Szanowni Państwo,

z pojęciem sprawiedliwości społecznej spotykamy się nader często. Bywa chętnie wykorzystywane w medialnych sporach, na sejmowej trybunie, przewija się jako usprawiedliwienie-wytrych dla takich czy innych działań. Niezwykle rzadko jednak zadajemy pytanie o jego źródła. Jakie jest pochodzenie i historia tego pojęcia? Jakim zniekształceniom uległo ono w czasach komunizmu, a jakie konotacje wiązano z nim w ostatnich 20 latach?

Zapraszamy do lektury Tematu Tygodnia poświęconego pojęciu sprawiedliwości społecznej. Łukasz Zweiffel analizuje przede wszystkim pisma Friedricha von Hayeka, prezentuje również sposoby posługiwania się pojęciem przez holenderskie partie. Joanna Mysona Byrska nazywa analizowane dziś pojęcie szczególnie trudnym rodzajem sprawiedliwości i stara się zdefiniować najpoważniejsze problemy, jakie się z nim wiążą. Natomiast Magdalena Żardecka-Nowak wyprowadza pojęcie sprawiedliwości społecznej od Johna Rawlsa i… Emmanuela Lévinasa. Zapraszamy również do lektury „Szybkiego komentarza” – w nim teksty Tadeusza Ciecierskiego oraz Sebastiana Szymańskiego .

Autorką koncepcji numeru jest Magdalena M. Baran.

Niniejszy Temat Tygodnia zapowiada kolejne spotkanie z cyklu „Szkoła myślenia”. W dyskusji „Sprawiedliwość społeczna”, organizowanej przez Instytut Obywatelski, udział wezmą Autorzy tekstów dzisiejszego Tematu Tygodnia oraz Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”. Spotkanie poprowadzi Magdalena M. Baran. Debata już we środę (6 kwietnia), o 17.30 na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, ul. Podchorążych 2, sala 237.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja




1. ŁUKASZ ZWEIFFEL: „Sprawiedliwość społeczna” – ulubiony slogan Czerwonych
2. MAGDALENA ŻARDECKA-NOWAK: Sprawiedliwość – wrażliwość – odpowiedzialność
3. JOANNA MYSONA BYRSKA: Trudny rodzaj sprawiedliwości

 


* * *

Łukasz Zweiffel

„Sprawiedliwość społeczna” – ulubiony slogan Czerwonych*

Sprawiedliwość społeczna jest pojęciem posiadającym zarówno wielu zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników. Ci ostatni uważają, że wystarczy w debacie publicznej używać samego słowa „sprawiedliwość”. Dodawanie do niego przymiotników jest zupełnie niepotrzebne, a nawet celowo wprowadza w błąd. Sugerujemy wtedy, że istnieje jeszcze jakaś inna sprawiedliwość, poza tą „zwyczajną” regulującą relacje międzyludzkie. Używając terminu „sprawiedliwość społeczna”, nie wnosimy też nowych wartości do dyskursu dotyczącego sprawiedliwości (1). Tak przynajmniej uważał Friedrich von Hayek oraz jego liczni zwolennicy. Hayek jako obrońca indywidualizmu i wolnego rynku był przekonany, że sprawiedliwość rozdzielcza (dystrybutywna), którą zestawia on ze sprawiedliwością społeczną, jest zamachem na ludzką wolność. „Bowiem żaden człowiek ani żadna grupa społeczna, nie powinni mieć władzy rozstrzygania o statusie innego człowieka, zasada ta jest podstawowym warunkiem wolności i nie wolno go poświęcać w imię naszego poczucia sprawiedliwości” (2).

