uchodziły za najgorsze w całej Europie.

Nazwisko Schopenhauer jest natomiast powszechnie kojarzone z poczytną powieściopisarką, prowadzącą w Weimarze słynny, na cały kulturalny kontynent, salon literacki, w którym stałym gościem – i przyjacielem domu – jest wspomniany już Goethe. Dość powiedzieć, że odwiedziny w owym salonie zalecały popularne przewodniki dla osób odbywających grand tour. Co prawda dziś tytuły takie jak „Gabriele”, „Ciotka” czy „Sidonia” mówią coś jedynie historykom literatury, jednak w początkach XIX wieku cieszyły się one wystarczającą popularnością, by jeszcze za życia autorki ukazać się w dwudziestoczterotomowym wydaniu dzieł zebranych.

„Gdańskie wspomnienia młodości”, a raczej „Młodość i obrazki z podróży” (tytuł oryginalny bardziej adekwatnie oddaje treść książki) to wspomnienia spisywane przez ponad siedemdziesięcioletnią autorkę, której życie przypadło na okres burzliwy i dla całej Europy, i dla jej rodzinnego Gdańska. Jednak na próżno szukać w tej książce politycznej czy literackiej panoramy epoki. Wspomnienia Schopenhauer są wspomnieniami na wskroś prywatnymi, pisanymi z perspektywy „małej ojczyzny” – Gdańska, podupadającego już znacznie wskutek zaborów i pruskiej ekspansji. Jednak ta właśnie „lokalna perspektywa”, z której autorka ocenia np. największe europejskie metropolie zwiedzane w czasie pierwszej wielkiej podróży, nawet pozwala lepiej ukazać przełomowy charakter tamtych czasów.

Już sama postać bohaterki wspomnień, nie pasuje do szablonów tamtej epoki. Wykształcona zdecydowanie ponad standardy przyjęte w jej warstwie społecznej i rodzinnym mieście (w którym znalezienie nauczyciela rysunku dla dorastającej panienki okazało się zadaniem zbyt trudnym do wykonania), o horyzontach znacznie przekraczających i tak dość demokratyczne wyobrażenia ówczesnego gdańskiego mieszczaństwa, młoda przyszła pisarka wychodzi za mąż za człowieka o wiele starszego – co jest akurat dość typowe – z którym tworzy nad wyraz partnerski jak na tamte czasy związek. Jednak zanim poślubiła Heinricha Florisa, pochodzącego z jednej z najszacowniejszych patrycjuszowskich rodzin, jej zainteresowania koncentrują się wokół książek i sztuki (w takiej postaci, w jakiej, w dość już prowincjonalnym Gdańsku, jest ona dostępna). Są to raczej osobliwe zainteresowania w świecie, w którym kobietom wystarczała znajomość czytania i pisania, potrzebna do prowadzenia spraw domowych, oraz wyszywania i innych „kobiecych” umiejętności.

Jednak pisarska pasja przychodzi znacznie później, w okresie nieobjętym przez „Wspomnienia”, których pisanie przerwała śmierć autorki. Czas, o którym opowiada w swoich pamiętnikach, wypełniony jest poszukiwaniem odpowiedniego dla siebie zajęcia, a jego najważniejszą dominantą jest podróż przez Niemcy i Francję do Londynu. W tej części książki najwyraźniej ujawnia się talent literacki autorki. Próżno szukać w niej sążnistych opisów mijanych krajobrazów, tak charakterystycznych dla literatury tego okresu (i dla powieści samej Schopenhauer). Zamiast tego mamy krótkie, barwne obrazki, które zresztą nie skupiają się na najbardziej typowych toposach literatury podróżniczej. We wspomnieniu Paryża, zawartym zresztą w jednym króciutkim rozdzialiku, autorka przywołuje przede wszystkim nie wspaniałości ówczesnej kulturalnej i artystycznej stolicy Europy, lecz zabawną scenkę rodzajową sprzed hotelu, kiedy to przechodnie rycersko bronią oceny jej urody, skrytykowanej złośliwie przez żebraczkę bezskutecznie dopraszającą się o datek.

Wielką zaletą wspomnień Johanny Schopenhauer jest bowiem zwięzły i celny opis, którego trafność możemy sprawdzić dzięki zamieszczonych w obecnej edycji ilustracjom. Są to przede wszystkim ryciny autorstwa Daniela Chodowieckiego, którego gorącą wielbicielką była Johanna Schopenhauer. Nie tylko szata graficzna sprawia, że sięgniecie po tę książkę jest miłym przeżyciem dla bibliofila. Wydawnictwo, jak zawsze, oddało nam do rąk elegancki tom wykonany z wszelkimi regułami sztuki, który choć znakomicie prezentuje się na półce, z pewnością nie zagrzeje na niej miejsca.

Książka:

Johanna Schopenhauer, „Gdańskie wspomnienia młodości”, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2010

* Sebastian Szymański, tłumacz, stały współpracownik Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 79 (29/2010) z 13 lipca 2010 r.