Magdalena M. Baran

České odchodu do důchodu

Język połamać sobie można. Tymczasem Czech przechodzi na emeryturę. Jednak planuje ją za… dziesięciolecia. Dziś ma nieco łatwiej – choć system prosty, to pogmatwany, ale pracującym przez całe życie obywatelom nie odmawia comiesięcznych wypłat. Nie wiadomo jednak, jak będzie sobie radzić pokolenie ich dzieci i wnuków, których nowe prawo emerytalne (uchwalone w ostatni piątek po ponad 70 latach obowiązywania poprzedniego systemu) namawia do zmiany sposobu oszczędzania. Idźmy jednak po kolei.

Już półtora roku temu minister finansów poprzedniego czeskiego rządu, Eduard Janota, grzmiał, że niebawem coraz bardziej starzejącemu się społeczeństwu zabraknie pieniędzy na wypłatę emerytur. Jeszcze w grudniu 2009 roku ostrzegał parlament swojego kraju przed uchwaleniem zbyt optymistycznego, by nie powiedzieć – populistycznego, przedwyborczego budżetu. Ten jednak nie podziałał na Czechów jak wyborcza kiełbasa. Wręcz przeciwnie, w wiosennych wyborach w 2010 roku swoje losy zdecydowali się powierzyć centroprawicowej koalicji. Konserwatyści przegrali, tekę premiera otrzymał wówczas Petr Nečas, zaś spadek w postaci ministerstwa finansów odziedziczył Miroslav Kalousek. Pozostawiono mu również nader realne ostrzeżenie Janoty, że w roku 2010 wydatki na emerytury i renty okażą się wyższe niż wpływy od dochodów z ubezpieczenia socjalnego. Tak też się stało – deficyt czeskiego zakładu ubezpieczeń szacuje się bowiem (na koniec 2011 roku) na 1,3 mld euro. Przemęczony i zadłużony system nie daje już rady. A potrzeby rosną.

Panujący w Europie kryzys nie posłużył czeskiej gospodarce, powodując nie tylko spadek zysków firm, ale i wzrost bezrobocia, a zatem i konieczność „obsługi” rzesz nowych bezrobotnych. Do tego jeszcze emerytury – nie tylko te czeskie, ale i czechosłowackie, sprawiające rządowi niemniejszy kłopot. Na pierwszy ogień poszły dodatki do emerytur wypłacane do niedawna Czechom pracującym w czasach istnienia Czechosłowacji na terenie dzisiejszej Słowacji i z tego tytułu otrzymującym niższe emerytury (średnia różnica wynosi tu około 2 tys. CZK). Problem, nad którym wciąż głowi się czeski rząd, został rozwiązany niejako odgórnie. Emerytalne dopłaty, wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, zostały bowiem uznane za przejaw dyskryminacji. Przecież skoro rząd dopłaca Czechom, czemu nie dopłaci też Słowakom pracującym niegdyś na terenie Czech. A co z innymi nacjami? Wydawać by się mogło, że z czerwcowego wyroku Strasburskiego sądu będzie… czysty zysk.

Jednocześnie przyciśnięci do muru Czesi podjęli w końcu niełatwą decyzję o zmianie systemu emerytalnego. „Zmiana”… wielkie słowo. Oto bowiem drugi filar stać się ma dla osób kończących 35. rok życia nie obowiązkiem, ale dobrowolnym wyborem. Zatem: stary czy nowy system? W dodatku jest to droga bez powrotu, reforma nie daje bowiem możliwości zmiany decyzji. Orzech niełatwy do zgryzienia, podczas gdy wyszehradzcy sąsiedzi ograniczają, bądź zupełnie odchodzą od takich systemów.

Chwiejność filarów? Dlatego też, jak notuje publicysta Gazety Wyborczej, czeski drugi filar ma być mocno ograniczony. 3 proc. z 28 proc. pensji brutto oraz 2 proc., które każdy ma systemowi oddać od siebie – sumy niezbyt imponujące. Nadzieja na przyzwoite emerytury – rzecz jasna przy pomyślnych finansowych wiatrach – tylko dla dziś emerytalnie najmłodszych. Na dodatek dobrowolność, czyli zagrożenie, że dla niezbyt przepadających za innowacjami Czechów reforma systemu emerytalnego może niewiele zmienić. Stałość, jak powiedział mi dziś zaprzyjaźniony młody czeski intelektualista, jest bezpieczniejsza. I spokojniejsza. Reformę czeka jeszcze głosowanie w senacie. Tam jednak większość ma lewica, która nie ukrywa, że szykuje się na jej odrzucenie. Nečas może spodziewać się zatem następnej porażki. Kolejni Czesi spokojnie przejdą na emeryturę i pewnie będą trochę utyskiwać. Ale przecież łatwiej nic nie zmieniać?

* Magdalena M. Baran, publicystka „Kultury Liberalnej”, koordynator projektów Instytutu Obywatelskiego. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 140 (37/2011) z 13 września 2011 r.