Anna Mazgal
Rat, prawie jak art
Kłopot z filmem „Wyjście przez sklep z pamiątkami” Banksy’ego jest taki, że nie jest to w całości jego film. Twórca obrazu staje się bohaterem, bohater twórcą, nie wiadomo kto jest, a kto nie jest artystą, a sam obraz to ściema, bo pierwotnie w ogóle nie miał powstać. Aż dziw bierze, że wychodzi się z kina z poczuciem obejrzenia czegoś istotnego.
Na tym właściwie można by skończyć recenzję filmu, bo więcej szkoda zdradzać. Zresztą trudno zdradzić coś na pewno, bo wszystko, co w „Wyjściu” gra jakąś rolę, za chwilę jest czymś zupełnie innym. To 90 minut ruchomego graffiti Banksy’ego i jeżeli chodzi o zamysł, jest to zdecydowanie jego film.
Kto spodziewa się, że Banksy, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli Street Artu, dokona spektakularnego coming-outu w kwestii tego, jak wygląda i kim naprawdę jest, ten się zawiedzie. Z drugiej strony to, co Banksy mówi, jak formułuje myśli, jak pracuje i co chce nam przez ten obraz przekazać, pokazuje, jakim jest człowiekiem. I mówię to z pełnym przekonaniem: Banksy jest fajnym facetem.
Film, dzięki kompulsywnej pasji nagrywania Thierry’ego Guetty – twórcy pokaźnej części materiału składającego się na „Wyjście” – pokazuje korzenie Street Artu. To sztuka jak żadna inna zasadzająca się na powtarzalności. Ale i na tempie: im szybciej można wykonać skomplikowany wzór, tym lepiej. Skaczemy więc po dachach razem z twórcami, którzy jeszcze kilka lat temu po piracku kolonizowali metropolie za pomocą szablonów i farb w sprayu. Teraz „miejskie szczury” – notabene jeden z głównych motywów prac Banksy’ego – sprzedają swoje prace przez dom aukcyjny Christie’s. Oto na naszych oczach kolejna awangarda przechodzi proces mieszczańskiego udomowienia.
Jednak najciekawsze jest to, czego film nie pokazuje wprost. Na przykład różnica w byciu artystą uciekającym nocą przed policją i licytującym dzieła za 550 tys. dolarów. Czy też powód, dla którego Thierry Guetta może nagrywać wszystkie grafficiarskie legendy po obu stronach Atlantyku, chociaż kilometry taśmy leżą składowane w plastikowych pudełkach, a sam „filmowiec” nigdy ich nie ogląda. Wreszcie, próba odpowiedzi na pytanie o to, kto jest artystą i czy rzeczywiście w czasach, gdy każdy może tworzyć, tak „każdy” nim zostanie? I czy może być to ktoś, kto w sumie nic nie potrafi?
Film zostawia widza z kłębowiskiem pytań, ale i z poczuciem, że szukanie na nie odpowiedzi może być niezwykle ekscytujące. Film może też stanowić przydatny instruktaż dla tych, którym zdarzyło się patrzeć na dzieło współczesnego artysty i myśleć: „ja też mogę zrobić coś takiego”. Ci, którym z całego procesu twórczego najbardziej podoba się bycie artystą, poczują się zachęceni, by spróbować. W nadziei na to, że znajdą się wśród tych nielicznych, którzy – zgodnie z mottem filmu – w świecie, w którym nie ma reguł, złamią je wszystkie.
Film:
„Wyjście przez sklep z pamiątkami” (Exit Through the Gift Shop)
Reż. Banksy
USA/Wielka Brytania 2010
* Anna Mazgal, członkini redakcji „Kultury Liberalnej” oraz ekspertka Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Reprezentuje OFOP w Obywatelskim Forum Legislacji.
„Kultura Liberalna” nr 98 (48/2010) z 23 listopada 2010 r.