Karolina Wigura

Straszny Hartz

„Niemcu, musisz!”. Tak można podsumować głosy, które słychać ostatnio, gdy chodzi o ratowanie strefy euro. Mimo wyników ostatniego szczytu w Brukseli kraje unijne wykazują coraz mniejsze zrozumienie dla zdecydowania ze strony Republiki Federalnej, by zażegnać kryzys (na czele z wykupieniem greckiego długu). Nie trzeba daleko sięgać pamięcią: dość przypomnieć sobie, że i jeden z ministrów polskiego rządu mówił ostatnio, iż bardziej obawia się niemieckiej bezczynności niż siły…

Wiele wskazuje jednak na to, że Niemcy najpierw będą musiały zmierzyć się z własnymi problemami – i to wcale niekoniecznie tymi związanymi z obecnym kryzysem finansowym. „Die Zeit” i „Sueddeutsche Zeitung” piszą dziś o negatywnych długotrwałych konsekwencjach tak zwanego Hartz IV, czyli reformy systemu zabezpieczenia bezrobotnych i pomocy socjalnej.

Mieszkańcy Republiki Federalnej stracili trzy lata temu poczucie bezpieczeństwa w państwie, które dotąd tradycyjnie zapewniało miękkie lądowanie osobom, które straciły pracę. Obecnie po upływie 12 miesięcy od utraty pracy osoby, które nie mogą znaleźć nowej posady, lądują na poziomie gwarantowanego przez państwo dochodu, który jest niższy niż pomoc socjalna przed 2005 rokiem. Dodajmy, że stawka podstawowa wynosi tu 359 euro. Efekty reformy w największym stopniu odczuli wcale nie najubożsi, ale przedstawiciele klasy średniej, na której opiera się przecież system społeczny RFN.

Zgodnie z raportem przedstawionym przez Bundesagentur für Arbeit (Federalną Agencję Zatrudnienia) co czwarty tracący pracę mieszkaniec RFN musi dziś żyć ze stawki podstawowej. Dotyczy to zwłaszcza pracowników słabo wykwalifikowanych (wśród fachowców problem ten dotyka jedynie co piątego) i czasowych. Jednak i tak liczba bezrobotnych wzrasta w zawrotnym tempie. Tylko w ostatnich 12 miesiącach pracę straciło prawie trzy miliony osób. Zasiłek dla bezrobotnych zaczęło pobierać 737 tysięcy bezrobotnych, co daje 61 tysięcy osób miesięcznie. Przed wprowadzeniem reformy tych ostatnich było o dziesięć tysięcy mniej.

Hartz IV to jednak nie jedyny problem niemieckiego rynku pracy. Inny to między innymi utrudnienia w awansie społecznym. Nie bez powodu Niemcy bywają nazywane – zupełnie jak Polska! – „społeczeństwem zablokowanym”. Wielu ekspertów pisze o podtrzymywaniu dramatycznych quasi-stanowych podziałów społecznych.

Wszystkie te problemy powodują niespotykaną wcześniej kumulację społecznego strachu. Z badań Instytutu Rheingold wynika, że atmosfera ta udzieliła się również pokoleniu właśnie wkraczającemu w dorosłość. Zamiast kultury zabawy i luzu, dominującej u poprzednich generacji, dzisiejszych młodych Niemców charakteryzuje przede wszystkim potrzeba bezpieczeństwa i stabilności, połączona z lękiem przed fiaskiem na drodze zawodowej. Ich reakcją jest zwrot w stronę własnej małej stabilizacji i kolekcjonowanie dyplomów w obawie przed przegraną w wyścigu szczurów. Ich poglądy stają się znacznie bardziej konserwatywne niż młodych Niemców jeszcze 10-20 lat temu.

Być może więc Niemcy powoli, jeszcze niepostrzeżenie dla innych, wychodzą z roli, jak swego czasu nazwał je Timothy Garton Ash, „niezbędnej europejskiej potęgi”. W ciągu 20 lat po zjednoczeniu Republika Federalna wyrosła na najpotężniejsze państwo Wspólnoty. Jednak, być może podobnie jak główną legitymacją istnienia Unii przestała być zbudowana wokół niemieckiej winy pamięć zbiorowa, tak przyszedł też czas, by Niemcy przestały odgrywać w wyobraźni Europejczyków rolę rycerza na białym koniu. Oczywiście pod warunkiem, że strefę euro uda się jednak ocalić. W przeciwnym wypadku odpowiedzialnością obarczona zostanie… Republika Federalna.

* Korzystałam między innymi z książki Piotra Burasa „Muzułmanie i inni Niemcy. Republika Berlińska wymyśla się na nowo”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2011.

** Karolina Wigura, doktor socjologii, dziennikarka. Członkini redakcji „Kultury Liberalnej” i adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. W czerwcu br. opublikowała książkę „Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki”.

„Kultura Liberalna” nr 155 (52/2011) z 27 grudnia 2011 r.