Paweł Śpiewak

Biblioteka pamięci

Środowisko kultury odniosło pewien finansowy sukces. W miniony weekend podpisana została z premierem pierwsza od trzydziestu lat umowa społeczna.

Jest o co się dopominać, bo brakuje pieniędzy na wszystko: od honorariów w pismach sponsorowanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego po biblioteki i teatry. Przeciętne dochody twórców są fatalne i z całą pewnością można mówić o stale postępującej degradacji finansowej środowisk kultury. Start młodych twórców jest wyjątkowo trudny. Tym ważniejsze jest w tej sytuacji przemyślenie, jak i na co te środki finansowe przeznaczać.

Najmniej efektywną formą są wszelkie wyjątkowo kosztowne kongresy kultury – nic z nich nie wynika. Zarabiają na tym tylko hotelarze. Nie bardzo widzę też powody, by urządzać Rok Miłosza i podobnie huczne imprezy. Coś w tym jest akcyjno-wydarzeniowego: niby się dzieje, ale na tym nie sposób budować trwałej tkanki kulturowej. Poza tym ograniczenie perspektywy myślenia o kulturze do nawet trzech czy czterech wybitnych twórców nie jest ani uzasadnione, ani słuszne.

Kolejnych pomysłów na wydawanie pieniędzy jest i będzie bez liku.

Mam jedną, skromną propozycję. Marzy mi się biblioteka przywracająca obecność poetów, krytyków, prozaików polskich, którzy zostali zapomniani. Tych książek z pewnością komercyjne wydawnictwa nie będą publikować. (Wyjątkami są Biuro Literackie z Wrocławia, które wydało w nowych wyborach wiersze Adama Ważyka i Władysława Broniewskiego, oraz Instytut Mikołowski). Jako wydawcę polecałbym PIW, wielce zasłużony dom wydawniczy, któremu teraz grozi bankructwo. Niegdyś miał świetny zespół redakcyjny.

Myślę tu o serii wydawniczej prezentującej twórców dzisiaj zapomnianych, często niedocenionych, o których nierzadko nie ma się nawet kto upominać. Od lat nie wyszedł zbiór wierszy Arnolda Słuckiego, poety, którego „Biografia anioła” nie istnieje w obiegu literackim. Należy powrócić wiersze Juliana Przybosia, Stanisława Jerzego Leca, Jana Śpiewaka, Stanisława Grochowiaka, Stanisława Wygodzkiego. Zapomniane są eseje Romana Zimanda, Jerzego Zawieyskiego czy Jana Józefa Szczepańskiego. Lista twórców nieobecnych jest bardzo długa. Takie książki nie znajdą łatwo nabywców. Powinny trafiać do bibliotek. Mogą być rozprowadzane w postaci e-bookowej. Rzecz może dotyczyć nie tylko książek, ale i głosów poetów. Przed wieloma laty Polskie Nagrania wydały serię „Poeci mówią”. Sami czytali wybrane przez siebie utwory. Duże zbiory nagrań tego rodzaju ma zapewne Polskie Radio. Warto przejrzeć archiwum i wydać tego rodzaju zapisy.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma szanse słowa „dziedzictwo” oraz „pamięć” uczynić czymś realnym. Moim zdaniem warto o tym myśleć.

* Paweł Śpiewak, profesor socjologii.

„Kultura Liberalna” nr 123(20/2011) z 17 maja 2011 r.