Piotr Kieżun
Mówić o sobie
„Imam się przedsięwzięcia, które dotychczas nie miało przykładu i nie będzie miało naśladowcy. Chcę pokazać moim bliźnim człowieka w całej prawdzie jego natury; a tym człowiekiem będę ja”, pisał w 1770 roku Rousseau. Słowa te otwierały wydane pośmiertnie „Wyznania” i jednocześnie nową, trwającą do dziś epokę – czas, w którym jednym z najważniejszych pojęć stała się autentyczność, a więc niezafałszowana przez społeczne i obyczajowe konwencje, swobodnie wyrażana prawda o sobie samym.
Jak ma się Rousseau do Michela Leirisa, jednego z najbardziej znanych XX-wiecznych francuskich pisarzy i intelektualistów? Wbrew czasowej odległości, a także odmiennej poetyce, dzieła obu pisarzy wydają się napędzane przez jedno i to samo pragnienie: chęć zgłębienia własnego ja, odkrycie sobie właściwej „reguły gry” (tak Leiris nazwie później jeden ze swoich wielkich cykli). U obu ogromną rolę odgrywa autobiografia i obaj stają się głównymi ekshibicjonistami swojej epoki, tworząc z własnego życia arcydzieło. Michel jest na swój sposób potomkiem Jana Jakuba.
Leiris jest oczywiście bogatszy o doświadczenie późniejszych pokoleń myślicieli. W jego twórczości można odnaleźć ślad niemal wszystkich największych teorii podejrzeń: zarówno Nietzschego, którego myśl poznaje w okresie przyjaźni z André Massonem i którego książkami zaczytuje się u progu II wojny światowej w afrykańskim Beni-Ounif, jak i Freuda. To właśnie odkrycia tego ostatniego sprawią, że Leiris rozpocznie swoją największą literacką przygodę. W 1930 roku po odbyciu terapii psychoanalitycznej zacznie pisać „Wiek męski”. Jest to okres, w którym odchodzi od surrealizmu i gier językowych na rzecz głębszej introspekcji. W przedmowie do tej tak bardzo osobistej książki autor wprost opisze narzucone sobie zadanie: odszukać „życiową pełnię, której nie da się osiągnąć przed jakąś katharsis, oczyszczeniem, uprzątnięciem, którego literacka działalność (a w szczególności literackie «spowiedzi») wydaje się jednym z najdogodniejszych narzędzi”. Potem doda bardziej zwięźle: „Mówić o sobie z największą trzeźwością i szczerością” [1].
Cel zostanie osiągnięty. Leiris powraca do dzieciństwa. Opowiada o pierwszych fascynacjach i seksualnych doświadczeniach, bójkach, rozbitych głowach i czarnych jazz-bandach tuż po I wojnie światowej. Miesza czasy i zdarzenia, arbitralnie rekonstruując własny portret. Będzie to jednak coś więcej niż terapia psychoanalityczna dokonana za pomocą środków literackich. Jak trafnie zauważył Jan Błoński, jeden z tłumaczy dzieła: „Nie znam wcześniejszej niż «Wiek męski» książki, która by z wyników psychoanalizy świadomie czyniła materiał poetycki” [2]. Freudowska introspekcja staję się u Leirisa pożywką dla literatury, sposobem na to, by – jak wspomni w opublikowanej w latach 40. „Literaturze a tauromachii” – „stworzyć książkę, która byłaby czynem (…) odnoszącym się do mnie samego” [3]. Czynem, dla którego głównym sposobem objawiania się nadal pozostaje jednak słowo.
W konsekwencji u Leirisa szczerość zawsze stanowi część literackiej strategii. Szczególnie wyraźnie widać to w opus magnum autora, „La Règle du jeu” (Regule gry), tetralogii, którą zaczął pisać w czasie okupacji i tworzył przez blisko dwadzieścia pięć lat. Składają się na nią wspomnienia i zbiory przemyśleń. I choć Leiris nadal szuka katharsis, to doskonale wie, że jest przede wszystkim pisarzem. Po latach podkreśli to w rozmowie z Raymondem Bellourem: „Gdy zauważyłem, że moje przedsięwzięcie – uzasadnione celami poznawczymi, lecz jednak literackie – zagarnęło całe moje życie, zmianie uległ mój stosunek do literatury: kimże jestem, jeśli nie pisarzem? Lepiej się z tym zgodzić. Jeślibym się upierał, że jest inaczej, kłamałbym lub byłbym w błędzie” [4].
Czym zatem z tej perspektywy jest wydany niedawno w Polsce tomik „Noce bez nocy”? Na pierwszy rzut oka wydaje się kontynuacją quasi-psychoanalitycznej introspekcji, zapowiedzianą przez Leirisa w „Wieku męskim”. Z tym że odnoszącą się nie do jawy, lecz do „drugiego życia”, o którym głosi motto z de Nervala, a więc do sennych marzeń. Istotnie, Leiris zbiera w tej niewielkiej książeczce ponad sto snów, spisywanych na przestrzeni blisko czterdziestu lat. Jest to jednak materiał niezwykle surowy i pozbawiony jakichkolwiek psychologicznych interpretacji. Stanowi on prosty zapis obrazów oraz podstawowych emocji i odruchów, które towarzyszą sennym wizjom autora.
Dlaczego zatem mielibyśmy sięgać po suchą relację ze snów francuskiego intelektualisty? Na powód słusznie wskazuje w posłowiu Anna Wasilewska, polska tłumaczka „Nocy bez nocy”: w książce tej Leiris „czasami ulega pokusie interpretacji” [5]. Jest to jednak interpretacja literacka. To dlatego czytanie jego snów jest ciekawe. Czytelnik doskonale wie, że podobnie jak w innych książkach tego autora, dbałość o autentyzm jest równocześnie dbałością o formę wypowiedzi. Leiris na szczęście zawsze pozostaje pisarzem. I to pozostaje nim w dwóch sensach: jako ten, który niczym Proust dąży do literackiego „schwytania bądź powtórzenia tego, co przeżyliśmy”, i jako przedstawiciel pokaźnego grona współczesnych mu twórców. To dzięki tej ostatniej cesze autobiograficzne pisarstwo Leirisa nie nuży, lecz staje się przygodą. Przygodą, w której towarzyszymy nie tylko jemu, lecz wszystkim jego przyjaciołom pojawiającym się na kartach jego książek, takim jak Picasso, Max Jacob czy Bataille. A jest ich tam niemało. Również w zapisanych przez Leirisa snach.
Przypisy:
[1] Michel Leiris, „Wiek męski. Wraz z rozprawą «Literatura a tauromachia»”, przeł. Teresa i Jan Błońscy, PIW, Warszawa 1972, s. 8.
[2] Tamże, s. 183.
[3] Tamże, s. 11.
[4] „Krok po kroku”, z Michelem Leirisem rozmawia Raymond Bellour, przeł. Tomasz Szerszeń [w:] „Lietartura na świecie”, nr 5-6/2010, s. 165.
[5] Anna Wasilewska, „Słowo o snach Michela Leirisa” [w:] Michel Leiris „Noce bez nocy i kilka dni bez dnia”, przeł. Anna Wasilewska, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011, s. 167.
Książka:
Michel Leiris „Noce bez nocy i kilka dni bez dnia”, przeł. Anna Wasilewska, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2011.
* Piotr Kieżun, szef działu „Czytając” w „Kulturze Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 159 (4/2012) z 24 stycznia 2012 r.