Inscenizacja Grahama Vicka pokazywana jest w niezwykłych okolicznościach przyrody. Publiczność siedzi w amfiteatrze na brzegu, zaś spektakl rozgrywa się na scenie umieszczonej na Jeziorze Bodeńskim, na powierzchni wody i w samej wodzie jeziora. Pierwszoplanową role grają dźwigi, które pozwalają wybranym artystom sięgnąć pułapu chmur (ten w Bregenz bywa wyjątkowo niski) i pełnią także funkcję stelaży, na których zamocowano głośniki – bez mikroportów śpiewacy nie mieliby szans, nie byłoby też słychać orkiestry, która siedzi schowana w Festspielhausie. Do tego dodajmy cyrkowe efekty świetlne i ogromnego złotego słonia, pływającego po jakże umownej pustyni, której rolę odgrywa tafla Jeziora Bodeńskiego. Show gotowy – i co ważne, cieszy się wielkim powodzeniem.
Graham Vick skróconą wersję „Aidy” Verdiego pokazuje w realiach amerykańskich. Ważnym elementem scenografii jest kubistycznie pocięta Statua Wolności. Ważnym elementem akcji – maltretowanie więźniów w umownie przyjętym amerykańskim stylu (worki na głowę, podtapianie, etc.). A wszystko w rytmie marsza triumfalnego. Publika oszalała ze szczęścia.
Myślę, że niewielu widzom przypomniało się owo uczucie głębokiego smutku, który wzbudzał wojenny „Makbet” Grzegorza Jarzyny. Być może tylko jednemu…
Opera:
Giuseppe Verdi „Aida”
Reżyseria: Graham Vick
Bregenz