Czasy realnego socjalizmu zdawały się w pełni potwierdzać obawy Hayeka. Sprawiedliwość społeczna traktowana była instrumentalnie przez komunistów. Za jeden z najważniejszych jej postulatów uważano zniesienie prywatnej własności środków produkcji i społeczeństwa klasowego. Sprawiedliwość społeczna stała się pożytecznym narzędziem w walce z przeciwnikami ustroju komunistycznego. Wprawdzie komuniści wspominali o odpowiednim do wkładu i efektów pracy podziale wytwarzanych dóbr, o równych prawach obywatelskich i szansach rozwoju osobistego jednostek (3), jednak w praktyce wprowadzanie tych zasad nie wyglądało najlepiej, o czym świadczą liczne wystąpienia robotnicze przeciwko władzy ludowej. Po upadku PRL zaczęto unikać tego terminu, machinalnie wiążąc go z ustrojem komunistycznym. Po zmianach politycznych w 1989 roku nie wiedziano, co zrobić z tym fantem: czy w dyskursie publicznym zrezygnować z używania tego pojęcia, bo to przecież „ulubiony slogan Czerwonych”, czy też znaleźć dla niego nową formułę.

Zapomniano, że o wyzwoleniu z nędzy i ignorancji mówił już w XIX stuleciu liberał John Stuart Mill. Jeszcze wcześniej John Locke twierdził, że Bóg nikomu nie dał takiego prawa do własności, które wyklucza innych, będących w potrzebie. Co oznacza, że prawo własności nie jest nieograniczone (4). W większości państw Europy Zachodniej sprawiedliwość społeczna nie wzbudzała takich negatywnych konotacji.

Przytoczę definicje sprawiedliwości społecznej przedstawicieli czterech partii politycznych królestwa Holandii. Miesiąc temu wysłałem do nich maila z pytaniem, jak definiują sprawiedliwość społeczną (5). Podobnego maila wysłałem do przedstawicieli polskich partii politycznych, ale na nieudzielenie przez nich jakiejkolwiek odpowiedzi miłosiernie spuśćmy zasłonę milczenia.

W konstytucji Holandii nie ma bezpośredniej wzmianki dotyczącej sprawiedliwości społecznej. Jednak w jej pierwszej części można znaleźć zapisy odnoszące się do zasad sprawiedliwości społecznej, takie jak popieranie przez państwo polityki „wystarczającego zatrudnienia”, dystrybucja dobrobytu, prawo do zabezpieczenia socjalnego, dbanie państwa o rozwój społeczny i kulturalny społeczeństwa (6). W holenderskim słowniku internetowym „sprawiedliwość społeczna” (sociale rechtvaardigheid) rozumiana jest jako rezygnacja ze swoich interesów na rzecz dobra wspólnego (7).

Holenderskie partie polityczne różnie definiują sprawiedliwość społeczną. Partia Ludowa na Rzecz Wolności i Demokracji (VVD) uważa, że sprawiedliwość społeczna jest jedną z liberalnych zasad, na której to VVD się opiera: „Sprawiedliwość społeczna oraz wolność, odpowiedzialność, tolerancja oraz równość stanowi serce VVD”. Przedstawiciele Partii Ludowej na Rzecz Wolności i Demokracji są świadomi, że nie da się całkowicie znieść nierówności, ale chcą w miarę możliwości ją eliminować. Dlatego tak ważne jest stworzenie równych szans dla wszystkich. Nie każdy człowiek ma takie same możliwości, ale powinien mieć równe szanse rozwoju. Do tego będą dążyć liberałowie.

Ugrupowanie lewicowe, takie jak Zielona Lewica (GroenLinks, GL), interpretuje sprawiedliwość społeczną jako pewien rodzaj solidarności międzyludzkiej. Oznacza to, że najsilniejsi dźwigają największe obciążenia, które jednak równocześnie są równomiernie rozłożone na pokolenia.

