Joanna Kusiak
ACTA, Occupy Wall Street, Indignados: Ruchy poziome, czyli co to właściwie jest ten horyzontalizm?
Wielu z nas – aktywistów, osób którym demokracja i równość społeczna leżą na sercu, zastanawiało się (szczególnie kiedy w Hiszpanii pojawili się Indignados, a w USA Okupujący Wall Street), co właściwie musiałoby się stać, żeby młodzi Polacy dostrzegli nierównościową politykę globalnego kapitalizmu i, we własnym interesie, odważyli się zaprotestować. Od miesiąca już wiemy co – sprawa ACTA okazała się budzikiem, który przebudził z apolitycznego snu tysiące młodych i starszych Polaków. Ciekawe jest teraz, czy i jak masowe protesty przejmą polityczną formę wielu ruchów protestu, które ujawniły się w 2011 roku. Teoretycy polityki i filozofowie specyficzny fenomen protestów pozbawionych lidera określili mianem „horyzontalizmu” lub „ruchów poziomych”. Inspiracją było słowo horizontalidad, które pojawiło się w grudniu 2001 roku w Argentynie, w trakcie fali protestów i demonstracji wywołanych polityką finansową ówczesnego rządu. Horizontalidad nie należało do pojęć wymyślanych przez intelektualistów przy biurkach. Słowo horizontalidad zostało raczej „wyrzucone” ze wzburzonego ulicznego tłumu tak, jak wzburzone morze wyrzuca na brzeg coś, co długo kłębiło się w jego falach.
Horyzontalizm jest specyficznym sposobem oddolnej organizacji politycznej obywateli. Jego istotą jest brak wewnętrznych hierarchii – w tzw. ruchach poziomych nie ma lidera, choć oczywiście są mniej i bardziej aktywni uczestnicy (żaden jednak nie ma wyższego statusu). Każdy ma prawo się wypowiedzieć i niczyj głos nie jest bardziej istotny; obowiązują zasady wzajemnego szacunku, nie wolno sobie przerywać ani nikogo obrażać. Do podstawowych sposobów działania ruchów poziomych należą okupacja przestrzeni oraz tzw. generalne zgromadzenia. Okupacja polega na czasowym lub trwałym zajęciu przestrzeni publicznej, półpublicznej lub prywatnej oraz ustanowieniu jej jako nowej przestrzeni politycznej i społecznej poprzez zgromadzenia polityczne. Na okupowanej przestrzeni zawieszone zostają zwykłe miejskie rytuały (śpieszenie się do pracy, oglądanie wystaw sklepowych, przepychanie się w tłumie) i wytworzone zostają nowe. Niekiedy, jak w wypadku Parku Zuccottiego zajętego przez ruch Occupy Wall Street, przestrzeń zostaje na nowo podzielona, zdefiniowane zostają poszczególne strefy (część mieszkalna, część administracyjna, biblioteka, miejsca religijne etc.) i pojawiają się nowe praktyki społeczne.
Generalne zgromadzenie jest otwartym, obradującym ciałem politycznym, które wytwarza się w przestrzeni ad hoc lub jest wcześniej zaplanowane. Generalne zgromadzenie jest również najistotniejszym ciałem decyzyjnym ruchu. Zgromadzenie odzwierciedla wszystkie najistotniejsze zasady horyzontalizmu. Po pierwsze, jest jedynie moderator(ka), a częściej kilku zmieniających się moderatorów, którzy dbają o porządek dyskusji, ustalają kolejność głosów oraz w miarę możliwości dbają o parytet i równowagę dyskusji pomimo naturalnych różnic w charyzmie i indywidualnej sile przebicia poszczególnych mówców. Po drugie, każdy, bez względu na status społeczny, ma prawo do wypowiedzi o dowolnej długości, nie można tylko przerywać innym. Po trzecie, zasadą podejmowania decyzji nie jest głosowanie, ale konsensus. Głosowanie następuje wyłącznie wtedy, gdy jest konsensus, by podjąć daną decyzję przez głosowanie (tzn. musi być powszechna zgoda na procedurę głosowania). Mówiąc językiem polskiej tradycji politycznej, na generalnych zgromadzeniach obowiązuje zasada liberum veto. Nawet pojedyncza osoba może zablokować daną decyzję, jeżeli tylko uważa, że się z nią radykalnie nie zgadza i będzie się z nią źle czuła. Z jednej strony sprawia to, że zebrania potrafią trwać niezwykle długo. Z drugiej strony – do decyzji wypracowanej w ten sposób uczestnicy mają ogromny szacunek i są bardzie skłonni jej bronić. Najistotniejsze jest chyba jednak to, że w takim rodzaju uprawiania polityki relacje międzyludzkie są co najmniej tak samo ważne (a w niektórych przypadkach wręcz ważniejsze) niż nawet poszczególne, konkretne decyzje. Wypracowanie konsensusu wymaga bowiem nie tyle pogodzenia wszystkich racji, co wypracowania poczucia, że wszystkim zależy nie tylko na dobru własnym, ale i na dobru ogółu (i to ogółu nie tylko w jego abstrakcyjnej ogólności, ale i rozumianego jako zbiór jednostek, a w wielu sprawach indywidualnie możemy się radykalnie nie zgadzać). W tym sensie horyzontalizm jest bardziej procesem niż konkretnym systemem.
Polski ruch przeciwko ACTA przejął na razie od horyzontalizmu jedną cechę: brak liderów. Już widać, że siłą takiego horyzontalnego podejścia jest między innymi to, że wywołuje ono konfuzję władzy. Ruchów horyzontalnych praktycznie nie da się „przejąć”, bo nie ma nikogo, do kogo przedstawiciele władzy mogliby zadzwonić, by z nim się „na boku” układać, obojętnie, czy za pomocą argumentów, czy przekupstw. O tym, że pod ruch przeciwko ACTA nie da się ani „podpiąć”, ani nie da się go skorumpować, przekonali się dobitnie zarówno Donald Tusk, jak i Janusz Palikot. Przekupić tysiące protestujących da się właściwe tylko spełniając ich postulaty. Można mieć nadzieję, że „uderzenie”, jakim stała się sprawa ACTA, było na tyle silne, by przynajmniej na chwilę przyzwyczaić Polaków do myśli, że jak się chce, to swoje można wywalczyć – ale tylko solidarnie z innymi. Sukces ruchu przeciwko ACTA polegał na tym, że zmobilizował on wszystkich od prawa do lewa. Dlatego, podczas gdy dyscyplina partyjna i liderzy zmuszają swoich podwładnych, by byli posłuszni i by „trzymali pion”, warto byśmy my, jako społeczeństwo, jako aktywni obywatele i obywatelki, przede wszystkim trzymali poziom.
* Joanna Kusiak, doktorantka w Instytucie Socjologii UW i Technische Universität Darmstadt. Stypendystka Fulbrighta na City University of New York, mieszka na Brooklynie. Pisze doktorat o miejskiej rewolucji w Warszawie. Członkini redakcji „Kultury Liberalnej”. Aktywna podczas protestów Occupy Wall Street.
„Kultura Liberalna” nr 163 (8/2012) z 21 lutego 2012 r.