Łukasz Jasina

O dalekim kraju, czyli całkowicie współczesny Polak pisze o całkowicie współczesnej Turcji

Reportaże czytać lubimy. Oczywiście biografie także zajmują w naszych sercach zaszczytne miejsce. Niemniej, obydwa gatunki podobają się nam niejako w zastępstwie. Nasze życie jest zazwyczaj szare, składa się z pracy, narzekania, zakupów lub braku pieniędzy na zakupy, a podróże, które odbywamy, są niewiele bardziej urozmaicone. Być może na Wyspach Kanaryjskich jest ciepło, ale to w gruncie rzeczy jest ten sam świat. Bardziej ekscytujące podróże odbywamy więc za pośrednictwem reportażystów.

Witold Szabłowski pojechał do Turcji. Właściwie nie raz i nie były to podróże „zwykłego człowieka Zachodu” do pięciogwiazdkowych hoteli nad Bosforem, urozmaicone jedynie zwiedzaniem Topkapı. Autor poznawał kraj dogłębnie. Przemierzył go ze wschodu na zachód. Od Edirne do Konyi. Pojechał w góry leżące w pobliżu granicy Iraku i Iranu. Pokazał całą złożoność tego kraju na przestrzeni ostatniej dekady. Nawet polonica wprowadził oryginalne – zamiast śmierci wieszcza Adama w Stambule i Adampola (wspomnianych jedynie) – mamy tu poetę Nazima Hikmeta Borzęckiego.

Przede wszystkim Szabłowski opisuje nam życie zwyczajnych Turków, a stylem bardzo przypomina młodego Ryszarda Kapuścińskiego. To nie „Baedeker”, ale analiza tego, co Turków smuci i cieszy, jak jedzą, jak żyją. Autor oddaje głos im samym, nie zachowuje się jak wielki odkrywca. On tylko opowiada nam o innych, przekazuje ich słowa. Autorskie syntezy i komentarze są niezwykle delikatne.

Poznajemy tutaj innego Alego Ağcę, innego Atatürka i innych islamistów. Lektura tej książki zmieni nasze myślenie o Turcji. Żeby nie było za dużo pochwał – trzeba ponarzekać. Jest coś, co zrobiłbym inaczej. Wiem, że autor nie jest historykiem, ale historii było jednak za mało. Być może o to mu chodziło? Pisze: „Grecy zajęli Izmir”, choć tak właściwie owi Grecy byli w Smyrnie od trzech tysięcy lat i to Turcy byli gośćmi. Edirne można nazwać Adrianopolem. Przeszłość grecka, bizantyńska czy ormiańska z lekka jest tylko wspominana, co komuś niezorientowanemu może stworzyć mętlik w głowie. Podkreślmy, że stosunek Turków do mniejszości narodowych jest wynikiem ich skomplikowanej historii. To oni pojawili się na ziemiach Greków, Ormian i Kurdów jako agresorzy i okupanci (którymi teraz już nie są). Szabłowski to wie, ale czy dowie się o tym czytelnik?

Książka:

Witold Szabłowski, „Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.

* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 88 (38/2010) z 14 września 2010 r.