Magdalena M. Baran
Ironia słowackiego losu?
Kiedy w ubiegłą sobotę Słowacy kończyli wybierać posłów do swej 150-osobowej Rady Narodowej, na południu kraju płonął jeden z najważniejszych i najstarszych jego zabytków, zamek Krásna Hôrka. Ten XIV-wieczny zamek, przebudowywany w stylu renesansowym i barokowym, niejedno już widział – wszak służył za warownię w czasach tureckiego naporu, przetrwał dwie światowe wojny, nie poniósł również uszczerbku w dobie komunizmu. Niedawno zakończył się jego remont, pozwalający lepiej eksponować zachowane średniowieczne komnaty oraz liczne zabytki z różnych okresów, które udało się zgromadzić Słowakom. Okazuje się jednak, że przetrwać można wiele, ale nie… głupotę. Z niej bowiem – niezależnie od tego, którą z rozważanych wersji zaprószenia ognia przyjmiemy – wzięła się cała tragedia. Chłopi wypalający okoliczne łąki, a może chłopcy po kryjomu popalający papierosy, tego pewnie dowiemy się niebawem. Dziś wiemy tylko, że spłonął drewniany dach, ekspozycja w pałacu gotyckim i dzwonnica, Ba, roztopieniu uległy nawet trzy tutejsze dzwony. Słowacy zapewniają jednak, że około 90% samej kolekcji udało się uratować.
Gdy dogaszano pożar właśnie rozpoczynało się liczenie głosów. Wbrew wcześniejszym sondażom frekwencja okazała się wysoka, zaś zwycięski SMER zyskał nieco poniżej 45% głosów, co najprawdopodobniej pozwoli Robertowi Fico na sformułowanie jednopartyjnego gabinetu. „Mamy zamiar zwołać okrągły stół i przy nim okaże się, kto chce, a kto nie chce współpracować” – mówił tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników szef SMER-u i najprawdopodobniej nowy premier Słowacji. Tak wysoka wygrana, dająca partii Fico 83 miejsca w jedynej, 150-osobowej izbie słowackiego parlamentu, pozwoli na pełną realizację przedkładanego programu. Fico zapewnia przy tym, iż (jak na lewicowego wszak polityka przystało) chce państwa socjalnego, prounijnego, wpierającego strefę euro i wspólną walutę. Niemal na tym samym oddechu deklaruje również współpracę z partiami, które przez wyborców zostały odsunięte od władzy lub znalazły się w parlamencie po raz pierwszy. Wśród przegranych: centrowy Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH), populistyczny ruch Zwykli Ludzie i Niezależne Jednostki (OLaNO), partia mniejszości węgierskiej MOST-HID, centroprawicowa Słowacka Unia Chrześcijańskiej i Demokratycznej Partii Demokratycznej (SDKU-DS) oraz liberalne ugrupowanie Wolność i Solidarność (SaS). Jak dotąd na zaproszenie do szerokiej współpracy odpowiedział wyłącznie Szef MOST-HID Bela Bugar, podkreślając jednocześnie swą niewiarę w dobrą wolę i otwartość na dyskusję po stronie partii prawicowych. Wydaje się jednak, że po raz pierwszy od lat Słowacy, choć w wyniku przedterminowych wyborów, mają szansę na jednopartyjną stabilność, na to, że los poszczególnych ustaw nie będzie wynikiem politycznego targu. Czy jednak nowy rząd i kierunek, w jakim polityka powracającego na stanowisko Roberta Fico popchnie kraj okaże się dla Słowacji szczęśliwa? Jakąkolwiek opcję wybierze Fico, jego działania wymagały będą wielkiej rozwagi.
Bo może już taki słowacki los, że gdy wszystko zdaje się układać, potrzeba wielkiej ostrożności by przez głupotę nie zniszczyć własnego dziedzictwa, pracy, jaką wykonali obywatele tego niewielkiego kraju? Potrzeba rozsądku, by nie schrzanić całkiem nieźle zapowiadającego się państwa, by brak politycznej rozwagi skończył się li tylko na poparzonych łapkach nierozważnych polityków, a nie na pożarze „świeżo malowanego” kraju.
* Magdalena M. Baran, publicystka „Kultury Liberalnej”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.
„Kultura Liberalna” nr 166 (11/2012) z 13 lutego