Jacek Wakar

Kod Bielana

Najważniejsze wydarzenie ostatnich dni? Jedni powiedzą o operacji wojskowej w Libii. Większość wskaże wspaniały koniec kariery Adama Małysza. Nic w tym dziwnego, w końcu przez lata był prawdziwym władcą polskiej masowej wyobraźni.

A co tam panie w polityce, tej w rodzimym wydaniu? Ano groteska, tylko groteska. Życie polityczne upływa pod znakiem błędów ortograficznych prezydenta Bronisława Komorowskiego. Niektórzy wyciągają daleko idące wnioski. Oto Komorowski odkrył już na początku swej kadencji klucz do sukcesu. Stał się prezydentem wszystkich Polaków. Skoro jakieś 90 procent z nich nie umie czytać ze zrozumieniem, on pokazuje, że jest jednym z wielu, nie w głowie mu wywyższanie się. Prezydentura Komorowskiego na naszych oczach staje się wcieleniem ideału równości.

Co dalej? Donald Tusk pisze (dwa razy) do „Gazety Wyborczej”, Jarosław Kaczyński odpowiada premierowi (na razie raz) na łamach „Rzeczpospolitej”. Trzy teksty, przeczytać ich bez bólu zębów niepodobna.

To wszystko jednak nic. Nic z tego nie jest warte wzmianki. Ostatnie dni to bowiem mała epopeja z Adamem Bielanem w roli głównej. W piątek szefowa ugrupowania Polska Jest Najważniejsza Joanna Kluzik-Rostkowska postawiła Bielanowi ultimatum: albo jest z nami, albo knuje z PiS. A wtedy – do widzenia. I dała czas do 16.00. 16.00 minęła, odpowiedź europosła okazała się „niesatysfakcjonująca”, zatem żelazna dama ogłosiła PJN bez Bielana. I się zaczęło. Między migawkami z Libii, najważniejsze stacje nadawały wywiady z wygnańcem. Jego przyjaciel Michał Kamiński hamletyzował jak to on, wskazując na „błąd Joasi”. Bielan Story trwała tak dzień po dniu i kiedy wydawało się, że powoli zgaśnie, wyszło na jaw, że skonstruowana jest niczym najlepszy hollywoodzki thriller. Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie musi rosnąć. Aż do eksplozji.

I nadeszła owa eksplozja. W poniedziałek okazało się, że Adam Bielan ma kody do strony internetowej PJN i nikt z władz, nawet występująca przed kamerami wiceprzewodnicząca Elżbieta Jakubiak, nie ma dostępu do zawartych tam treści. Dramat. Kody odeszły wraz z Bielanem, Bielan przejął PJN w sieci. I nie chce oddać kodów, tego już za wiele! Nic dziwnego, że kolejne naloty na Libię musiały zejść na dalszy plan.

W dodatku Adam Bielan ogłosił, że strona PJN nie jest własnością PJN, ale prywatnych osób, bo PJN jako podmiot polityczny nie istniał aż do poniedziałku, a temu, czego nie ma, niczego nie można zabrać. No i że ma już dosyć tego kabaretu, a tak w ogóle to groteska.

I w tym punkcie musiałem się z nim zgodzić. W programie Tomasza Lisa słyszę parlamentarzystów PiS, z osławionym Ryszardem Benderem, którzy przysłuchują się antysemickiej nagonce pod auspicjami niejakiego Kobylańskiego i ani myślą protestować. W studio ich koledzy Girzyński i Wojciechowski nie mówią nic, chociaż chwilę wcześniej obrażali adwersarzy. A kody PJN są w rękach Bielana. Bielan strażnikiem kodów. Kto je odbije od uzurpatora?

Tak, europoseł trafił w sedno. Polska polityka staje się terytorium groteski, sceną w kabarecie lichego sortu. Nawet najbardziej dramatyczne wydarzenia na zewnątrz tego nie zmieniają. Kody Bielana górą. Takie mamy imponderabilia.

* Jacek Wakar, szef działu Kultura w „Przekroju”.

„Kultura Liberalna” nr 115 (12/2011) z 22 marca 2011 r.