Bartek Biedrzycki
Zamki na piasku – o komiksie „Safari na plaży” Mawila
Markus Witzel kolejny raz przyjechał do Polski na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi. Wpadł, bo blisko i go tu lubią. A lubią Mawila, bo to dobry komiksiarz jest.
W Polsce dotąd mieliśmy okazję czytać jego „Bend” oraz „Możemy zostać przyjaciółmi” – o obydwu już na łamach „Kultury Liberalnej” pisałem. Oba mają wyraźny rys autobiograficzny, niepozbawione są także sporej dawki humoru i obyczajowego zamyślenia. Pod tym względem wydane właśnie w związku z wizytą Mawila „Safari na plaży” jest trochę inne. Przede wszystkim nie jest to komiks stricte autobiograficzny, jak tamte, chociaż w głównym bohaterze można upatrywać alter ego autora. Super Szarak, prawdopodobnie najpopularniejsza postać tworzona przez niemieckiego autora, to – jakby nie było – kudłaty okularnik. Z bohaterami wyżej wymienionych komiksów łączą go także inne cechy – nieśmiałość, wycofanie, brak szczęścia w kontaktach z kobietami.
„Safari…” zaczyna się niczym film sensacyjny. Oto Super Szarak zostaje wyrzucony na obcą plażę przez wzburzone morze. Przez pierwsze strony, niemal zupełnie nieme, zmaga się z przyrodą oraz swoimi ograniczeniami, próbując zdobyć coś do jedzenia i znaleźć schronienie. Ta pierwsza sekwencja – dzięki prawie całkowitej rezygnacji z tekstu nieco upiorna – przywodzi na myśl fragmenty filmów Buñuela , gdzie nastrój budowany jest tylko obrazem.
Potem zaś pojawia się to, co u Mawila zawsze się dotąd pojawiało, czyli piękne dziewczyny. Dla Super Szaraka, chociażby z racji jego gabarytów i fizycznej dysproporcji między gryzoniem a kobietami, są to istoty z innego poziomu bytu, niczym z półki z aniołami. Dla czytelnika ta konfrontacja jest raczej komiczna – autor zadbał o odpowiednią dozę humoru i lekkiej groteski, sprawiając, że na jego bohatera patrzymy chwilami wręcz z litością, a zawsze z rozrzewnieniem i sympatią.
Następnie dochodzimy do sedna, czyli tego, czym Mawil uwodził już skutecznie i zręcznie czytelników w „Możemy zostać przyjaciółmi”, czyli tego niewygodnego momentu, kiedy bohaterom się wydaje, że w zasadzie, może, sami nie są tego pewni, ale oni sobie coś chyba wyobrażają. Życie, oczywiście, ma zupełnie inne plany i w ostatnim kadrze Super Szarak opuszcza plażę, na której spędził wiele miłych godzin ze swoimi ludzkimi przyjaciółkami. Opuszcza ją jednak triumfalnie, o czym świadczy niecodzienna flaga powiewająca na maszcie jego tratwy.
Mimo wielu podobieństw do poprzednio publikowanych w naszym kraju pozycji tego autora, „Safari na plaży” jest jednak komiksem zupełnie innym. Historia, którą opowiada, jest tu tylko pretekstem do zaprezentowania sytuacji, wygrania pełnej gamy uczuć, postaw i zachowań. Witzel bawi się z historią do bólu banalną, jaką jest efemeryczna, przypadkowa wakacyjna miłość dwójki obcych sobie istot. Jednak mimo że to tylko krótka uwertura, ma siłę symfonii.
Świetny warsztat, umiejętne zastosowanie komiksowych tricków, doskonałe wyczucie tempa i tzw. „flow” opowieści w połączeniu z dość oszczędnym, ale za to bardzo ekspresyjnym stylem graficznym Witzela sprawiają, , że „Safari na plaży” praktycznie czyta się samo. Jak doskonale nakręcony i zmontowany film, także ten komiks, kadr po kadrze, strona po stronie prowadzi i urzeka czytelnika.
A poza tym jak tu można nie kochać komiksu, którego główna bohaterka praktycznie na okrągło biega topless…?
Komiks:
Markus „Mawil” Witzel, „Safari na plaży”, Wydawnictwo „Kultura Gniewu”, 2010
* Bartek Biedrzycki, specjalista IT, twórca, wydawca i miłośnik komiksów, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 92 (42/2010) z 12 października 2010 r.