Jarosław Kuisz

Neo Rauch. Wiedza po eksplozji

„Chciano jak gdyby oderwać miasto od jego przeszłości” – pisał Jerzy Stempowski, oglądając leżące w gruzach centra niemieckich miast. Wracał wciąż do jednego pytania: czy „bez starego Drezna, Monachium i Frankfurtu Niemcy potrafią wrócić do źródeł swej cywilizacji przedbismarckowskiej i do tkwiącej w niej siły odnawiającej?”.

Stempowski zdawał sobie sprawę, iż kultura nigdy nie odnawia się z jednego źródła, i wskazywał jedynie to, które – jak mogło wydawać się admiratorom Jana Sebastiana Bacha czy Johanna Wolfganga Goethego – nie mogło zostać całkowicie zatrute. To właśnie jakość odpowiedzi udzielanych na tak postawione pytanie powinna przyciągać szczególną uwagę.

W pracach najważniejszych niemieckich malarzy współczesnych Historii się nie unika. Tak odmienni od siebie – Sigmar Polke, Jörg Immendorff, Gerhard Richter czy przedstawiciele starej szkoły lipskiej – nie schowali się za jakąś nową wersją „czystego malarstwa”. Czasem może nie wypada korzystać z wolności od mierzenia się z dziejami własnej wspólnoty.

Tym razem mamy szansę na spotkanie z przedstawicielem nowej szkoły lipskiej, celebryty sztuk pięknych, którego płótna w ubiegłym roku z entuzjazmem wystawiano w całych Niemczech.

* * *

Na obrazach Neo Raucha tłoczą się ludzie, zwierzęta i przedmioty z różnych epok. Wrażenie artystycznego pobojowiska poprzedza inne doznania. Jeśli po jednej stronie płótna znajdują się współczesne skrzynki po piwie, to po drugiej stronie zostanie „erudycyjnie” odtworzony męski strój mieszczanina z XIX stulecia. Jeśli pojawia się cokolwiek zabawnego, natychmiast przełamuje to element powagi. Proste klucze, które służą do wyjaśnienia prac zgodnie z panującymi modami, natychmiast stają się bezużyteczne („bo nazizm”, „bo kapitalizm”, „bo neoliberalizm”, „bo feminizm”, „bo ekologia”, „bo post-polityka”… etc.). Niektórzy widzowie w tym miejscu natychmiast podziękują artyście z Lipska. Inni natomiast mają szansę na podjęcie swoistej gry.

Historia to rozwijający się przed przemijającymi oczami kłębek wieczności… To myśl francuskiego intelektualisty, Leona Bloy, ma odtwarzać Neo Rauch. Przewodnicy monachijskiej „Pinakothek der Moderne” przekonywali, że: „skoro przeszłości nie można uznać za byt zamknięty, lecz tylko za fragment teraźniejszości, to »wszystko« na równych prawach może współistnieć na płótnie”.

Przywołanie kultury Weimaru strojem z epoki Goethego i Schillera może bez przesady współistnieć obok bloków z wielkiej płyty z dawnego Karl-Marx Stadt i komiksowych dymków.

„Czy to nie jest fotografia naszej niemieckiej tożsamości…? Czy nie tak właśnie wygląda pamięć współczesnego człowieka o przeszłości? Elementy ważne znajdują się obok banalnych… Brak wyraźnej hierarchii ważności jest naszą lekcją XX wieku”.

Niebezpieczeństwa kryjące się w takim postawieniu sprawy diagnozowano wielokrotnie. Interesujące jest jednak uparte powracanie takiej wizji „kultury po eksplozji”.

„A może to jedyna uczciwa droga do źródeł tradycji, które zamiast reanimacji dawnych hierarchii norm mogą odwdzięczyć się nam odrobiną nadziei…?”.

* * *

Obraz, który wybrano jako emblematyczny dla monachijskiej wystawy, to „Das Wahl” (1998). W „Zachęcie” odpowiednikiem tego płótna byłby „Der Sucher” (1997). Przed jakim wyborem staje artysta? Czego ma poszukiwać?

Trudno spodziewać się oryginalnej odpowiedzi na tak wysłużone pytania. A jednak… Oto dwugłowy malarz w swojej pracowni. „Das Wahl” to, jeśli wierzyć muzealnym interpretacjom, świadome przedstawienie artysty, który nagle stanął wobec decyzji o swoim losie. Czy zostaje pierwszą, trójwymiarową głową, tu: młodym człowiekiem, czy też drugą, w czarnej masce terrorysty (dwa otwory na oczy, jeden na usta), która bez końca odtwarza siebie na dwuwymiarowych płótnach. Biorąc pod uwagę, że dwie głowy wyrastają zawsze z tego samego ciała, skutki rozlania się pop-artu (w najrozmaitszych odsłonach) po świecie, przybierają tu wymiar iście faustowskiego wyboru.

