Jacek Wakar
Tak czy owak – Adam Hofman
Jak rozweselić przeciętnego inteligenta? Recepta jest prosta. Mój dom, telewizor, w nim TVN24. Nie wiem już, która – pewnie setna w tygodniu – wypowiedź Adama Hofmana. Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości w nienagannie skrojonym płaszczu mówi o tym, że dla posłów, którzy założyli klub Solidarna Polska, powrotu na łono macierzystej partii nie będzie. No, chyba że się pokajają. – O, tego lubię – bąkam pod nosem z ironicznym uśmiechem. – A ja go więcej niż lubię. Ja go szanuję – wtrąca moja żona i za chwilę pękamy ze śmiechu.
Adam Hofman bywał już nazywany ustami prezesa Kaczyńskiego, został namaszczony na zwolnione przez Zbigniewa Ziobrę stanowisko wiceszefa PiS, sam dyplomatycznie te spekulacje ucinał. A jednak nie ulega wątpliwości, że partia ma dziś jego twarz. I jest to jeden z dowodów na jej chyba już ostateczny upadek, a jego krótkotrwały, jak sądzę, sukces. Zbudował go na zapotrzebowaniu w PiS na młodość. Skoro Platforma chwali się politykami ze świeżą metryką, to Prawo i Sprawiedliwość musi uczynić podobnie. „Aniołki” nieźle prezentowały się na wyborczych billboardach, ale zwycięstwa nie zapewniły. A gdy ktoś zaprosił którąś z tych dziewcząt do telewizji, śmiechom i żartom nie było końca. A z Hofmanem tak łatwo nie jest. Cóż z tego, że poseł nie raz i nie dwa zajmował się sprawami, o których nie miał zielonego pojęcia? Partia, czy raczej prezes, rzucili na dany odcinek, więc robił i mówił. Przede wszystkim mówił. Bo Hofman mówi dużo i chętnie, o czym wspomniałem w pierwszym zdaniu. A że w opiniach jego nie ma krztyny własnych myśli, to tylko lepiej. Dla posła i dla prezesa. Pierwszy na lizusostwie zrobił i nadal robi w PiS karierę, drugi nie musi się obawiać buntu. Daje wykładnię, a Hofman gładko przerabia ją na własną nowomowę. A przy tym zadowala się miejscem za plecami. Nie oczekuje, jak Ziobro, na namaszczenie na następcę, w zupełności zadowala go szybki marsz po szczeblach partyjnej drabiny. Gdzie indziej miałby szansę na taką, w swoim rozumieniu, karierę? Uczciwie pracuje przecież na miano tego, co z zakonem Porozumienia Centrum, za Jarosławem Kaczyńskim nawet w ogień wskoczy. I oczekuje na zapłatę, i dla niej gotów jest do upadłego grać swoją rolę.
Przypadek Adama Hofmana wydaje się symptomatyczny. Oto człowiek, który uosabia nową twarz polityki, opartą na elokwencji przy braku wyrazistości, szerzeniu z góry narzuconej ideologii przy braku, lub ukrywaniu, jakichkolwiek własnych poglądów. Twarz absolutnie pozbawioną wyrazistości, bo trudno za taką uznać frazy o Ziobrze jako Brutusiku czy inne wypływające z ust rzecznika codziennie złote myśli. Można powtórzyć przy tej okazji utyskiwania o tym, że Kaczyński pozbywa się ze swego otoczenia ludzi z charakterem. Niektórzy, jak Ludwik Dorn, są na obrzeżach PiS, inni, jak aktywiści z PJN, rozpłynęli się w magmie, kolejni, choćby Joanna Kluzik-Rostkowska, „nawrócili się” na Platformę. Zostaje Adam Lipiński, któremu nie zaszkodzą nawet taśmy Beger, Joachim Brudziński (ostatnio zasłynął opowieściami o brukselskich mulach i szklanicach dobrego wina), Marek Suski (nie wymaga komentarza) albo Karol Karski (podobnie). No i ciągle wschodząca gwiazda – Adam Hofman. Mam niejasne przeczucie, że młody rzecznik odłoży na zdecydowanie odległą przyszłość swe aspiracje zostania premierem, i u boku prezesa przeżyje w PiS wszystkich innych. Ku chwale partii i na pohybel polityce. Takie czasy.
* Jacek Wakar, szef działu Kultura w „Przekroju”.
„Kultura Liberalna” nr 149 (46/2011) z 15 listopada 2011 r.