Katarzyna Kazimierowska

Nieokrzesany Europejczyk vs. american dream. Dominique Strauss-Kahn oskarżony o gwałt

Incydent, który we Francji komentowano by pewnie z uśmieszkiem w kuluarach instytucji politycznych, w Stanach nie zostawił na winnym – Dominique Strauss-Kahnie – suchej nitki. Medialne tsunami postawiło świat w osłupienie, a Francję zastało z pokerową twarzą Sarkozy’ego. Tylko co stało się z pokojówką?

To dopiero historia – skuteczny i poważany szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Doktor Jekyll światowego systemu ekonomicznego, od którego snu zależy wysokość wskaźników indeksów giełdowych, w nowojorskim hotelu – jak twierdzi prokuratura – pokazał oblicze Mr. Hyde’a. Miał zaatakować swoją mocno już nadwyrężoną zębem czasu nagością 32-letnią kobietę, która spokojnie mogłaby być jego córką. A gdy oferta dobrowolnego seksu w ramionach starszego i – powiedzmy to wprost – mocno nieatrakcyjnego pana nie spotkała się z pozytywnym przyjęciem, miał próbować wymusić przyjemność siłą. Nie udało się. Dziewczyna uciekła, a nowojorskie służby skutecznie zadziałały skutecznie. Dominique został aresztowany w klasie biznes samolotu w drodze do bezpiecznej Francji, gdzie incydent zostałby może skwitowany kwaśnym uśmiechem.

W mediach już nazywany jest Bestią, a w kolejnych wypowiedziach słychać słowa na temat jego nieposkromionego apetytu seksualnego. Z jednej strony mówi się o międzynarodowym skandalu obyczajowym, który ma swoje podłoże ekonomiczne i polityczne, z drugiej – o prowokacji, za pomocą której wrogowie Strauss-Kahna mieliby się go pozbyć.

Jeśli wszystko to okaże się prawdą,  Dominique straci stanowisko szefa MFW, na które latami pracował. Straci też szansę na udział, a tym bardziej zwycięstwo w wyborach prezydenckich we Francji, choć otwarcie mówiło się, że wygraną ma w kieszeni, bo posiada charyzmę, skuteczność i rzetelność, cechy, których zabrakło Nicolasowi Sarkozy’emu. Nawet jeśli sprawa próby gwałtu na pokojówce rozejdzie się po kościach, to w międzyczasie media wyciągną tyle brudów na temat Dominika, że przykryją one ostatni występek. A jest tego trochę w śmietniku. Już teraz wyszedł na jaw jego romans sprzed kilku lat ze swoją podwładną. Chwilę później dziennikarka jednej z francuskich gazet, Tristane Banon, publicznie stwierdziła, że Strauss-Kahnie próbował ją zgwałcić. Jednak żaden z incydentów nie odbił się we Francji większym echem. Wydaje się, że we Francji zarówno politycy jak i opinia publiczna, pobłażliwie patrzą na takie wydarzenia. Stawia ich to w jednym szeregu z nami samymi – by przypomnieć tylko proces Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego, czy poklepywanie po pupie tłumaczki przez jednego z polityków podczas dyplomatycznej wizyty. Ani na Francuzach, ani Polakach termin „molestowanie seksualne” nie robi specjalnego wrażenia ).

Na szczęście, robi na Amerykanach. Dominique Strauss-Kahn zadarł nie z tą pokojówką co trzeba. W Ameryce dzieci od małego uczone są co to znaczy zły dotyk, a studentki gotowe pozwać profesorów za zezowanie na ich dekolty podczas wykładu. Mężczyźni boją się przepuszczać kobiety w drzwiach, by nie zostali oskarżeni o molestowanie seksualne. A tu proszę, przyjeżdża francuski kogucik, i mimo szlachetnie przyprószonych siwizną skroni, dobiera się do amerykańskiej córy. Nieokrzesany Europejczyk kładzie łapy na american dream. Nie wiem, czy czytelnicy dostrzegają szalenie atrakcyjną filmowość tej sytuacji. Przypomina mi się scena z angielskiej komedii „Love Actually”, gdy amerykański prezydent, grany przy Billy’ego Boba Thortona próbuje dobrać się do asystentki premiera brytyjskiego (w tej roli Hugh Grant). To wystarcza, by Anglia, ustami Granta, oficjalnie sprzeciwiła się Stanom Zjednoczonym. Historia z pokojówką nie wpłynie raczej na stosunki dyplomatyczne obu krajów, ale pokazuje, jak działa amerykańskie prawo, bezwzględne także dla wysokiej rangi dyplomatów. Nie wyobrażam sobie równie optymistycznego scenariusza we Francji. W Polsce tym bardziej: zanim pokojówka wypłakałaby się kierownikowi hotelu, ten albo kazałby jej siedzieć cicho, bo nie wypada opowiadać głupot. A jeśli skierowałby sprawę do policji, to zanim chłopaki z Pałacu Mostowskich przebiliby się przez korki na Okęcie, Dominique już jadłby obiad ze swoją żoną w Paryżu…

Ciekawi mnie teraz los pokojówki. Wiadomo, że wskazała Straussa-Kahna na fotografii jako sprawcę czynu. Wiadomo, że pilnują jej służby policyjne. Czy dojdzie do rozprawy: pokojówka kontra szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego? Czy potem pokojówka napisze książkę o tej ważącej na jej życiu godzinie z francuskim satyrem i zbije fortunę? Czy zadziała ponownie cudowna machina amerykańskiego snu? I co na to wszystko Francuzi, którzy właśnie stracili szansę na niewątpliwie lepszą prezydenturę? Nowojorski kopciuszek postawi złego francuskiego księcia przed sądem, a ucierpi na tym cały naród? Oby nie doszło do kolejnego kryzysu ekonomicznego, bo kto sieje wiatr, ten zbiera burzę…

* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Cwiszn”, redaktorka RPN. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

„Kultura Liberalna” nr 122 (19/2011) z 10 maja 2011 r.