Piotr Kieżun
Kwiat o barwie popiołu
W pisanym na starość poemacie „Asfodel, ten zielonkawy kwiat”, utworze o utracie i odzyskiwaniu miłości do ukochanej kobiety, William Carlos Williams centralnym, powtarzającym się motywem czyni tytułową roślinę. („O asfodelu, tym zielonkawym kwiecie, / (…) będę ci śpiewał, / najdroższa”). Asfodel stanowi tu rzecz jasna pewien symbol. Z jednej strony pozwala poecie przywołać szczęśliwe dzieciństwo spędzone w stanie New Jersey, gdzie kwiat ten porasta liczne łąki. Z drugiej strony odsyła do wyobrażeń o świecie umarłych, gdzie zgodnie z antycznym przekonaniem dusze stąpają po „asfodelowych błoniach”. Asfodel jest więc – podobnie jak wspomnienie poety o trudnej historii uczucia do żony – rośliną o podwójnej naturze: piekielnym kwiatem „jak zły omen”, a jednocześnie kwiatem, który „sławi światło” i miłość.
W wierszu Williamsa ambiwalentna symbolika asfodelu wynika przede wszystkim z jego dwojakiej obecności w poemacie. Pojawia się on tam jednocześnie jako kwiat poznany z autopsji w latach chłopięcej beztroski („miałem zeszyt / w którym, od czasu / do czasu, / umieszczałem sprasowane kwiaty”) i jako motyw mityczny – kwiat związany z królestwem Hadesu. Dzięki takiemu przedstawieniu asfodel ucieleśnia w sobie zarazem życie i nadchodzącą śmierć. Jeśli jednak rzucimy okiem wstecz, łatwo zauważymy, że nie tylko indywidualne doświadczenie Williamsa, ale sama antyczna tradycja literacka, z której poeta zaczerpnął wątek kwiatu, karze nam spoglądać na przedziwną roślinę w sposób daleki od jednoznaczności.
Po raz pierwszy asfodel pojawia się w starożytnym piśmiennictwie wraz z Homerem. W „Odysei” jest wspomniany dwa razy. Najpierw w księdze jedenastej, w której Odyseusz opowiada Alkinoosowi o rozmowie ze zmarłym Achillesem, następnie w księdze dwudziestej czwartej, a więc w księdze ostatniej, w której Hermes wywołuje z Hadesu dusze zamordowanych zalotników. W obydwu fragmentach Homer używa nie tyle słowa „asfodel”, co „asfodelowe łąki” czy też, w tłumaczeniu Jana Parandowskiego, „asfodelowe błonie”. Asfodel jest zatem od samego początku kojarzony z przestrzenią, w której przebywają umarli.
W miarę szybko w antycznej literaturze miejsce to nabiera dość miłych kształtów. W homeryckim „Hymnie do Hermesa” asfodelowe łąki to żyzne i soczyste pastwiska, na których wypasane są krowy. W późniejszym okresie wspomina się również o nich jako o wspaniale pachnących (Aristarchus), lub przypominających najpiękniejsze tereny wokół egipskiego Memfis (Hekatajos z Abdery). Asfodel kojarzony jest Elysium lub z Szczęśliwymi Wyspami, na których przebywają po śmierci herosi, a nawet – jak u Pindara (Pind. O. 2) – co znaczniejsi władcy greckich miast-państw. Jednym słowem asfodel to zapowiedź krainy wiecznej szczęśliwości.
Ten beztroski obraz kłóci się jednak z opowieścią Homera. Asfodelowe łąki, o których mowa w „Odysei”, nie są wcale miejscem sielanki. Znajdują się w Hadesie, przestrzeni raczej nieprzyjemnej, w której panuje mrok i mgła, a dusze snują się bez świadomości niczym cienie. Pośmiertne życie greckich bohaterów jest w Homerowym Hadesie podłe i godne pogardy. O jego nędzy najlepiej świadczą słynne słowa zmarłego Achillesa, który przedkłada życie „nędznego parobka” służącego na cudzej roli, a więc osoby znajdującej się bardzo nisko w społecznej hierarchii, nad panowanie w zaświatach nad zastępami poległych herosów.
Asfodel występuje zatem u Greków w podwójnej roli. Zawsze odnosi się do świata umarłych, ale w zależności od religijnej tradycji jest albo symbolem raju, jak w przypadku późniejszych greckich wierzeń, albo piekła, a w każdym razie miejsca ciemnego i odstręczającego, jak w przypadku olimpijskiej religii Homera.
Czy któreś z tych symbolicznych znaczeń przeważa? Trudno tu o jednoznaczną ocenę. Jednak za skojarzeniem asfodelu raczej z czymś ponurym, niż radosnym przemawiać mogą dwa silne argumenty. Pierwszy ma charakter filologiczny. Asfodel to po grecku asphodelos. Wielu uczonych badając etymologię tego słowa wskazuje na jego ścisły związek z wyrazem spodos, który oznacza kurz, proch, pył, a także popiół, w tym popiół powstały w procesie kremacji. W ten sposób „asfodelowe łąki” byłyby nie tylko łąkami pełnymi kwiatów, co łąkami „pokrytymi popiołem” albo jeszcze dosadniej – „pełnymi prochów (zmarłych)”, a więc miejscem dalekim od rajskich wyobrażeń.
Drugi argument jest argumentem stricte kulinarnym. Otóż asfodel był obecny nie tylko w greckiej literaturze, ale również w greckiej kuchni. O fakcie jego konsumpcji dowiadujemy się już u Hezjoda w „Pracach i dniach”. Dokładniej kuchenne zastosowanie asfodelu opisuje Pliniusz Starszy w „Historii naturalnej”. „Jego ziarna są prażone – pisze – a bulwy pieczone”. Co ciekawe „te ostatnie powinny być przyrządzane w gorącym popiele” [sic!]. Asfodel nie był jednak zbyt wykwintnym daniem. Jedli go przede wszystkim biedacy, ludzie bez znaczenia w greckim społeczeństwie, funkcjonujący w nim niczym cienie w królestwie Hadesa. Sam kwiat przeciętnemu Grekowi musiał kojarzyć się na co dzień z czymś poślednim, gorszym.
A co z faktem, że poeci szybko uczynili z niego rajski motyw? Cóż, to pewnie kwestia smaku.
* Piotr Kieżun, członek redakcji „Kultury Liberalnej”, doktorant w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW.
„Kultura Liberalna” nr 90 (40/2010) z 28 września 2010 r.