W programie Partii na Rzecz Zwierząt (Partij voor de Dieren) mowa o globalnej sprawiedliwości społecznej, rozumianej jako działanie na rzecz sprawiedliwego podziału zasobów naturalnych, ochrony środowiska, stabilności i bezpieczeństwa na świecie. Działania ludzi powinny być tak ukierunkowane, by chronić słabszych – dotyczy to całego świata przyrody, nie tylko ludzi. Nieco odmienny, bo tylko antropologiczny, punkt widzenia w tej sprawie ma Polityczna Partia Protestantów (Staatkundig Gereformeerde Partij), ugrupowanie chadeckie, skupiające ortodoksyjnych kalwinów. Według nich każdy człowiek powinien być odpowiedzialny za siebie. Dlatego na początku należy samemu szukać wyjścia z trudnych sytuacji życiowych, a dopiero w ostateczności powinno się szukać pomocy u państwa. Nie oznacza to pozostawienia bez pomocy tych, którzy nie dają sobie rady w życiu. Jako chrześcijanie, zwolennicy SGP uważają, że do takiego zachowania zobowiązuje miłość bliźniego. Dlatego nie zawsze muszą obowiązywać prawa rynku, są takie sfery życia społecznego, jak np. służba zdrowia, gdzie rynek nie powinien o wszystkim decydować. Ważną rolę w realizowaniu zasad sprawiedliwości społecznej odgrywa edukacja – to dzięki niej będziemy bardziej polegać na sobie niż na państwie.

Jak widać sprawiedliwość społeczna znalazła swoje miejsce w programach holenderskich partii politycznych. Dotyczy to nie tylko partii lewicowych, ale też liberalnych i wyznaniowych. Dla każdej z nich sprawiedliwość społeczna jest czymś istotnym, choć nie jest rozumiana tak samo.

Jeśli w Holandii liberałowie hasła sprawiedliwości społecznej wypisują na swoich sztandarach, to powstaje pytanie, dlaczego jest ona pojęciem tak mocno krytykowanym, szczególnie w Polsce?

Poza powiązaniem tego terminu z ustrojem komunistycznym, kolejnym błędem jest ograniczanie rozumienia sprawiedliwości społecznej tylko do samego podziału dóbr, zasiłków socjalnych itd. Sprowadzając ją, jak pisał Leszek Kołakowski, do „roszczeń, podnoszonych przez jednostki i całe społeczności, które nie chcą czy nie umieją ponosić odpowiedzialności za własne życie i mniemają, że są upoważnione do życia pasożytniczego, do korzystania z wysiłku innych. Do […] agresywnego żebractwa” (8), zapomina się, że to sprawiedliwość społeczna zakłada, iż istnieje coś takiego, jak wspólny los ludzki, w którym każdy z nas uczestniczy, że sama idea ludzkości ma sens nie tylko jako kategoria zoologiczna, ale również moralna (9). Dlatego jeśli mamy wybierać między „kulawą” sprawiedliwością społeczną a sprawnym socjaldarwinizmem, to przed podjęciem jakiejkolwiek wiążącej decyzji proponuję zainteresowanym krótką wycieczkę na planetę Tranay (10).

Przypisy:

* Tytuł komentarza z bloga Korwin-Mikkego, w: http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Sprawiedliwosc-spoleczna-ulubi,2,ID334832754,n, dostęp 31.03.11.
(1) H. Kaczmarczyk: F.A. Hayek jako krytyk pojęcia sprawiedliwości społecznej, w: http://mises.pl/blog/2010/11/16/h-kaczmarczyk-f-a-hayek-jako-krytyk-pojecia-sprawiedliwosci-spolecznej/, dostęp 31.03.11.
(2) A. Szahaj, M. Jakubowski, „Filozofia polityki”, Warszawa 2005, s. 117.
(3) M. Michalik, „Sprawiedliwość społeczna w socjalizmie i obecne warunki jej realizacji”, Redakcja Publikacji KC PZPR, 1983, s. 25.
(4) J. Locke, „Dwa traktaty o rządzie”, Warszawa 1992, s. 183 i nast.
(5) Odpowiedzi udzielone na maile znajdują się w zbiorach autora.
(6) Konstytucja Holandii, Wyd. Sejmowe, Warszawa 2003, s. 37.
(7) Woorden-boek, sociale rechtvaardigheid, w: http://www.woorden-boek.nl/woord/sociale%20rechtvaardigheid dostęp 31.03.11.
(8) L. Kołakowski, „Moje słuszne poglądy na wszystko”, SIW „Znak”, Kraków 1999, s. 214.
(9) Tamże, s. 215 i dalsze.
(10) Planeta, gdzie obowiązuje wolna gra sił społecznych, rozkwitają inicjatywy indywidualne, a funkcje rządowe sprowadzone zostały do absolutnego minimum. Gdzie za pomocą blastera (pistolet laserowy) dokonuje się rozdziału dóbr bez uciekania się do interwencji administracyjnej, a nawet bez systemu podatkowego, w sposób oparty w całości na wyborze indywidualnym. Szerzej w: R. Sheckley, „Bilet na Tranay”, przeł. St. Czaja, „Amber”, Warszawa 1994., s. 5 i nast.