„Czy być kimś na wzór Warhola i Lichtensteina, czy też lepiej od razu zapomnieć o tej perspektywie? Co oznacza „zapomnieć” w czasach sztuki nie-elitarnej? Gdzie przebiegają współcześnie granice, poza którymi poszukiwania własnego stylu i akceptacji ze strony publiczności stają się tylko kopiowaniem siebie?”

O wiążące odpowiedzi na te pytania nie ma powodu się upominać. Neo Rauch także programowo odmawia komentowania treści prac, którym jednak nadaje intrygujące tytuły.

Na płótnach pochodzących ze zjednoczonych Niemczech raczej nie pojawi się powrót do filozofii absolutnego wyboru i absolutyzacji człowieka. Nie plan nimi rządzi, lecz przypadek pojmowany jako „nasza historyczna normalność”.

Jeśli „my, ludzie, jesteśmy zawsze bardziej dziełem naszych przypadków aniżeli naszego wyboru”, to o absolutnym wymiarze naszych decyzji powinniśmy zapomnieć, bo po prostu „jesteśmy istotami skończonymi”* – od lat podkreśla jeden z wpływowych niemieckich filozofów – dla jasności moralnego przekazu, upraszczając swój język. Nic dziwnego, że i u Neo Raucha moment wyboru zostaje „tylko” zatrzymany w czasie. Pytanie o konformizm, który popłaca, wprowadza co najwyżej tylko przez chwilę element podenerwowania. Oszałamiający sukces finansowy artysty otwiera zaś pole kolejnej dwuznaczności, a może tylko ujawnia nieadekwatność pojęć, którymi sami artyści usiłują opowiedzieć coś o świecie.

* * *

Wizualnie każda interpretacja jest przełamana, przecięta nieoczekiwaną asocjacją, przechodzi w swoje przeciwieństwo. Jak względna nowość każdego dzieła, które zaczepione w przeszłości, zanurza się w kłamstwie, gdy udaje, że „tak nie jest”, ale i wtedy, gdy udaje, że „tylko tak jest”.

Taka poetyka może być pociągająca dla współczesnego widza. Nie wymaga od niego żadnej jednoznaczności, nie wymaga opowiedzenia się po którejkolwiek ze stron jakiegokolwiek sporu. Podtrzymuje jedynie te wątpliwości, które przed Neo Rauchem zostały w humanistyce rozsiane szerokim gestem. Może to dostateczne zadanie dla artysty w czasach demokracji? Ikonografia bezpieczna, przekaz niejasny?

Sztuka artysty z Lipska może być odebrana jako malarska szarada i pretekst do większej otwartości na Historię… Stanów lękowych czy skandalu raczej nie sprowokuje. Pomimo rozsianych to tu, to tam fragmentów zbroi czy mieszczańskich fraków powiązania ze „starym Dreznem, Monachium i Frankfurtem”, o które pytał Stempowski, wydają się w niej niekonieczne. Zjednoczone Niemcy nie mogą na poważnie szukać źródeł swej cywilizacji w epoce przedbismarckowskiej. Odnawiające siły mogą brać się z przemyśleń na temat katastrofy, która, jak po eksplozji, rozrzuciła ich wcześniejsze metafory, skojarzenia i hierarchie. Jeden zestaw bibelotów może zostać zastąpiony następnym. Żabot  mundurem, aparat fotograficzny – gitarą, łapy Kaczora Donalda – …

I tylko przy niektórych płótnach pojawia się męcząca wątpliwość. Ciężar odpowiedzi na zasugerowane problemy Neo Rauch przesunął na widzów z taką mocą, jakby jemu samemu w ostatecznym rozrachunku chodziło tylko o problemy z zakresu estetyki.

* * *

Cytat:

 

* O. Marquard, „Apologia przypadkowości”, Warszawa 1994, s. 136.

Wystawa:

 

Neo Rauch, „Begleiter”.
„Zachęta”, Warszawa (do 15 maja 2011)

oraz

„Pinakothek der Moderne”, Monachium (20.04.-15.08.2010).
„Museum der bildenen Kunste”, Lipsk (18.04.-15.08.2010).

** Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

* * *

UWAGA:

Zapraszamy na poświęcone Neo Rauchowi spotkanie w warszawskiej „Zachęcie”, które odbędzie się 5 maja o godz. 18.00. Czytaj więcej: [link].

„Kultura Liberalna” nr 121 (18/2011) z 3 maja 2011 r.