Jutta Wiedmann

Po aferze Guttenberga. Niemieccy politycy i ich doktoraty

Silvana Koch-Mehrin i Jorgo Chatzimarkakis to posłowie niemieckiej partii liberalnej w Parlamencie Europejskim. Matthias Pröfrock jest posłem CDU w Landtagu Badenii-Wirtembergii. A Veronica Saß to prawniczka z Monachium i córka byłego premiera Bawarii, Edmunda Stoibera. Dzieli ich wiele, ale łączy przynajmniej jedno: wszyscy do niedawna nosili tytuł doktora, ale utracili go, po tym jak ujawniono, że znaczną część swoich prac doktorskich skopiowali od innych autorów, w wyniku czego ich uniwersytety zadecydowały o odebraniu im tytułu.

W Niemczech narodziła się właśnie nowa „dyscyplina sportowa”, uprawiana w internecie przez licznych anonimowych aktywistów. Polega ona na tym, by w bibliotekach niemieckich uniwersytetów skanować prace doktorskie polityków i osób zajmujących ważne pozycje w sferze publicznej, a następnie wspólnymi siłami na forach internetowych analizować je strona po stronie w poszukiwaniu plagiatów. Jak do tej pory procedura zakończyła się „sukcesem” w ośmiu wypadkach i to nie licząc najsłynniejszej rozprawy doktorskiej byłego ministra obrony Karla Theodora zu Guttenberga, od której wszystko się zaczęło. Niezwykle popularny w Niemczech Guttenberg (typowany nawet na przyszłego kanclerza) musiał się w marcu podać do dymisji, po tym jak ujawniono, że na 371 stronach jego dysertacji (liczącej 393 stron) znalazły się fragmenty nieoznaczone jako cytaty z innych autorów.

Niemieccy tropiciele plagiatów pracują anonimowo: nie wiadomo, kto ukrywa się za stroną internetową www.vroniplag.wikia.com („Vroni” to bawarskie zdrobnienie imienia Veronica, nawiązujące do przypadku Veroniki Saß), jednak ich wpływ jest znaczący. Wprawdzie jak dotąd tylko Karl Theodor zu Guttenberg musiał się podać do dymisji, ale ośmiu innych plagiatorów, którzy już utracili tytuł doktora, rozpaczliwie walczy o zachowanie swoich pozycji politycznych i reputacji.

Tropiciele plagiatów zatrzęśli niemiecką sferą polityczną, ale ich metody działania budzą kontrowersje. Podczas gdy środowisko naukowe w większości ocenia je pozytywnie, niektórzy krytykują autorów projektu „vroniplag” za to, że działają anonimowo.

Pewne wątpliwości budzi również to, że do tej pory oszustwa udowodniono wyłącznie politykom z partii konserwatywnych i liberalnych. O plagiatach wśród polityków SPD i Partii Zielonych jak na razie nie słychać, co dla niektórych komentatorów jest dowodem na wyraźne preferencje polityczne autorów strony. Jak podsumowuje Hugo Müller-Vogg w miesięczniku „Cicero”: „Chociaż plagiatowa policja wykonuje słuszną pracę, fakt, iż zawsze występuje zamaskowana, że strzela tylko z ukrycia i tylko w jednym kierunku, podważa wartość jej działań”.

Jak oceniać działania „plagiatowej policji”? Chyba jest jeszcze za wcześnie, by wydać ostateczny wyrok. Musimy poczekać na kolejne efekty jej prac – od tego, jak wielu niemieckich polityków zostanie jeszcze pozbawionych tytułu doktora i jakie opcje polityczne będą oni reprezentować, zależy dalszy kierunek dyskusji na temat plagiatów. Możliwe, że wkrótce będziemy świadkami ogólnonarodowej debaty na temat jakości doktoratów pisanych przez osoby, które nie mają zamiaru kontynuować pracy naukowej, a chcą jedynie uzyskać prestiżowy tytuł.

Wątpliwości nie ulega jedno: reputacja tytułu doktora (który w Niemczech może być nawet wpisany do dowodu osobistego) w ostatnich miesiącach znacznie już ucierpiała.

* Jutta Wiedmann, politolożka, koordynator projektu „Kultura pamięci XX wieku w Polsce i w Niemczech” 2008-2009.

„Kultura Liberalna” nr 133 (30/2011) z 26 lipca 2011 r.