* Łukasz Zweiffel, doktor politologii.

Do góry

* * *

Magdalena Żardecka-Nowak

Sprawiedliwość – wrażliwość – odpowiedzialność

Nie ma sprawiedliwości innej niż sprawiedliwość społeczna. Sprawiedliwość polega na właściwym ułożeniu relacji między ludźmi, którzy niekiedy bardzo się od siebie różnią. Genialnym teoretykiem był tu Emmanuel Lévinas. Sprawiedliwość umieścił pomiędzy moralnością a polityką. To moralne doświadczenie spotkania twarzą w twarz z drugim człowiekiem ukazuje absolutną wyjątkowość Innego oraz mój bezwzględny obowiązek służenia pomocą. Gdy pojawia się ktoś Trzeci, porządek moralny ulega pewnemu zaburzeniu, ponieważ od tego momentu muszę uruchomić myślenie. Muszę postawić moralnie istotne pytanie: czy Drugi nie jest aby katem, tyranem, oprawcą, krzywdzicielem Trzeciego (albo odwrotnie). W tym momencie nie widzę już absolutnej wyjątkowości Drugiego, któremu muszę służyć ze wszystkich swoich sił, lecz oczywistą (moralną) równość Drugiego i Trzeciego.

Nie wolno mi wraz z Drugim stać się oprawcą Trzeciego (współuczestnikiem zbrodni). Muszę porównywać, rozsądzać, liczyć, rozważać. Muszę też uznać swą własną równość z nimi, a ich moralne zobowiązanie względem mnie określić jako równe zobowiązaniom moim wobec nich (symetria). Sprawiedliwość nie może być kwestią odruchu, uczucia, serca, lecz musi być budowana na bazie naszej moralnej wrażliwości przez (chłodny i kalkulujący) rozum (teoria sprawiedliwości). Jako taka musi nieustannie wnosić korektę zarówno do etyki zatracającej się w poświęceniu, jak i do bezdusznej polityki unicestwiającej wszelką indywidualność i zawsze skłonnej popadać w autorytaryzm i tyranię.

Problem sprawiedliwości rozważano od starożytności. Wyróżniano trzy jej rodzaje: dystrybutywną, korekcyjną i retrybutywną. Pierwsza dotyczy właściwego podziału dóbr oraz obciążeń; druga – wyrównywania losowych upośledzeń, trzecia – wymierzania kary proporcjonalnej do przewinienia. W związku ze sprawiedliwością dystrybutywną dopracowano się w ciągu stuleci kilku formuł, z których każda z osobna jest niezadowalająca, a wszystkie razem – niemożliwe do zastosowania. Obowiązki i wymagania należy dzielić, kierując się zasadą: od każdego według jego urodzenia, tytułów, zaszczytów, stanowisk, urzędów, sił, zdolności, powołania, kwalifikacji i tak dalej. Dobra natomiast należy dzielić zgodnie z zasadą: każdemu według urodzenia, zasług, wkładu pracy, wysiłku, osiągniętych rezultatów, potrzeb, po równo i tak dalej.

Idea tak zwanej sprawiedliwości społecznej związana jest właśnie z koncepcją sprawiedliwości dystrybucyjnej. Jest to jednak idea na wskroś egalitarna, odrzucająca wszelkie formuły arystokratyczne, w świadomości społecznej zbliżająca się do zasady „każdemu po równo”. Jednocześnie jest to idea materialistyczna, która ma na celu usunięcie niesprawiedliwego rozdziału bogactwa i nędzy, przy założeniu, że wszelkie inne różnice wynikają z tej podstawowej nierówności ekonomicznej.

