Jacek Wakar

Żegnajcie mule

Europoseł, dziś bodajże niezrzeszony, Adam Bielan stał się bohaterem jednego z moich felietonów niemal dokładnie rok temu [https://kulturaliberalna.pl/2011/03/22/wtorek-marionetki-kukielki-ludzie-wakar-kod-bielana/], gdy z PJN wyrzucała go ówczesna jego szefowa Joanna Kluzik-Rostkowska. Wówczas, to znaczy w marcu 2011, Bielan odchodził z PJN, a wraz z nim odchodziły kody do strony internetowej ugrupowania. I nikt poza wygnańcem nie miał do zawartych tam treści dostępu.

Minął rok, o PJN słuch zaginął, do niedawna wydawało się, że i Adam Bielan dokona w Europarlamencie, pobierając diety, co starczają na mule, politycznej kariery. Tymczasem nic z tych rzeczy. Kwiecień zaczyna się z Bielanem, a nie bez Bielana. Oto jedna z największych niespodzianek polskiej polityki ostatnich miesięcy. Bielan powrócił bowiem za sprawą opublikowanego w ostatnim „Newsweeku” (14/2012) wywiadu Teresy Torańskiej. Tytuł: „Brat”, na okładce zdjęcie Lecha Kaczyńskiego, twarz zatopiona w cieniu. Przekaz absolutnie jasny: powiemy wreszcie, jaki był naprawdę, dwa lata po tragedii smoleńskiej zedrzemy z prezydenta zasłonę poprawności, dyktowanej zasadą „o zmarłych tylko dobrze”. A skoro zrobi to jeden z jego doradców, to tylko lepiej. Materiał zyska na wiarygodności.

Trudno z rozumowaniem redaktorów „Newsweeka” polemizować, trudno odmawiać wyjątkowych kompetencji Teresie Torańskiej. Wszystko się zgadza. Może dwa lata po katastrofie pora odrzucić uprzedzenia, przestać rozmawiać o zmarłym prezydencie na dwa sposoby. Albo przedstawiając go jako poległego w zamachu męczennika, albo żałosnego nieudacznika absolutnie bez sukcesów. Pierwszy pogląd reprezentuje PiS i przedstawia światu jako obowiązującą linię. Drugi stał się własnością Palikota i jego przyjaciół. Jak zwykle u nas wszystko jest albo czarne, albo białe. O jakichkolwiek odcieniach szarości lepiej zawczasu zapomnieć.

Wywiad Torańskiej z Bielanem mógł ten stan rzeczy zmienić. Warto przypomnieć, że właśnie Adam Bielan był wraz z Michałem Kamińskim jednym z najbliższych doradców Lecha Kaczyńskiego. Opowiada Torańskiej, że gdy szef zaproponował mówienie sobie po imieniu popłakał się ze wzruszenia. I wcale nie wydał mi się wówczas śmieszny. Potem zaś zdobył się Bielan na ocenę prezydenta odbiegającą mocno od kanonicznych w jego środowisku hymnów pochwalnych. Było o tym, że Lechowi Kaczyńskiemu urząd mocno uwierał, o tym, że miał swe nawyki, że lubił Tuska i kiedyś nawet wypił z nim siedem butelek wina. Powiem szczerze, całkiem normalna historia, która nie budzi wobec zmarłego dwa lata temu prezydenta ani niechęci, ani tym bardziej obrzydzenia. Przeciwnie, ukazuje go nie jako bohatera pomnikowego, choć z ukrywanymi szczelnie, za to licznymi, skazami, ale człowieka z krwi i kości. O słabościach Kaczyńskiego i panujących w Pałacu Prezydenckim zwyczajach i koteriach wiemy całkiem sporo z książki Michała Majewskiego i Pawła Reszki „Daleko od Wawelu”, zatem Bielan szczególnych sensacji nie odkrywa. Zdobywa się natomiast na trzeźwy osąd, tak niecodzienny w swoim środowisku. Nie ma też w nim chęci zbijania kapitału na oczernianiu prezydenta. Wciąż słychać u Bielana szacunek dla swego mentora. A że w jego wypowiedziach słychać gorycz? Cóż, wydawałoby się, że to tylko dobrze o nim świadczy.

A jednak Bielan pozostał tym samym politykiem, którego pamiętamy z „afery kodowej”. Pozywa „Newsweek”, bo ponoć wywiadu z nim nie przeprowadził. Co zatem przeczytałem? Zapewne Torańska omamiła europosła nad talerzem muli i przy szklanicach drogiego wina. Adam Bielan wycofuje się, jakby przestraszył się własnych słów. Najwyraźniej polska polityka nie znosi nawet chwil prawdy, jest tylko i wyłącznie efektem takiej albo innej koniunktury. Michał Kamiński coraz częściej mówi o sobie jako o byłym polityku. Adam Bielan prawdopodobnie ciągle nie przestał kalkulować. Może oblicza, na ile opłaciłby mu się powrót do PiS. Przecież z partii Jarosława wciąż odzywają się miłosierne głosy zachęcające do powrotu dawnych rozłamowców. Bielan może więc liczył, że prezes spojrzy na niego łaskawszym okiem. A teraz, gdy powiedział, że Lech Kaczyński mlaskał, wszystko stracone. Żegnaj kariero, żegnajcie brukselskie mule.

No chyba, że oskarżenie „Newsweeka” pozwoli Bielanowi na publiczną reanimację, o czym piszę jednak w kategoriach żartu. A swoją drogą, o ile prościej, lepiej i czytelniej byłoby bez wymogu autoryzacji. Politycy musieliby liczyć się ze słowami. No, ale trudno wymagać od nich tak wiele.

* Jacek Wakar, szef działu Publicystyki Kulturalnej w Drugim Programie Polskiego Radia.

„Kultura Liberalna” nr 169 (14/2012) z 3 kwietnia 2012 r.