Łukasz Pawłowski

Nie całkiem kolorowo

Jakiego rodzaju politycznym fenomenem są kolorowe rewolucje? Kim są ludzie, którzy je wspierają? Jaki mają w tym interes? W książce Krzysztofa Kozłowskiego padają wszystkie te interesujące pytania, jednak tylko na cześć z nich otrzymujemy odpowiedź.

Kiedy w październiku 2000 roku w reakcji na sfałszowane wyniki wyborów prezydenckich Serbowie tłumnie wyszli na ulice Belgradu, doprowadzając do upadku ponad dziesięcioletnie rządy Slobodana Miloševicia, nikt nie spodziewał się jeszcze, że wkrótce do podobnych wystąpień przeciwko autokratycznym zapędom władzy dojdzie w innych krajach postkomunistycznych – Gruzji, Ukrainie i Kirgistanie. Masowy charakter protestów oraz spektakularne sukcesy manifestantów sprawiły, że politolodzy szybko ogłosili nadejście kolejnej, czwartej już „fali demokratyzacji”, która przeszło dekadę po Jesieni Ludów z 1989 roku nareszcie docierała na Wschód.

Niedługo potem na tym optymistycznym obrazie pochodu demokracji przez kraje byłego ZSRR zaczęły się jednak pojawiać pierwsze rysy: po pierwsze dlatego, że „fala demokratyzacji” zatrzymała się na trzech wymienionych wyżej państwach, a po drugie, dlatego, że nawet w nich jej ostateczny wpływ okazał się niewielki – po chwilowym uniesieniu wiele patologii dawnych systemów politycznych Ukrainy, Gruzji i Kirgistanu ponownie wypływało na powierzchnię.

Wraz z gasnącym entuzjazmem dla nowo wybranych władz zaczęły pojawiać się pytania o przyczyny klęski „kolorowych rewolucji”, a przy okazji także o ich przebieg i mechanizmy działania. Czy rzeczywiście były one kolejną falą demokratyzacji, czy tylko kosmetyczną zmianą personalną na szczytach władz? Czy stanowiły efekt oddolnej mobilizacji społeczeństw, czy też całym procesem sterowała odgórnie grupa przeszkolonych liderów? Jeśli to drugie, kto nauczył ich metod organizacji protestu, technik oporu przeciw władzy i skąd pochodziły pieniądze wykorzystane na te cele? Czy instytucje zajmujące się promocją demokracji na skalę światową, takie jak amerykański National Endowment for Democracy czy Freedom House, to niezależne podmioty, czy też instrumenty amerykańskiej polityki zagranicznej? Jaki wpływ miały kolorowe rewolucje na interesy światowych mocarstw? Kilka lat później dokładnie ten sam zestaw pytań można zadać w odniesieniu do protestów w krajach arabskich.

Biegiem przez 30 krajów

Odpowiedzi na przynajmniej część z nich obiecuje nam dostarczyć książka „Kolory rewolucji” Krzysztofa Kozłowskiego:

„Celem książki jest przedstawienie obecnej fazy ewolucji fenomenu rewolucji politycznej przez odtworzenie wielowymiarowego charakteru kolorowych rewolucji i złożonej dyskusji międzynarodowej na ich temat. Czy są one kolejną falą demokratyzacji, czy zawoalowaną formą ekspansji Zachodu? Jak dogłębne zmiany przyniosły przeżywającym je społeczeństwom i regionom świata? Jaka czeka je przyszłość? Podręcznik dostarczy materiałów do sformułowania odpowiedzi na powyższe pytania nie tylko z perspektywy akademickiej, lecz także interesów najważniejszych aktorów stosunków międzynarodowych”.

Brzmi pasjonująco, ale niestety autor nie wywiązuje się z tych ambitnych obietnic. Książka to raczej skrótowy katalog najważniejszych protestów i rzeczywistych lub udaremnionych przemian politycznych, jakie w ciągu ostatnich kilku lat zaszły w części krajów byłego ZSRR i w krajach arabskich. Pobieżności opisu trudno się zresztą dziwić, kiedy na zaledwie 180 stronach zamieszczono analizy równo 30(!) krajów, począwszy od wspomnianych już Gruzji, Ukrainy i Kirgistanu, przez Białoruś, Tunezję, Libię i Syrię, aż po Oman i Somalię. Niektórym z państw poświęcono dosłownie kilka zdań i doprawdy trudno powiedzieć, w jaki sposób mają nas one przybliżyć do odpowiedzi na zadane we wstępie pytania.

