Łukasz Jasina

Jarosław Iwaszkiewicz – bohater naszych czasów

Biografię Jarosława Iwaszkiewicza Marek Radziwon otwiera fragmentem jego dzienników: „Nieprędko ktoś będzie się interesował moja biografią”. Iwaszkiewicz napisał to zdanie w roku 1953, a już dziś – trzydzieści lat po jego śmierci – wiemy, że się pomylił. To cieszy, bo Iwaszkiewicz był postacią wielowymiarową i niezwykle skomplikowaną, a jego biografia może uchodzić za jedną z „symbolicznych” dla poprzedniego stulecia. Jednocześnie był to człowiek odmienny – bardziej inny niż pozostali – i na tym wątku jego życia skupia się chyba współczesna publicystyka, zwłaszcza ta bardziej popularna. Książka Radziwona przywołuje zresztą dość reprezentatywny cytat autorstwa Tomasza Łubieńskiego: „był człowiekiem o wrażliwym sumieniu, który jednocześnie nie potrafił walczyć ze swoją ludzką słabością”. Iwaszkiewicza przesłaniają nam czasem jego literaccy bohaterowie.

Książkowy Iwaszkiewicz pokazany nam przez Marka Radziwona to przede wszystkim „bohater naszych czasów”. To bardzo wytarte sformułowanie, wynalezione swego czasu przez Lermontowa, może pasować do Iwaszkiewicza. Autor książki działa metodycznie i zgodnie ze wszelkimi zasadami sztuki robi to, o czym bardzo często zapominają autorzy biografii „politycznych” – śledzi życie swojego bohatera w sposób chronologiczny i dokładny.

Całe życie Iwaszkiewicza znaczą katastrofy. To stuletnie pasmo klęsk rozpoczyna się od tragedii jego ojca, pozbawionego możliwości kariery przez powstańczą epopeję i zamkniętego na resztę życia (mimo szerokich horyzontów) w skrajnie prowincjonalnym Kalniku. Również życie dwudziestoletniego Iwaszkiewicza zostaje zdruzgotane w sposób totalny. Rewolucja i zniszczenie znanej mu Ukrainy zmuszają go do podjęcia rekonstrukcji swojej egzystencji. Pozycję literacką i społeczną buduje za cenę licznych kompromisów. Zapiera się samego siebie, ale zdobywa to, czego pragnie: salony, podróże do Zachodniej Europy, a w Polsce –przystań w Stawisku.

Zgodnie z polską tradycją przychodzi jednak kolejna totalna zmiana – II wojna światowa. Tę Iwaszkiewicz też przetrwa – bez wątpienia jest to najbardziej godny okres jego życia, znaczonego przez kolejne cezury: względnie liberalną politykę władz komunistycznych tuż po wojnie, stalinizm oraz erę gomułkowską i gierkowską. W tym czasie Iwaszkiewicz staje się pomnikiem, narodową instytucją, oficjalnie zadekretowanym, największym spośród pisarzy. Oczywiście ceną są kolejne kompromisy.

Wielu wybitnych pisarzy i poetów zginęło bądź straciło możliwość tworzenia, gdyż nie chcieli zawierać kompromisów. Iwaszkiewicz znał swoją wartość i miał swoją cenę. Przystawał na kompromisy, ale w zamian za to stał na czele świata literackiego. Przetrwała także jego wybitna twórczość. Katastrofy nauczyły go, jak radzić sobie z problemem przetrwania.

