Katarzyna Sarek
Żonę kupię, czyli miłość po chińsku
„Spójrz tylko na siebie, jesteś nikim, dlaczego miałabym za ciebie wyjść? Nie masz kasy, mężczyzna bez pieniędzy to śmieć!” – to tylko początek tyrady pewnej rozwścieczonej Chinki, którą – ku uciesze gapiów – zafundowała ona swojemu chłopakowi podczas jazdy pekińskim metrem. Materializm i zachłanność chińskich panien na wydaniu sięgnęła takich szczytów, że miejscowi kawalerzy, też zresztą niegrzeszący romantyzmem, mówią stanowcze – gun!, zjeżdżaj!
Nagranie awantury trafiło do sieci i mimo podejrzeń, że całe wydarzenie było sfingowane (proszę wierzyć, potem padają jeszcze dotkliwsze obelgi!), odbiło się głośnym echem wśród męskiej części użytkowników internetu. Na początku grudnia na Youku (chiński odpowiednik YouTube) pojawił się krótki film tytułowany „Ju’e jiaopei”, co można dosłownie tłumaczyć jako „Dobieranie się w pary za góry pieniędzy”. Niezbyt długi film składa się z wyświetlanych na ekranie pytań i odpowiedzi udzielanych przez młodych Chińczyków obojga płci. Prosta aż do bólu forma, proste pytania, jedynie odpowiedzi pań podnoszą z krzeseł.
Pytanie nr 1: Ile musi zarabiać mężczyzna, abyś zdecydowała się za niego wyjść? W odpowiedzi padają konkretne kwoty: 5000, 6000, 10000, ponad 10000 juanów miesięcznie, lub „musi mieć mieszkanie i samochód”.
Pytanie nr 2: Jaką kwotą musi dysponować mężczyzna, żebyś zdecydowała się na urodzenie dziecka? Liczby oscylują w granicach 100 tysięcy – 5 milionów juanów.
Pytanie nr 3: Jeśli mężczyzna nie ma takich pieniędzy, to czy można go nazwać śmieciem? Żadna z pań nie potwierdziła tego wprost, ale coś jest na rzeczy, bowiem „wysokość pensji to odzwierciedlenie wartości mężczyzny” i „niedopuszczalne jest liczenie na zarobki żony”.
Pytanie nr 4: Jeśli uważasz, że mężczyzna bez pieniędzy jest śmieciem, czym w takim razie jest dla ciebie wybieranie sobie partnera ze względu na jego zamożność? „Małżeństwo to przede wszystkim negocjacje handlowe, należy zachować rozwagę i dbać o własne interesy”. „To proste, on jest odpowiedzialny za utrzymanie rodziny, a moim obowiązkiem jest dbanie o piękny wygląd”.
Pięciu panów, cokolwiek przytłoczonych powyższymi poglądami, próbowało udowodnić, że tak drastyczny materializm nie jest dobrą podstawą małżeństwa i wysuwało argumenty za romantyczną i bezinteresowną miłością. Za związkiem, w którym oboje partnerów wspólnie ponosi odpowiedzialność za finanse i utrzymanie rodziny. Niestety, biorąc pod uwagę rynkowe realia – skazani są na porażkę. Jeśli nie zmienią podejścia i wysokości zarobków (można złośliwie domniemywać, że ich frustracja wypływa właśnie z niemożności osiągnięcia wyśrubowanych wymagań), to może okazać się, że nigdy nie będzie im dana szansa na delektowanie się pożyciem małżeńskim.
Na chińskim rynku matrymonialnym rządzi bowiem kobieta i pieniądz. Kobieta, bo przez politykę jednego dziecka i związaną z tym nadreprezentację chłopców (dziewczynki, tradycyjnie mniej poważane częściej padały i padają ofiarą aborcji) młodych panien jest po prostu za mało. Pieniądz, bo w chińskim narodzie tkwi przekonanie, że młoda para musi mieć własne mieszkanie, co przy horrendalnych cenach nieruchomości eliminuje z gry o żonę wielu obiecujących młodzieńców. Negatywna odpowiedź na standardowo zadawane podczas pierwszej randki pytanie: „Czy masz mieszkanie?”, zazwyczaj oznacza brak kolejnych – i pytań, i randek.
Co robić? – zachodzą w głowę chińscy kawalerowie i ich zaniepokojeni rodzice (jakże to bez wnuka?!). Na chińskiej wsi, gdzie mężczyźni już są na zupełnie przegranej pozycji, bo młode kobiety masowo wyjeżdżają do miast, często dochodzi do takich patologii, jak kupowanie żon (często porywanych i sprzedawanych przez gangi), dzielenie żony przez kilku braci czy sprowadzanie partnerek zza granicy, niekoniecznie za ich zgodą (najczęściej Wietnamek lub Koreanek z Północy). Co pozostaje miastowym chłopakom bez mieszkań? Ze świecą szukać romantycznych dziewczyn pragnących uczucia, a nie lokum. Albo liczyć, że ceny nieruchomości spadną…
* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog www.skosnymokiem.wordpress.com.
„Kultura Liberalna” nr 152 (49/2011) z 6 grudnia 2011 r.