Współczesne rozważania nad kwestią sprawiedliwości przybierają charakter bardzo złożony. Najwybitniejszym teoretykiem sprawiedliwości w XX wieku był John Rawls. Kwestię tę rozważał na trzech równorzędnych płaszczyznach: 1) sprawiedliwość jako równość (bo pod pewnymi względami musimy traktować się nawzajem jako równi – równi sobie obywatele); 2) sprawiedliwość jako prawo do zróżnicowania, odrębności, wyjątkowości, bycia różnym, innym (bo pod pewnymi względami różnimy się od siebie i nieuwzględnianie tych różnic lub ich niwelowanie byłoby niesprawiedliwością); 3) sprawiedliwość jako wspomaganie najgorzej uposażonych, pokrzywdzonych przez los (państwo, w którym niektórzy żyją w nędzy odbierającej godność nie może zostać uznane za sprawiedliwe; wszelka arbitralność, w tym również arbitralność losu, który jednych obdarza majątkiem, zdrowiem, urodą i talentami, a innych przybija biedą, chorobą i cierpieniem jest niesprawiedliwością, którą należy wytrwale korygować; ubóstwo prowadzące do degradacji człowieka nie może być w państwie sprawiedliwym akceptowane, a pomoc nie powinna być uzależniona od tego, czy uznamy czyjeś ubóstwo za zawinione czy niezawinione). Za warunek sprawiedliwości Rawls uznaje bezstronność. Przyrodzony człowiekowi egoizm i brak wrażliwości na cudze cierpienie powinny być eliminowane przez stworzenie odpowiednich procedur. W wyniku analiz Rawls dochodzi do sformułowania zasad sprawiedliwości:

1. Zasada największej równej wolności („Każda osoba ma równy tytuł do w pełni wystarczającego systemu równych praw i wolności, takiego, że da się on pogodzić z takim samym systemem dla wszystkich; a w tym systemie ma być zapewniona autentyczna wartość równych wolności politycznych, i tylko tych wolności” – cytat z „Liberalizmu politycznego”).

2. Zasada dyferencji: a) różnice między ludźmi mogą się pojawiać i być uznane za sprawiedliwe wówczas, gdy łączą się ze stanowiskami i urzędami, do których pretendować może każdy w warunkach równości szans; b) różnice te stają się sprawiedliwe, gdy najubożsi odnoszą z nich najwięcej korzyści – tzn. gdy bogaci odprowadzają podatki proporcjonalne do swoich dochodów, z których udzielana jest pomoc potrzebującym w kolejności odpowiadającej poziomowi ubóstwa. Niewielka kwota odebrana bogatemu nie obniża jego stopy życiowej, a oddana biednemu diametralnie zmienia jego sytuację.

Zaproponowane zasady prowadzą do wizji państwa socjaldemokratycznego, państwa bezpieczeństwa socjalnego. Rawls jest przekonany, że o państwie, w którym pewni ludzie umierają z głodu, skazani są na upokarzającą nędzę, nie mają na nic szans ani nadziei na poprawę losu, nie można powiedzieć, że jest sprawiedliwe. Sprawiedliwość rozpoczyna się od stwarzania względnie równych szans wszystkim (równość w punkcie wyjścia). Państwo Rawlsa jest państwem społecznej solidarności i kooperacji, w którym różnice przekraczające pewną rozsądną miarę są systematycznie zmniejszane przez rozumny system redystrybucji. Rawls podaje zestaw filozoficznych i moralnych powodów, dla których powinniśmy być solidarni z potrzebującymi i zachować społeczną spójność, nawet wbrew rachunkom ekonomicznym.

