Paweł Marczewski
Most bez samobójców. O „Moście” Geerta Maka
Skoro najsłynniejszy most Stambułu, łączący brzegi zatoki Złoty Róg Most Galata, rządzi się swoimi prawami, to zrozumiałe, że ma również swój własny komisariat policji. Pracujący tam stróże prawa muszą orientować się w sieciach zależności między rezydującymi na moście handlarzami, złodziejaszkami, wędkarzami, restauratorami. Owe sieci bywają czasem równie poplątane, co żyłki zwisające z setek wędek zarzuconych ponad poręczą i niknących w wodach Złotego Rogu.
Geert Mak, autor eseju-reportażu o Moście Galata, zatytułowanego po prostu „Most”, w rozmowie z jednym z policjantów dowiedział się rzeczy zastanawiającej: „ – Nikt nigdy nie skacze przez poręcz? – Skaczą z innych mostów, ale nie z tego”. Słynne mosty na ogół przyciągają samobójców, o czym mogli się przekonać widzowie wyreżyserowanego przez Erica Steela głośnego dokumentu „The Bridge” (http://www.imdb.com/title/tt0799954/), opowiadającego o Moście Golden Gate w San Francisco. Jeśli jednak wierzyć policjantowi, z którym rozmawiał Geert Mak, Most Galata jest inny. Być może kręcący się po nim ludzie są zbyt zajęci codzienną walką o byt, by gruntownie rozważyć perspektywę rzucenia się w ciemnoszare wody zatoki. A może po prostu dostęp do poręczy blokują dziesiątki wędkarzy.
Niewykluczone jednak, że chodzi o coś jeszcze innego. Z dziesiątek rozmów, jakie Geert Mak odbył z ludźmi handlującymi, wędkującymi i kradnącymi na moście, wyłania się nie tylko obraz szczególnego mikrospołeczeństwa, ale również zapis pewnego nastawienia do świata. Chociaż rezydenci mostu nie mają nic lub mają bardzo niewiele i ledwo wiążą koniec z końcem, nigdy ostatecznie się nie poddają. Owszem, narzekają na swój los, czasem próbują oszukiwać samych siebie, łudząc się perspektywą niespodziewanego bogactwa lub dalekiej podróży. Niekiedy robią głupstwa, tracąc tę odrobinę majątku, którą udało im się zgromadzić handlując sznurowadłami czy używanymi książkami. Nigdy jednak nie przestają walczyć, choćby walka oznaczała mało spektakularne wystawanie po kilkanaście godzin dziennie z wędką w dłoniach i uporczywe wpatrywanie się w taflę wody. Chociaż Geert Mak nie zna tureckiego i jego książka zapewne zawdzięcza bardzo wiele pomocy, jaką autor dostał od swojego przyjaciela i tłumacza Onura Zora (żal, że poświęcono mu jedynie serdeczne, choć krótkie podziękowania na końcu), to udało mu się uniknąć pułapki wejścia w rolę podglądacza, przechodnia traktującego mijanych ludzi wyłącznie jako źródło anegdot. Pod piórem Maka napotkani na moście rozmówcy stają się pełnokrwistymi bohaterami opowieści o współczesnej Turcji.
Chociaż autor deklaruje w pierwszym rozdziale, że „most ma przede wszystkim własną osobowość” i na tym należy poprzestać, wystrzegając się pełnego utożsamienia go z całym miastem lub krajem, to ostatecznie – czego należało się zapewne spodziewać – na tym nie poprzestaje. Wyławia spośród zaludniającego most tłumu pojedynczych ludzi, towarzyszy im, wypytuje o codzienne troski, ale dostarcza również czytelnikom wypisów z lektur obowiązkowych na temat Stambułu – książek Pierre’a Loti, Edmunda de Amicisa, Orhana Pamuka. Owszem, zgodnie z początkową deklaracją opisuje szczególną, własną osobowość Mostu Galata, ale jednocześnie stara się dociec, w jakim stopniu jest ona odbiciem przemian historycznych i kulturowych zachodzących w całej Turcji. Takie paralele są uzasadnione co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze, most był rekonstruowany przy użyciu coraz to nowych technologii w momentach przełomowych dla historii kraju. Jego kolejne „wersje” są więc niejako kolejnymi wcieleniami Stambułu, te zaś wiele mówią o kolejnych etapach w dziejach Turcji. Kiedy Mak rusza wzdłuż brzegu, by odnaleźć resztki starej konstrukcji mostu wzniesionej jeszcze przed I wojną światową, w apogeum przyjaźni turecko-niemieckiej, przez firmę „Vereinigte Maschiner Fabriken, Augsburg- Nürnberg”, jest to swoista podróż w czasie.
Po drugie, hierarchia i podziały zawodowe na moście odzwierciedlają geograficzne i społeczne zróżnicowanie całego kraju. Mak relacjonuje za sędziwym handlarzem książkami zasady „ekonomicznej filaryzacji życia na moście”: „(…) wszyscy sprzedawcy ryb pochodzą z miasta Erzincan na wschodzie Turcji. Nie można sprzedawać ryb na moście, jeśli nie pochodzi się z tego miasta. Większość zawodowych wędkarzy pochodzi z Trabzonu nad Morzem Czarnym. Z kolei przybory wędkarskie sprzedawane są przez przybyszy z Kastamonu, nie wolno z nimi konkurować. Kurdowie nawet nie mają co próbować otwierać kramów ze smażonymi rybami, to jest zajęcie zarezerwowane dla innej grupy. Mogą za to sprzedawać papierosy”.
Poza uporządkowaniem działalności handlowej w filary, skupiające mieszkańców tych samych miast czy regionów lub przedstawicieli jednej grupy etnicznej, miejsce w szczególnym systemie społeczno-ekonomicznym mostu wyznaczane jest przez jeszcze jeden, zupełnie nowoczesny czynnik – dostęp do telefonu komórkowego. Jak pisze Mak, „komórka wielokrotnie poszerza sieć klientów, a tym samym zwiększa szanse na udany interes, a być może kiedyś, w końcu, na wielkie szczęście”. A zatem na stare, tradycyjne podziały nakładają się na moście zupełnie inne, przyniesione przez nowoczesność – tak jak w całej Turcji i zapewne w każdym kraju szukającym własnego pomysłu na modernizację.
Geert Mak za motto swojej książki przyjął dwa wersy z wiersza tureckiego poety Saita Faika Abasaiyanika: „Most nie jest do zawierania przyjaźni; / Most jest po to, by z niego patrzeć”. Na szczęście nie pozostał wierny tym zaleceniom. Bez przyjaźni tłumacza oraz pracujących na moście handlarzy, wędkarzy i drobnych cwaniaczków mógłby co najwyżej dać czytelnikom kilka mniej lub bardziej trafnych obserwacji życia na moście, okraszonych lepiej lub gorzej dobranymi cytatami z klasycznych pozycji na temat Stambułu. Wydaje się być świadom długu, który zaciągnął u swoich przyjaciół z Mostu Galata. Zrewanżował im się, pisząc o nich uczciwą, nasyconą szczegółami książkę, odmalowującą również szerszy kontekst ich codziennych zmagań.
Książka:
Geert Mak, „Most”, przeł. Małgorzata Diederen-Woźniak, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.
* Paweł Marczewski, historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Kultury Liberalnej” i „Przeglądu Politycznego”. Dziennikarz „Europy. Magazynu idei”.
„Kultura Liberalna” r 123 (20/2011) z 17 maja 2011 r.