Łukasz Jasina
Holocaust Studies i rzetelność historyka
O Zagładzie pisze się dużo, a ilość, jak wiadomo, nie zawsze przechodzi w jakość. Z morderczo długiej listy książek, edycji źródłowych czy też artykułów dotyczących szeroko pojętych Holocaust Studies niezbyt często można wyłowić teksty naprawdę przełomowe. Jest to zresztą rezultat nie tyle złej woli autorów, ile nieubłaganych praw statystyki.
Jeśli jednak natrafiamy na opracowania, które stają się kamieniem milowym w badaniach nad Zagładą, są to zazwyczaj rzetelne dzieła naukowców uczciwie pracujących ze źródłami i stawiających sobie jedno zadanie – odkrywanie przeszłości z uwagi na nią samą. Warto w tym kontekście przywołać dorobek Raula Hilberga, bez którego nie byłoby Holocaust Studies, benedyktyńską pracę Antony’ego Polonsky’ego i redaktorów rocznika „Polin. Studies in Polish Jewry” czy wreszcie niezwykle ciekawe, choć nie zawsze wolne od subiektywnego spojrzenia, dzieła Lucy Dawidowicz (porównywanie jej przez niektórych do Jana T. Grossa wydaje się pomyłką, Dawidowicz przystępuje do pracy zawsze jako historyczka, nie eseistka).
Jednym z historyków, który kontynuuje najlepsze tradycje badań związanych z Holocaust Studies, jest Christopher Browning, od kilkunastu lat profesor na Uniwersytecie Stanowym Karoliny Północnej w Chapell Hill, jakże daleko od pozostałości obozów w Treblince czy Sobiborze.
Wydawnictwo Czarne opublikowało właśnie polskie tłumaczenie jego monografii poświęconej zagładzie Żydów z Wierzbnika, obecnie stanowiącego część Starachowic. Wydanie polskie ukazuje się osiem lat po pierwotnej publikacji. Sam Browning zdobył wielkie uznanie dzięki monografii o ostatecznym rozwiązaniu w Polsce i zaangażowanym w nie niemieckim oddziale policyjnym [1]. W swoim tekście unaocznił to, o czym pisała już wcześniej Arendt i wiedział prawie każdy mieszkaniec Zamojszczyzny: że za Zagładę byli odpowiedzialni nie pojedynczy demoniczni zwyrodnialcy, ale zwykli urzędnicy i policjanci, przeciętni wychowankowie niemieckiej szkoły. Wiedza o tym do dziś nie zapuściła zbyt głębokich korzeni w naszej świadomości.
Jednym z głównych źródeł, które posłużyły do napisania monografii Wierzbnika, były powojenne rozrachunki z niemieckimi katami. Akta procesowe niemieckiego policjanta, aktywnie uczestniczącego w antyżydowskich działaniach w Wierzbniku, a uniewinnionego przez sąd RFN (przewód sądowy miał miejsce w latach 70., kiedy to w Niemczech Zachodnich miało miejsce wyjątkowo dużo tego typu zdarzeń), oburzyły Browninga na tyle skutecznie, że postanowił zbadać autentyczną historię zagłady starachowickich Żydów.
Historia obozu przejściowego w Starachowicach to przede wszystkim opis Zagłady z punktu widzenia ofiary. Jak wiadomo, analiza źródeł jest możliwa tylko i wyłącznie dzięki temu, że rzeczone relacje i dokumenty powstały. Ofiara w przeciwieństwie do kata miała małe szanse na przeżycie wojennej zawieruchy. O mechanizmach Holocaustu opowiadali nam więc podsądni w Norymberdze czy Eichmann w Jerozolimie. Niedoszłe ofiary, takie jak bojownicy z getta warszawskiego (Marek Edelman) i łódzkiego (Arnold Mostowicz) oraz więźniowie Treblinki (Jechiel Rajchman) czy Bełżca (Rudolf Reder), byli zazwyczaj wyjątkami. Przygniatająca większość mieszkańców gett i obozów nie ocalała.
Starachowice były w czasie wojny miejscem dość specyficznym. W wyniku splotu okoliczności zewnętrznych, między innymi przemysłowemu charakterowi miasta, przeżyło tu więcej żydowskich mieszkańców. Pomogły im w tym postawa władz niemieckich (bardzo wrażliwych na argument w postaci łapówki) oraz przedłużone funkcjonowanie kompleksu okolicznych obozów i zakładów, w których Żydzi byli potrzebni jako siła robocza. Po wojnie integracja starachowickich Żydów spowodowała, że spora ich liczba wspólnie osiedliła się w okolicach kanadyjskiego Toronto, w Stanach Zjednoczonych i w Izraelu. Ich relacje stanowią podstawę książki Browninga, który, oddając głos ofiarom, zachowuje rzetelność historyka. Równolegle korzysta także z innych źródeł i osadza opowieść ocalonych w szerszym kontekście. Jego książka jest monografią jednostkowego przypadku, ale więcej mówi o Zagładzie od ogólnikowych, pełnych górnolotnych sformułowań syntez. Browning daje nam konkretną wiedzę o czasach, o których pisze, a jego odautorski komentarz to wypowiedź historyka, a nie wszechwiedzącego narratora.
„Pamięć przetrwania” to nie tylko wielogłosowa książka o Zagładzie. To także książka o pamięci Zagłady. Browning pokazuje, jak ulotnym jest ona źródłem. Zafałszować można ją równie łatwo jak dokumenty, a przy tym fałsz jest trudniejszy do wychwycenia. Wynika on bowiem nie tyle z technicznych manipulacji spisanymi świadectwami, ile ze zmian zachodzących w ludzkim umyśle, w którym to procesie olbrzymią rolę odgrywa podświadomość i inne zjawiska natury psychologicznej. Relacje ofiar Zagłady są chyba jednym z lepszych przykładów działania tego typu mechanizmu.
Kiedy benedyktyni z Monte Cassino przystąpili po wojnie do odbudowy zniszczonego opactwa, zapytano jednego z braci o to, jaką metodę odbudowy mają przyjąć architekci. Odrzekł podobno: „Żeby było tak, jak było”. Takim samym zadaniem obarczają się historycy. Chcą odtworzyć przeszłość z różnego rodzaju strzępów i fragmentów. Wielu z nich, zestawiając je w jedną całość, wpada jednak w pychę i dochodzi do wniosku, że zna historię lepiej, niż pozwalają na to świadectwa. Wielu tworzy eseje i wariacje na temat przeszłości, mówiące więcej o nas samych niż o naszych przodkach.
Browning wybrał chyba najlepszą z metod. Na podstawie dostępnych źródeł odtwarza tyle, ile jest w stanie odtworzyć. Wie, że jego dzieło to nie proces zmartwychwstawania przeszłości, a jedynie współczesna próba jej opisu. Więcej historyk zrobić nie może i nie powinien. Jeśli się do tego zabiera, to uprawia już zupełnie inny rodzaj literatury.
[1] Christopher R. Browning, „Zwykli ludzie: 101. Policyjny Batalion Rezerwy i «ostateczne rozwiązanie» w Polsce”, przeł. Piotr Budkiewicz, Bellona, Warszawa 2000.
Książka:
Christopher R. Browning, „Pamięć przetrwania. Nazistowski obóz pracy oczami więźniów”, przeł. Hanna Pustuła-Lewicka, wstęp Barbara Engelking, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
* Łukasz Jasina, doktor nauk humanistycznych, członek zespołu „Kultury Liberalnej”. Mieszka w Hrubieszowie.
„Kultura Liberalna” nr 163 (8/2012) z 21 lutego 2012 r.