Do propozycji tej krytycznie odniósł się Robert Nozick. Moralnym fundamentem jego teorii jest koncepcja jednostki jako właściciela. Człowiek jest właścicielem samego siebie, swego życia, zdrowia, swych talentów i pracy; jest też właścicielem tego wszystkiego, co legalnie kupił, odziedziczył, dostał. Istotą niesprawiedliwości jest naruszenie świętych praw własności. Sprawiedliwe państwo stoi na straży prawa – świętego prawa własności. Nikt nie może pozbawiać człowieka tego, co legalnie posiada. Państwo też nie ma takiego prawa. Nakładanie na obywateli podatków oznacza odbieranie im części legalnych dochodów. Jest to rabunek, czyli moralne zło. Nie można powoływać się na współczucie dla biednych i w ten sposób uzasadniać kradzieży. Moralne zło nie może być fundamentem państwa. Sprawiedliwe państwo to państwo minimalne, pełniące rolę nocnego stróża. Takie państwo zakazuje wszelkich zamachów na własność, bo jest to niesprawiedliwe, moralnie naganne. Nie nakazuje natomiast wspomagania biednych. Dobroczynność, współczucie, akcje charytatywne nie należą do porządku sprawiedliwości. Są to czyny piękne i ważne, lecz ponadobowiązkowe. Państwo nie może do nich przymuszać ani nawet zachęcać. Każdy obywatel sam ze swej prywatnej inicjatywy może zdobyć się na czyny wspaniałomyślne i miłosierne, które daleko wykraczają poza porządek sprawiedliwości. Sprawiedliwe państwo Nozicka zezwala zatem na istnienie skrajnych nierówności między ludźmi, nie baczy na arbitralności losu i grę nieszczęśliwych wypadków, ma na względzie wyłącznie legalność wszelkich czynów i transakcji.

Bardzo ważnym głosem w dyskusji nad sprawiedliwością było wystąpienie Michaela Walzera, który stanął w opozycji do koncepcji Rawlsa, ale jeszcze wyraźniej przeciwstawił się teorii Nozicka. Podkreślił, że istnieje wiele różnych, kulturowo uwarunkowanych dóbr (pluralizm), takich jak np. władza, zdrowie, sława, zaszczyty, pieniądze, autorytet, uznanie, wiedza, natchnienie, uzdolnienia, czas wolny, wygoda, bezpieczeństwo itd. Niektóre z nich nie mogą być dystrybuowane (np. wrodzone talenty). Pozostałym odpowiadają osobne zasady dystrybucji, które ukształtowały się historycznie i są akceptowane jako sprawiedliwe. Sprawiedliwość polega na trzymaniu się tych zasad i starannym rozdzielaniu sfer dystrybucji (autonomia); niesprawiedliwość zaś na nierespektowaniu granic między sferami. Istnieją dwa podstawowe zagrożenia dla sprawiedliwości: monopolizacja i dominacja. „Dobro nazywamy dominującym, jeśli jednostki, które je posiadają, mogą, z racji tego właśnie posiadania, rozporządzać szerokim zakresem innych dóbr” („Sfery sprawiedliwości”, s. 32).

Dobro jest zmonopolizowane, ilekroć jedna osoba lub grupa ludzi posiada je na wyłączność i skutecznie strzeże dostępu do niego przed wszelkimi rywalami. Albo określona grupa posiada monopol na pewne dobra i nie dopuszcza do nich innych; albo grupa posiadająca określone dobro zapewnia sobie uprzywilejowany dostęp do wszystkich innych dóbr. Jeżeli monopolizacja dotyczy dobra podstawowego (np. wody na pustyni), to automatycznie pociąga za sobą dominację. Dominacja jest bardzo wyszukanym tworem społecznym, mieszanką rzeczywistości i symboli, dziełem społecznej alchemii. Rzeczywistość społeczna nigdy nie jest do końca stabilna – dominacja okazuje się niepełna, monopol niedoskonały. Gdy niesprawiedliwość rozdziału dóbr staje się rażąca i przestaje być akceptowana, zmiana wydaje się w zasięgu ręki. W czasach kryzysu w przestrzeni społecznej spotykają się ze sobą rywalizujące ekipy magów domagających się dominującej pozycji („Sfery sprawiedliwości”, s. 33).

