Paweł Marczewski
Garnitur Ahmadineżada. O „Ajatollah śmie wątpić” Hoomana Majda
„Panie Ahmadineżad, lejmy bo / na trzeźwo masz zanadto inwazyjny ton” namawiał swego czasu raper Łona. Perspektywa alkoholowej libacji z prezydentem Iranu, głęboko wierzącym szyitą, wydaje się mocno nieprawdopodobna. Trudno oczekiwać, by polityk, który przemawiając w ONZ wezwał do jak najszybszego powrotu „ukrytego imama”, odkupiciela mającego pojawić się u kresu dziejów, ochoczo wychylił „polany kielon”. Lektura książki „Ajatollah śmie wątpić” Hoomana Majda przekonuje jednak, że ton irańskiego prezydenta nie jest po prostu „inwazyjny”, ale sporo w nim ironii czytelnej wyłącznie dla ludzi zaznajomionych z irańską tradycją ta’arofu.
Ta’arof, jak informuje czytelników Majd, to tradycyjna forma prowadzenia uprzejmej rozmowy, pełnej uniżania się, błyskotliwych, przesadzonych uwag, a niekiedy złośliwości skrywanych przez kurtuazję. To rodzaj targów a rebours, licytacji na skromność. Krakowskie wydawnictwo Karakter, które opublikowało reporterską książkę mieszkającego na stałe w Stanach Zjednoczonych, lecz pochodzącego z Iranu pisarza, słusznie wskazuje w przesłanej recenzentom nocie, że ta’arof brzmi dla Polaków dziwnie znajomo. Irańczycy wynieśli jednak sztukę wywyższania się przez samouniżenie na poziomy niedosiężne dla polskich koneserów fałszywej skromności i udawanej kurtuazji. Słowna żonglerka, która toczy się w Teheranie każdego dnia między gospodarzami a gośćmi, taksówkarzami a pasażerami, klientami a sprzedawcami nie polega na prostej zasadzie „mówię jedno, myślę drugie”. Chodzi w niej raczej o to, aby to rozmówca nie tylko mówił jedno, ale również myślał i robił drugie (skorzystał z gościny, zapłacił za kurs z naddatkiem, nie targował się przy kupnie towaru).
Hooman Majd tropi przykłady ta’arofu w przemówieniach i wywiadach Ahmadineżada, pokazując twarz irańskiego przywódcy, którą bardzo rzadko oglądają ludzie Zachodu. Prezydent jawi się w jego opisach jako rozmówca wyjątkowo biegły w sztuce ta’arofu, wciągający dziennikarzy w pełne ironii pojedynki słowne i budujący figury retoryczne, które mają dać mu przewagę na arenie międzynarodowej i uznanie wyborców w kraju. Jednym z najlepszych przykładów jest wywiad, którego Ahmadineżad udzielił w telewizji NBC podczas swojej wizyty w USA w 2006 roku. Prowadzący rozmowę dziennikarz Brian Williams pyta prezydenta Iranu, czy chciałby coś zobaczyć w Ameryce. Majd pisze: „Odpowiedź Ahmadineżada była prosta i nonszalancka: »Jasne«. Williams spytał, co konkretnie prezydent chciałby zwiedzić, mając nadzieję na jakąś nieoczekiwaną odpowiedź, na przykład Disneyland. Ahmadineżad nie wyszedł jednak poza ogólniki i na koniec rzucił: Albate, esrari nadarim, co poprawnie przełożono jako »Oczywiście nie nalegam«. Rzeczywiste znaczenie tego zdania – a niuanse w perskim trudno się tłumaczy – było znacznie bliższe powiedzeniu: »Oczywiście, tak naprawdę nie bardzo mi zależy«. Prezydent przyznawał więc, że Ameryka może być ciekawa, ale w sumie zbytnio go nie interesuje, i znalazł sposób, by wyrazić to w sposób grzecznie obraźliwy”.
Przytoczony fragment wskazuje na kilka spraw, które według Majda mają zasadnicze znaczenie dla zrozumienia współczesnego Iranu. Po pierwsze, komunikowanie się na arenie międzynarodowej w sposób „grzecznie obraźliwy” wynika zarówno z tradycyjnej irańskiej retoryki ta’arofu, jak i osobliwego splotu poczucia wyższości i niższości, którego przejawy Majd tropi w szczególnej formie, jaką szyizm przyjął w Iranie, w codziennych zwyczajach mieszkańców kraju oraz ich poglądach na świat i politykę. Po drugie, portret Ahamdineżada odmalowany na stronach „Ajatollah śmie wątpić” nie przedstawia religijnego fanatyka opętanego wizją atomowej zagłady, która przyspieszy nadejście „ostatniego imama”, ale polityka sprytnie komunikującego się z własnymi wyborcami ponad głowami światowych przywódców. Po trzecie, Majd w każdym rozdziale swojej książki udowadnia, że „niuanse w perskim trudno się tłumaczy”. Choć Iran awansował w pewnym momencie na głównego obrońcę interesów świata arabskiego, to szczególny rodzaj religijności, obyczajowości oraz długie i powikłane dzieje perskiej państwowości sprawiają, że Zachód powinien unikać w swoich relacjach z tym krajem jakichkolwiek gotowych formułek i zaciemniających perspektywę uogólnień.
Książka Majda jest wyjątkowa nie tylko z tego względu, że oferuje czytelnikowi wgląd w irańską rzeczywistość za pośrednictwem kogoś, kto jest zakorzeniony w dwóch krajach, kulturach i językach (u jakiego innego autora natkniemy się przy opisie rewolucji islamskiej na aluzję do protest songu Gila Scotta-Herona „Revolution Will Not Be Televised”, ironiczną zarówno wobec ajatollahów, jak i czarnoskórego pieśniarza?). „Ajatollah śmie wątpić” przyciąga również wyczulonym na szczegół spojrzeniem, które łączy żywy opis życia irańskiej ulicy z wnikliwą analizą wizerunku, jaki stworzyły dzisiejsze elity polityczne Teheranu. Garnitur Ahmadineżada, kupiony w tanim sklepie odzieżowym, nie różni się od ubioru mężczyzn z irańskiej klasy pracującej. Uczynić strój aspirującego ludu oficjalnym uniformem przywódcy kraju? Doprawdy, genialne posunięcie polityczne.
Książka:
Hooman Majd, „Ajatollah śmie wątpić”, przeł. Dariusz Żukowski, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2010.
* Paweł Marczewski, historyk idei i socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Przeglądu Politycznego” i redakcji „Kultury Liberalnej”. Dziennikarz „Europy. Miesięcznika Idei”.
„Kultura Liberalna” nr 96 (46/2010) z 9 listopada 2010 r.