Jarosław Kuisz
Najlepszy poeta wśród notariuszy
(uwagi na marginesie wznowienia „Szkiców literackich” Bolesława Leśmiana)
„- Przyroda wpływała na mnie zawsze więcej niż sztuka.
– Obcuje pan z nią teraz, na prowincji?
– Obcuję z papierami w kancelarii rejentalnej, która odrywa mnie nieustannie od pracy literackiej, tak iż czasem udaje mi się ukraść trochę czasu dla siebie. Pobyt w środowisku prowincjonalnym jest po prostu męką dla mnie. Umiera się powoli, ale pewnie za to” [1] – wyznawał najlepszy poeta wśród notariuszy w wywiadzie z 1934 roku.
Musiało to „podwójne życie” Leśmianowi mocno doskwierać, tym bardziej, że od lat pochlebnymi opiniami psuli go najwięksi z krytyków literackich, a przede wszystkim dwaj „niepokorni” – Ostap Ortwin i Karol Irzykowski [2]. Nic dziwnego, że także redakcji pisma o wdzięcznej nazwie „Tęcza” Leśmian powiedział:
„- Literat, aby stale zarobkować, musi przebrać się za uznanego ogólnie członka społeczeństwa i dopiero w tej bolesnej dlań masce, jako osoba użyteczna, zasługuje na zarobek, najczęściej w biurze, w kancelarii itd. Okazuje się, że pracownik kancelaryjny, biurowy lub kabaretowy jest stanowczo pożyteczniejszy niż literat. Użyteczność literatury i sztuki jest zakwestionowana. Takie stosunki zabijają często talent, który jest przemijający” [3].
Talent Leśmiana zniósł próbę kancelarii notarialnej, owszem, ale talentu Leśmiana nie wytrzymała już sama kancelaria. Zawód, który wybrał, kierując się niewątpliwie rozsądkiem, pośrednio zaprowadził go na skraj bankructwa. Roztargniony poeta – „podobny (…) do polnej myszki i niewiele od niej większy” [4] – został oszukany przez dependenta, który defraudował sumy przeznaczone na zapłacenie podatków. Leśmian do końca życia popadł w długi. Notariusza finansowo ratowali przyjaciele, w tym… literaci. I piękna kochanka Dora Lebenthal [5].
2.
Warto przypomnieć te okruchy biografii pisarza, bo oto do naszych rąk ponownie trafiają szkice literackie Leśmiana, zebrane i opracowane przez Jacka Trznadla (poprawiony i uzupełniony przedruk wydanego w 1959 roku zbioru). Lektura to może nazbyt różnorodna dla osób zainteresowanych literaturą nieprofesjonalnie, lecz bez wątpienia nie pozbawiona interesujących fragmentów. Największe wrażenie wciąż robią wywiady i eseje poety (zebrane w dwóch częściach „W kręgu filozofii i estetyki” oraz „O krytyce literackiej i problemach kultury”). Tom zapełniają jednak dziesiątki recenzji poetyckich z lat 1910-1913, które w najlepszym wypadku można potraktować jako ciekawostki. Jako że większość tekstów dostępna jest czytelnikom od czasu pierwszej edycji, warto zatem zwrócić uwagę na to, co świeże.
Najważniejsza nowość pochodzi z 1910 roku. To recenzja książki „Dookoła Sfinksa” Władysława Jabłonowskiego, która w 1959 roku ukazać się nie mogła [6]. Dlaczego? Oto jeszcze przed I wojną światową Leśmian, na marginesie uwag o książce wyraził kilka nieżyczliwych uwag pod adresem ewentualnej rewolucji w Rosji. „Czy rzeczywiście możliwe jest samobójstwo narodu” – zastanawiał się Leśmian tuż po rewolucji 1905 roku. Pojmował taką samozagładę „jako wielki akt pokuty historycznej lub ofiara za winy, których niczym innym już okupić nie można?”. Czytając Dostojewskiego, Czernyszewskiego i innych odpowiadał wraz z Jabłonowskim twierdząco. Jeśli, jak należy założyć, duszy rosyjskiej brakuje więzi kulturalno-historycznej pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, „owego cementu, który pozwala, pomimo odmian i reform, ciągnąć dalej rozpoczętą niegdyś budowę”, to nie można dziwić się popularności nihilizmu. On tylko ukrywa się za słowem „rewolucja”.
Nie tylko nie do zniesienia dla cenzorów Polski Ludowej, ale chyba i odległe od potocznych skojarzeń z autorem strof o podróżach Sindbada-Żeglarza są następujące zdania: „Dusza rosyjska niszczy dla samego niszczenia, nic nie budując, nie znając żadnych umiarów, żadnych kompromisów, czy to z jednostką, czy też ze wszechświatem – oddając się rozpaczy karczemnej lub nudzie istnienia. (…) Wskutek braku poczucia dalszego ciągu wierzy, iż co dzień na nowo życie można rozpocząć, bez pomocy przeszłości, tradycji, pracy żmudnej, kulturalnej. Jest zawsze krańcowa. Dziś walczy ze światem przeciw Bogu, jutro z Bogiem przeciw światu”.