Walzer buduje zatem swą koncepcję sprawiedliwości jako równości złożonej, kładzie akcent na zmniejszanie (zlikwidowanie) dominacji, ograniczanie monopoli, ochronę pluralizmu i kierowanie się trzema zasadami: wolnej wymiany, zasług i potrzeb. Jednak prawdziwa sprawiedliwość jest przede wszystkim kwestią naszej moralności i nie da się jej zredukować do wymiaru ekonomicznego ani uzasadnić wyłącznie względami utylitarnymi.

* Magdalena Żardecka-Nowak, profesor filozofii, wykłada na Uniwersytecie Rzeszowskim.

Do góry

* * *

Joanna Mysona Byrska

Trudny rodzaj sprawiedliwości

O sprawiedliwości się marzy, do sprawiedliwości się dąży. W kontekście społeczeństwa najbardziej interesującą odmianą sprawiedliwości jest sprawiedliwość społeczna, czyli do społeczeństwa odniesiona – chodzi o sprawiedliwe traktowanie społeczeństwa.

Społeczeństwo to grupa ludzi żyjących na zdefiniowanym administracyjnie terenie (w państwie), których łączy ze sobą zajmowana wspólnie przestrzeń oraz coś więcej: język, tradycja, religia, obyczaj, historia lub wszystkie te elementy razem, przy czym wystarczy jeden z nich, by społeczeństwo mogło się kształtować. Szczególnie dobrze na los społeczeństwa wpływa sytuacja, gdy wykształcone zostaje poczucie dobra wspólnego oraz wspólnoty, która wokół owego dobra wspólnego powstaje – tego, czym zainteresowani są wszyscy niezainteresowani dominacją (1). Po głębszym zastanowieniu można uznać, że wszystkich interesują: bezpieczeństwo, możliwość pracy i rozwoju, jednym słowem tzw. „spokojne życie” i „mała stabilizacja”.

Dla sprawiedliwości społecznej nie bez znaczenia pozostają tzw. więzi społeczne (2), które sięgają do „kultury głębi”, przenikają do sfery życia publicznego i są czymś więcej niż „prywatnymi przekonaniami wiary” (3). W dobrze funkcjonującym społeczeństwie wytwarza się coś, co Ernst-Wolfgang Böckenförde nazywa „zmysłem przynależności” (4), czyli poczucie bycia częścią większej całości, która postrzegana jest jako ważna, i z którą jednostki się identyfikują. Dzięki istnieniu „zmysłu przynależności” społeczeństwa są w stanie prawidłowo funkcjonować.

Każde społeczeństwo w oparciu o wykształcone (lub nie) poczucie dobra wspólnego oraz istniejący „zmysł przynależności” układa stosunki pomiędzy poszczególnymi kategoriami społecznymi, jednostkami oraz grupami (5). Układ ten, niekoniecznie realnie istniejący, staje się punktem odniesienia (kryterium) dla sprawiedliwości społecznej. W takim ujęciu sprawiedliwość społeczna jawi się jako narzędzie do przywracania, odtwarzania lub zachowywania całościowo potraktowanego ładu społecznego, który jest powszechnie (ogólnie) aprobowany, co nie oznacza, że nie istnieją jednostki, które nie zgadzają się z ogólnymi ustaleniami i odbierają je jako nie-sprawiedliwe.

W tekście Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej spotykamy postulat „urzeczywistniania zasad sprawiedliwości społecznej” (6). Jeśli sprawiedliwość społeczna jest terminem języka prawnego, wymaga dokładnego zdefiniowania, aby można się nim było posługiwać podczas działań prawnych. Zygmunt Ziembiński przyjmuje, że zasady sprawiedliwości społecznej, to sposób ukierunkowania działań organów państwa i innych tak, by były zgodne z pewnym wzorcem ułożenia życia społecznego (7). Przy czym wzorzec ten powstaje na skutek realizacji zasad sprawiedliwości społecznej. Poczucie popadania w błędne koło jest złudne. Wspomniany wzorzec ułożenia życia społecznego zbudowany jest m. in. na fundamencie „zmysłu przynależności” oraz poczuciu dobra wspólnego.

