Zdarza się jednak, że okazuje się ona zupełnie nieprzydatna, gdy interesujący nas obszar wiedzy na webowej mapie stanowi białą plamę. Tak właśnie jest z powojenną historią Teatru Wielkiego w Warszawie.

Chwile spędzone (zaledwie kilka dni temu) w archiwum, pachnącym starym suchym papierem, już teraz wspominam jako niezwykłe. Dawne czcionki i odręczne dopiski na maszynowym papierze, szuflady pełne czarno-białych zdjęć i skrzypiące szafy z długimi półkami na plakaty – wszystko to zbudowało atmosferę nostalgicznej ciekawości, a znalezienie zabytkowych taśm mogło wywołać jedynie entuzjazm.

Szybko ostudziła go szokująca wiadomość, że w Teatrze taśm tych nie ma na czym odtworzyć. Na szczęście w Polskim Radiu wciąż dostępne są popadające w coraz większą niełaskę szpulowce. Dopiero dzięki nim mogłem usłyszeć dokumentalny zapis „Strasznego Dworu” Stanisława Moniuszki z 20 listopada 1965 roku. Spektakl ten zainaugurował po wojnie działalność nowo odbudowanej sceny. Dziarsko wyłaniająca się z szumu muzyka porywa, zresztą nie tylko dzięki wspaniałej obsadzie (Hiolski!). Intrygują głosy przebijające się z drugiej strony przeznaczonej do nieprofesjonalnego użytku taśmy. Zachwycają entuzjazm i klasa chóru, który z pewnością udźwignąłby nawet ciężar marsza triumfalnego w dniu zjednoczenia Włoch. Italię przywołuję nieprzypadkowo – warszawski Moniuszko bowiem ma w sobie heroiczną nutę Verdiego i figlarność Rossiniego. Mam nadzieję, że zdążymy te nagrania odrestaurować i wydać, bo to prawdziwe skarby!