Dorota Piwowarska
Amputacja piersi. Amputacja głosu
Niektórzy teoretycy i badacze kultury twierdzą, że najważniejsze jest doświadczenie. Że jest ono legitymizacją analizy. Że uprawnia do wygłaszania sądów, a bez niego można co najwyżej wznosić piętrowe konstrukcje chwiejnych teorii. Inni skłonni są raczej sądzić, że bezpośrednie przeżycie nie stanowi niezbędnego warunku, a dystans okazuje się nawet pożądany: pozwala dokonać opisu, interpretacji, umożliwia wpisanie zjawiska lub problemu w szerszy kontekst kulturowej opowieści.
Trudno o rozstrzygnięcie. Problem metodologiczny zasadza się na radykalnie odmiennych postawach. Jak zwykle w takich sytuacjach pewnie najrozsądniej byłoby przystać na polubowne „różnie bywa” i skłonić się raczej do rozpatrywania przypadków konkretnych niż formułowania apodyktycznych reguł. Jednak są takie tematy i sytuacje, w których pominięcie doświadczenia, wykluczanie go poza dyskurs, trochę dziwi. Na przykład wtedy, gdy widzi się efektowny i jak zawsze wysmakowany plakat zapraszający do Nowego Wspaniałego Świata na spotkanie poświęcone mastektomii.
Na plakacie pięć nazwisk – moderator i czworo dyskutantów.
Pytania określające temat debaty z pewnością domagają się odpowiedzi. Kim jest kobieta po amputacji? Jaki jest jej status, jak zmienia się i przez co określa się teraz jej seksualność? Odpowiedzi zresztą zapewne częściowo wyłaniają się z filmu dokumentalnego, wokół którego ma ogniskować się dyskusja i którego autorka zapowiedziana została jako jedna z prelegentek. No właśnie: autorka, nie bohaterki.
W gronie tych, którzy będą nad mastektomią obradować, nie ma chyba nikogo, kto miałby ją w polu swojego bezpośredniego doświadczenia. Amputacja piersi bez wątpienia jest doświadczeniem ogromnie trudnym, ale czy amputacja głosu w debacie mającej uchwycić specyfikę tego przeżycia i sytuacji nie jest w jakimś sensie jeszcze bardziej dramatyczna? Czy próbując ukazać temat, sproblematyzować kwestię cielesności – zmieniającej swój kształt i będącej polem zapisu choroby oraz polem negocjacji w sprawie takich kategorii jak kobiecość, zdrowie, seksualność, płeć, norma – nie można by zabiegać o to, by tej problematyzacji dokonały same amazonki, może zainteresowane najbardziej?
Od razu zastrzeżenie: nie chodzi przecież o to, że mówić mogą tylko ci, którzy są w samym środku opisywanego tematu. W ten sposób dałoby się podważyć większość narracji, które składają się na współczesną antropologię, filozofię, socjologię czy etnografię. Pozostaje jednak pytanie: czy w tematach społeczno-kulturowych podmiot musi być zawsze sprowadzany do przedmiotu, brany pod lupę, poddawany uważnemu oglądowi tych, którzy są pewni, że dysponują wystarczającym instrumentarium, pozwalającym bardzo sprawnie dokonać rozbioru każdej, najbardziej czasem skomplikowanej sprawy i umieścić jej kolejne elementy w odpowiednich szufladach, w słoikach pełnych intelektualnej formaliny? A może potrzeba trochę ostrożności po to, by w imię przekraczania linii demarkacyjnej wykluczenia nie tworzyć kolejnych protekcjonalnych podziałów: na opisujących i opisywanych, dysponujących nazwami, definicjami i kryteriami analizy – oraz tych, którzy im podlegają?
Czemu boimy się słuchać o doświadczeniu: zderzać się z jego namacalnością, z nieporadnością języka, który rodzi się ze środka empirii? Choć język ten pewnie nie zawsze dostarczy zgrabnie skrojonych podsumowań, może spowoduje rozsadzenie monolityczności zewnętrznego wywodu? Czego zresztą dyskutującym o mastektomii życzę. Oby doświadczenie przebiło się jednak zza ekranu, na którym wyświetlony zostanie film.
* Dorota Piwowarska, doktorantka w Zakładzie Teatru i Widowisk Instytutu Kultury Polskiej UW, animatorka kultury.
** Tekst prezentuje poglądy Autorki.
„Kultura Liberalna” nr 118 (15/2011) z 12 kwietnia 2011 r.