Sprawiedliwość społeczną łatwo utożsamić z moralnością solidarystyczną, która nakazuje jednostkom działanie na rzecz dobra ogółu, mimo że ich jednostkowe dobro zupełnie się z nim nie pokrywa (8). Nie oznacza to jednak konieczności zrezygnowania w imię dobra jednostki z realizacji wymagań sprawiedliwości społecznej. Sprawiedliwość społeczna to cnota umiaru wobec wszystkich jednostek, odpowiednie traktowanie wszystkich w jednakowych sytuacjach, przy czym nie można pominąć również interesu ogółu.

Współistnienie w społeczeństwie pozwala na korzystanie z dóbr wspólnych, ale również nakłada na jednostkę obowiązek współtworzenia owych dóbr (9). W tym kontekście pojawia się problem praktyczny: jak sprawiedliwie wynagradzać pełnienie koniecznych funkcji społecznych: nieprzynoszących bezpośrednich materialnych zysków czy wręcz przeciwnie – generujących koszty? Samo podjęcie funkcji społecznej jest zobowiązaniem wobec społeczeństwa i nie zwalnia z niego słaba (nie-sprawiedliwa) płaca. Jest to „szczególny element urzeczywistniania zasad sprawiedliwości społecznej” w odniesieniu do ludzi, którzy mają pełnić swoją powinność niezależnie od rynku pracy czy możliwości strajku lub innego protestu, ze względu na misję wobec społeczeństwa. Interes społeczny w tym wypadku jest ważniejszy niż interes własny.

Typowym problemem sprawiedliwości społecznej jest problem pomocy dla jednostek, które nie potrafią sobie samodzielnie zapewnić minimum socjalnego. Państwo takim jednostkom w imię sprawiedliwości społecznej spieszy z pomocą. Rozdzielane dobra pochodzą z pracy obywateli pracujących i płacących podatki. Jeśli jest ich więcej niż tych, którzy potrzebują pomocy, system działa w miarę sprawnie. Problem stanowi pytanie, do jakiego stopnia jednostka odpowiada za swój los? W praktyce życia państwa jest to zdefiniowane w prowadzonej polityce społecznej – praktycznej realizacji sprawiedliwości społecznej (dostęp do dóbr, świadczenia na rzecz bezrobotnych, system zasiłków itp.).

Sprawiedliwość społeczna wymyka się prostym schematom. Jej praktyczna realizacja zależy od panujących w konkretnym społeczeństwie wyobrażeń na temat sprawiedliwości. Gdy społeczeństwo jest „chore” i przyzwyczajone do otrzymywania dóbr bez ograniczeń, za sam fakt istnienia, sprawiedliwość społeczna może jawić się jako wyciągnięta ręka do zarządzających wspólnymi dobrami. Ale jest to karykaturalna postać sprawiedliwości społecznej.

Przypisy:

(1) I. Shapiro, „Stan teorii demokracji”, przeł. I. Kisilowska, Warszawa 2006.
(2) R. Dahrendorf, „Wolność a więzi społeczne. Uwagi o strukturze pewnej argumentacji”, w: red. K. Michalski, „Społeczeństwo liberalne. Rozmowy w Castel Gandolfo”, wyd. Znak, Kraków 1996, s. 14.
(3) Tamże, s. 16.
(4) E.-W. Böckenförde, „Zmysł przynależności. Wolność, religia i solidarność w zjednoczonej Europie”, w: „Tygodnik Powszechny” 05.15.2004, nr 20 (2862), s. 9-12.
(5) Zygmunt Ziembiński, „Sprawiedliwość społeczna jako pojęcie prawne”, Wyd. Sejmowe, Warszawa 1996, s. 56.
(6) „Art. 2. Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Por. Zygmunt Ziembiński, „Sprawiedliwość społeczna jako pojęcie prawne”, Wyd. Sejmowe, Warszawa 1996, s. 9.
7. Tamże, s. 9.
8. Tamże, s. 12.
9. Tamże, s. 23.

* Joanna Mysona Byrska, doktor filozofii.

Do góry

* * *

„Kultura Liberalna” nr 117 (14/2011) z 5 kwietnia 2011 r.