Platon siada na kamiennym schodku, wykonując w ten sposób następującą drogę lotu mózgu w przestrzeni:
Czy jest to informacja ważna dla filozofii? Już samo używanie różnych „gdybań” na temat „latania mózgu w przestrzeni” wskazuje, iż ważne jest to, że gdzieś tam coś tam kiełkuje, pulsuje i łączy się w znaczenia godne pogodzenia z uwagą myślącego człowieka. Jest tak, że mózg jako centrum dowodzenia zamknięty jest w kostnej puszce, która noszona jest w powietrzu jako szczyt ludzkiego ciała. Mózg w takim ujęciu jest „trawiącą kamerą zdarzeń”. „Myśląc”, w rozumieniu potocznym, zaprzeczamy istocie ruszania się mózgu w przestrzeni. Nasze idee są zamknięte w swoim linearnym przepływie, nie ma pomiędzy nimi świadomości odległości, przesunięcia – jest logika ze swym funkcjonalnym natręctwem – ale i pełnego dobroci pobłażania. Dopiero rysując sobie wypowiedź, poprzez esemesowy gąszcz widzimy, co jest i jak się sprawy mają. „Patrz! To jest wróbel.” W „patrzeniu” zawiera się niesamowita podstawa gestu. „Weź spójrz! O!”. Tylko tyle, tylko tak. Zaczniesz zauważać. Robisz notatkę: ta gałąź, na której siedzi wróbel, porusza się tak:
Wracamy do początku powiedzenia sobie: „patrz! To jest wróbel”. Po „patrz” jest jeszcze „to jest”. Czy mogę powiedzieć zamiast: „to jest”, na przykład: „wsz hli”? Wtedy będzie: „Patrz! Wsz hli wróbel.” Powiedzenie takie ma sens w specyficznej przestrzeni myślowej. W indywidualnym systemie myśli. „Wsz hli” to dźwięki, po prostu brzmienia, które przydać mi się mogą w trakcie koncertu. Jeśli nie jesteś muzykiem, to czy może Ci się to przydać. Tak. To świetny sposób przeciwko sytuacjom stresowym. Wstawiasz świadomie po „patrz” – „wsz hli + machnięcie ręką 30 cm w górę” i kończysz: „wróbel”. To jest „dziwność”. Jak powiedziałem mojemu koledze beatboxerowi, z którym to gram w dziwnym duecie o nazwie „Zooplan”: „dziwność” jest moją drugą religią. Czasami jest tak, że „dziwność” działa, a czasami, że nie. Ważne jest, aby była bezpośrednio zespolona z pojęciem „naturalnie multimedialnej struktury człowieka”. Nabiera wtedy sensu. Znajduje uzasadnienie z dala od odbierania jej jako „głupiej dziwności”. „Bądź sobie teraz dziwny” albo „O! Patrz! On jest dziwny”. Dla ludzi zestresowanych, na przykład dla biznesmenów obracających wielkimi aktywami, proponuję potrenować sobie dziwność w zamkniętych pomieszczeniach. Mogłyby to być profesjonalne kabiny do „robienia dziwności”, gdzie każdy może sobie wejść i pobyć przez 10 minut dziwny. Na ekranie w takiej kabinie pojawiałyby się propozycje różnych dziwnych zachowań do realizacji, specjalnie dopasowanych do stanu użytkownika.
Z mózgu, który jest „trawiącą kamerą zdarzeń”, wystają anteny służące do odbioru rzeczywistości: uszy, nos, oczy, kubki smakowe umieszczone nieco głębiej i decydujące o odbiorze smaku zupy pomidorowej. Tak. Przestrzeń jest złożona, a warunki w niej panujące wskazują na fakt, iż nie da się tego odwrócić. „Warunki” to permanentny stan dynamiki przesunięć punktów, a co za tym idzie – pojęcia prawdy „relacji pomiędzy punktami”. Na co patrzę? To kot. Świetnie, ale jak zacznę wymieniać, z czego się składa, to do jutra nie skończę…
„Kot to zwierzę, kot to ssak,
Gdy na ziemi leży, tak leży na wznak,
To go widzę niczym lecący gadak (czyli gadający),
Tak tak, o tak. Kot ma sierść, 4 łapy, nos, miauczy i tak dalej razy
10000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000”.
Jakie ma to znaczenie dla mnie, dla muzyka? Przede wszystkim determinuje formę utworu, formę wyrazu. Statyczność jest czymś niedopuszczalnym. „Naturalna multimedialność” jest świadomą odpowiedzią na złożoną budowę kota, który oglądany z perspektywy lecącego mózgu ujawnia swoją znaczeniową naturę w 3D. Nie ma takiej możliwości, żeby myśleć o trzech punktach jednocześnie. Jest to problem fizjologiczny. Tak jesteśmy zbudowani. Pozbawieni umiejętności jednoczesnej analizy. To, co możemy, to podjęcie próby symulacji tego, co jednoczesne przez pojęcie przesunięcia i interpretacji zdarzeń. Mózg, niesiony dynamiką ciała, dociera do różnych punktów w przestrzeni i staje się ich analizatorem, centrum interpretacji rozkazującym dotknąć, zagrać, przesunąć lub wyśpiewać dany punkt.
A co jest dziwne? Teoria nieoznaczoności, relacja z innymi planetami, sztuka przedstawiająca jest dziwna i jej relacja wykonawca – odbiorca jest dziwna, grawitacja jest dziwna i jej brak jest dziwny. Jeśli jesteśmy nieadekwatni, testujemy emocjonalne proporcje, używamy ciała, by zerwać z konwencją właściwej, wyprostowanej pozycji – funkcjonalność codzienności przegrywa. Zwycięstwo w tym wypadku traktuję jako odstresowanie, klucz do sensu przestrzeni (oglądanie krzesła od dołu, widzenie drugiej strony kolan, gdy nie jest to potrzebne). Czytanie filozofii na przykład, na przykład drugiego tomu „Świat jako wola i przedstawienie” Artura Schopenhauera z różnych perspektyw, czytanie w 3D też jest dziwne, ale pozwala zrozumieć istotę tekstu. Nie tylko w wersji „to jest to, o co chodziło Arturowi”, ale „Arturowi o coś chodziło, a ja to czytam we właściwym, bo przestrzennym kontekście”.
Grzech lenistwa, rozumiany jako spowodowanie najmniejszego poruszenia, spowodować może natychmiastowe dziwne rozgrzeszenie?
Odbieranie sztuki nie jako prezentacji i przedstawiania, lecz stwarzania możliwości zanurzenia się w niej przez tworzenie metod interaktywności: rzucanie w reprodukcję obrazu Francisa Bacona, obsypywanie się Baconem, jedzenie Bacona, wchodzenie w Bacona, zgniatanie Bacona czy też opowiadanie Bacona.
Dziwne jest to, że nikt mi nigdy nie powiedział: „Nosisz swój mózg”. Co to znaczy „nosić”? Ciągle zmieniasz położenie swojego centrum dowodzenia: 1 metr w dół, gdy coś podnosisz ze stołu; 20 cm zwrot w prawą stronę, gdy słyszysz klakson samochodu. To jest bardzo ważne! To ważne, gdy do góry nogami mówisz swoje imię. Jesteś wtedy w przestrzeni. Zostałeś do niej zaproszony przez swoją „wyjątkową dziwność”.