Minął wiek od ukazania się po raz pierwszy tekstu Leśmiana, a brzmi on niepokojąco współcześnie. Aprobata przemocy jako sposobu uprawiania „skutecznej” polityki, deifikacja protestujących tłumów czy sentymenty za jakąś „rewolucją” bynajmniej nie znalazły się na śmietniku historii. Póki co esej poety z Hrubieszowa i Zamościa nie traci na aktualności i dobrze, że Trznadel ten drobiazg nam przypomniał.
3.
Poeta na ogół jednak zajmował pozycje nieubłaganie ahistoryczne. Objaśniał: „Współczesność zaczyna nabierać znaczenia dla literatów wtedy, gdy upada twórczość, która dąży do wiekuistej nowości, czyli do niepowtarzalnej indywidualności, a nie do podchwytywania każdej modnej łatwizny. Współczesność jest odruchem zbiorowym, który ma w sobie jedynie urok mody. Niczego nie szukam we współczesności. Ja, to jestem ja!” [7].
W ten sposób, nie tylko z powodu poezji i olbrzymich długów, utarło się, że Leśmian znajdował się niejako poza swoim czasem i przestrzenią. Antoni Słonimski wspominał: „Kiedyś w biały dzień, w ogródku kawiarni Ziemiańskiej Bolesław Leśmian (…) siadł przy moim stoliku i po chwili milczenia powiedział dosłownie: Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że w życiu pozagrobowym nastąpiło całkowite zdziczenie obyczajów? (…) Zakłopotany spytałem, czy może należałoby w tej sprawie wystosować jakiś protest literatów. Nie. Oni nawet tego nie przeczytają. Na tym rozmowa się urwała” [8].
Jak daleko od rzeczywistości może jednak znaleźć się wielka literatura? Intuicja Leśmiana, która, jak się wydaje, zdecydowanie mniej go zawodziła niż rozsądek. Elegijne motywy obsesyjnie powracają w najrozmaitszych odsłonach. „Słyszę, jak deszcze po liściach coraz gęściej pluska. / Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka” – pisał wierszu „Pogrzeb” z tomu „Dziejba leśna”. W tym samym zbiorze zmarłej parze kochanków „dawna miłość śni się od początku”. Nawet pozagrobowe urojenie kończy się w sposób nieuchronny: „Boże, Boże! Gdzie twoje lazury? / Straszno zmarłym umierać raz wtóry! / Straszno nie być pod żadnym namiotem… / Cicho – ciszej… Nie mówmy nic o tem…”.
Leśmian zmarł nagle na serce w 1937 roku. Jeśli w ogóle można się tak wyrazić, los był dla niego łaskawy. W każdym razie łaskawszy niż dla osób, których uznanie tak sobie przez długie lata Leśmian cenił i z którymi pozostawał w literackim dialogu. W 1942 roku giganta krytyki literackiej i adepta nauk prawnych Ostapa Ortwina zamordował we Lwowie oficer gestapo podczas przesłuchania [9]. Stary Karol Irzykowski został ranny w trakcie powstania warszawskiego i zmarł w męczarniach w szpitalu w Żyrardowie. Dora Lebenthal, której Leśmian miał dedykować erotyk „W malinowym chruśniaku…”, nie zgodziła się na zamknięcie za murami warszawskiego getta. Wyjechała do Iłży, gdzie w ukryciu podjęła pracę. Zmarła niebawem na tyfus. Listy kochanków zostały spalone [10].
Aż chciałoby się powiedzieć, że to już zupełnie inne historie.
Przypisy:
[1] B. Leśmian, Szkice literackie, PIW, Warszawa 2011, s. 549. Por.: M. Sawczak, Wielki poeta notariuszem w Hrubieszowie i Zamościu (Bolesław Leśmian), „Rejent” 2000 nr 4, s. 163-172.
[2] J. Trznadel, Wstęp, w: B. Leśmian, Poezje wybrane, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź, s. VII.
[3] B. Leśmian, Szkice literackie…, s. 542.
[4] A. Słonimski, Alfabet wspomnień, PIW, Warszawa 1989, wyd. II uzupełnione, s. 121.
[5] J. Trznadel, Wstęp…, s. VII.
[6] J. Trznadel, Wstęp…, s. VII.
[7] W nowym wydaniu Jacek Trznadel wyjaśnia perypetie przymusowej rezygnacji z opublikowania tekstu (J. Trznadel, Od wydawcy, w: B. Leśmian, Szkice literackie…, s. 555).
[8] A. Słonimski, Alfabet…, s. 121.
[9] M. Sołtysik, Niewygodny Ostap Ortwin, „Palestra” 2006, nr 9-10.
[10] M. Umer, Kobiety Bolesława Leśmiana [link: http://www.magdaumer.pl/artykuly/kobietyboleslawalesmiana.htm].
Książka:
B. Leśmian, Szkice literackie, PIW, Warszawa 2011.
„Kultura Liberalna” nr 141 (38/2011) z 20 września 2011 r.