Ale książkowy Iwaszkiewicz to nie tylko człowiek kompromisu czy dialogu. To także niezwykle wrażliwy artysta, miotający się w swoim świecie, nie do końca wierzący w dowody chwały. Smutny i nierozumiejący samego siebie. Iwaszkiewicz z najnowszej biografii to człowiek, który osiągnął to, co chciał – stał się wielkim artystą. Jednak ten idealny byt przegrał z ludzkimi przymiotami pisarza…

Jak pisał dla „Kultury Liberalnej” Andrzej Lam: „Czuł się swobodnie w każdym miejscu Europy i w każdym towarzystwie. Wśród osób koronowanych, noszących birety uczonych, szarfy prezydentów i nawet papieską tiarę”. Zawierał kompromisy – w zamian za to stanął na czele świata literackiego. Bywały też chwile, kiedy czuł się upokorzony i przegrany. Dalej cytując Andrzeja Lama: „o spotkaniu z Aleksandrem Zawadzkim pisał w 1963 roku: »Ma się wrażenie: kompletny brak kontaktu ze społeczeństwem. (…) Widać było (u Kraśki to samo), że chodzi tylko o cytrynę, którą chciałoby się wycisnąć do swojej potrawy. (…) Nie mogę się otrząsnąć z przygnębienia wywołanego tymi rozmowami. (…) Ta potworna oschłość, nieludzkość działaczy politycznych. Nawet gracz w szachy czulszy jest dla swoich pionków«”.

Bardzo często zastanawiam się, dlaczego Iwaszkiewicz wraca do łask. Zastanawiają się też inni. Niedawni krytycy odnajdują nagle wielką wartość jego twórczości i całkiem sporą siłę osobowości pana Jarosława. Marek Radziwon nie udziela wyczerpujących odpowiedzi na to pytanie, ale stawia kilka rozsądnych hipotez. Myślę, że można się z nimi zgodzić, a nawet nieco je rozwinąć.

Polska w roku 2010 jest już inna niż w roku 1989 – niewielu z nas pragnie odreagowania komunistycznego zakłamania, którego symbolem było między innymi oficjalne, państwowe uznanie Iwaszkiewicza za największego z żyjących pisarzy polskich. I tak dzisiaj do głosu dochodzą młodzi ludzie, pamiętający komunizm jedynie jako reminiscencję dzieciństwa albo wręcz jako akapit z książki. Inne nastawienie mają również krytycy starszego pokolenia.

Niegdysiejsi bojownicy insurekcji kościuszkowskiej po trzydziestu latach stawali się lojalnymi sługami cara. W podjęciu decyzji pomagał im wiek i nabyty wraz z nim rozsądek. Obecni klasycy nie muszą już deptać klasyka z czasów młodości. Mogą za to znaleźć w jego dziełach to, co sami w międzyczasie zrozumieli: konieczność kompromisu, lęki, przemijanie i starość.

Iwaszkiewicz cieszył się życiem. Jeździł po świecie, budował stabilizację w kraju, robił karierę i był niejednoznaczny wewnętrznie. Takie rysy charakteru zdają się odpowiadać naszym czasom. Choć, oczywiście, będzie się Iwaszkiewicza przeinaczało, mniej lub bardziej „na zimno”. Częściowo dzieje się to już teraz. Na warsztat wzięli go tak odmienni z pozoru publicyści jak Adam Michnik i Rafał Ziemkiewicz. Michnik zapomniał o swoim mistrzu Antonim Słonimskim, który pod koniec życia nie mógł wybaczyć nonkonformizmu swojemu staremu przyjacielowi. Ziemkiewicz z kolei broni Iwaszkiewicza, co wydaje się być w jego publicystyce albo zmianą, albo lekką przekorą. Tym większa jest wartość książki Marka Radziwona – on napisał biografię. On opisał Iwaszkiewicza, a nie wykreował go na nowo.

Rozdział ósmy książki Radziwona zaczyna się od cytatu z „Dziennika”: „Wczoraj mówiliśmy z Jurkiem Lisowskim […] o mojej biografii, o jej małym zasięgu, o tym, że moje życie jest tak bardzo nieciekawe”. Iwaszkiewicz mógł popadać w fałszywą skromność i nie doceniać samego siebie. Nam nie wolno tak postępować. Ta biografia nam w tym pomoże.

Książka:

Marek Radziwon, „Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2010

* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 83 (33/2010) z 10 sierpnia 2010 r.