Ponadto cały pierwszy rozdział, stanowiący blisko jedną trzecią całości, autor przeznaczył na omówienie teorii rewolucji i dokonanie rozróżnienia pomiędzy opartą na przemocy rewolucją w „klasycznej” postaci (jej prototypem jest Wielka Rewolucja Francuska) a „refolucją” rozumianą „jako pokojowe obalenie reżimu i przejęcie władzy przez opozycję” – tak jak to miało miejsce w większości krajów Europy Środkowej i Wschodniej po upadku komunizmu. Także w tym rozdziale liczne generalizacje nie tylko nie przybliżają nas do odpowiedzi na zadane pytania, ale niekiedy okazują się niespójne lub najzwyczajniej błędne. Jak bowiem odnieść się do twierdzeń, że w 1989 roku w całej Europie Środkowo-Wschodniej „między podmiotami sprawczymi zmian (opozycja demokratyczna i reformatorsko zorientowane elity partii komunistycznej) panowała zgoda co do kierunku przekształceń systemu politycznego”, że przemiany refolucyjne opierały się na „pragmatycznym wykorzystaniu doświadczeń realnego socjalizmu”, czy że „zmiana wewnątrz samych rewolucji i pojawienie się ich aksamitnej, łagodniejszej wersji jest przede wszystkim efektem mniej lub bardziej świadomej refleksji nad okrutnymi doświadczeniami dotychczasowych rewolucji”?! Żadna z tych kontrowersyjnych tez nie jest opatrzona szerszym uzasadnieniem, ale komunikowana czytelnikowi jako niekwestionowany fakt. Podobnie jest wówczas, gdy na podstawie opinii Jadwigi Staniszkis, iż w społeczeństwach postkomunistycznych „ludzie z uprzywilejowanych warstw starego reżimu znaleźli (…) miejsce w nowych regułach gry, gwarantujące utrzymanie wcześniejszego statusu społecznego”, Kozłowski wyciąga zupełnie nieuprawniony wniosek, jakoby „refolucje były (…) wynikiem współdziałania władzy i opozycji przy aktywnym poparciu ze strony społeczeństwa”. Tego rodzaju błędów jest niestety w tym rozdziale dużo więcej, szczególnie kiedy autor w kilku punktach charakteryzuje złożone i niejednorodne procesy polityczne.

Pytania bez odpowiedzi

W kolejnych rozdziałach ten sam problem powraca. Naprawdę ciekawie robi się dopiero w podsumowaniu części poświęconej kolorowym rewolucjom w krajach byłego ZSRR, kiedy Kozłowski wskazuje, jak wydarzenia uznawane na Zachodzie za triumf demokracji w Rosji odbierano jako nową formę amerykańskiego imperializmu; kiedy zwraca uwagę, że w niemal wszystkich państwach protestujący stosowali te same metody walki politycznej zaczerpnięte z pism amerykańskiego profesora politologii Gene’a Sharpa; kiedy podkreśla, że serbska organizacja „Otpor” (Opór), która istotnie przyczyniła się do upadku Miloševicia, była inspiracją dla podobnych ruchów na Ukrainie, w Gruzji, Kirgistanie Białorusi i Azerbejdżanie.

Jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby zauważył, że pisma Sharpa czytali także uczestnicy zeszłorocznych protestów w Afryce Północnej, że technik walki z władzą również uczyli ich dawni członkowie „Otporu”, że za zaangażowanie w krajach arabskich magazyn „Foreign Policy” uznał Sharpa i dawnego lidera Otporu, Srdję Popovicia [1] za najważniejszych intelektualistów mijającego roku, co z kolei oburzyło część arabskich demonstrantów, którzy poczuli, że Zachód sobie próbuje przypisać ojcostwo ich sukcesów itp. itd.

Promowanie demokracji to ogromny przemysł pochłaniający rokrocznie miliardy dolarów i angażujący setki tysięcy ludzi. Kim są ci ludzie, w czyim imieniu działają i jak wydają uzyskiwane pieniądze? Jak są podejmowane decyzje o przyznaniu pomocy finansowej? Czy przynosi ona korzyści tylko obdarowanym, czy także darczyńcom? Wszystkie te interesujące pytania padają w książce Kozłowskiego. Wyczerpujących odpowiedzi niestety tam jednak nie znajdziemy.

Książka:

Krzysztof Kozłowski, „Kolory rewolucji”, Wydawnictwo Poltext, Warszawa 2012.

Przypisy:

[1] Wywiad z Srdją Popoviciem opublikowaliśmy w numerze 155 „Kultury Liberalnej” z 27 grudnia 2011 r.

* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 169 (14/2012) z 3 kwietnia 2012 r.