Józef Pinior

Marsylianka 2012

Kiedy piszę te słowa, w wyborach prezydenckich we Francji (po obliczeniu 96,16 procent oddanych głosów) Marine Le Pen otrzymała 18,15 procent, plasując się na wysokim, trzecim miejscu i uzyskując wynik lepszy od 16,86 procent swego ojca w wyborach w 2002 r. Le Pen pokonała zarówno Jean-Luca Mélenchona, który uzyskał 11 procent i François Bayrou, który uplasował się na piątym miejscu z niespełna dziesięcioprocentowym poparciem. Co ciekawe, takich wyników nie przewidziały sondaże: Francja antyemigrancka, otwarcie antyislamska i przeciwna Unii Europejskiej, prawdopodobnie nie ujawniając otwarcie swoich sympatii w badaniach opinii publicznej, okazała się „niedoszacowana”. Największą niewiadomą w tym momencie jest przegrany Sarkozy: czy stanie się zakładnikiem skrajnej prawicy, czy też 6 maja będzie w stanie porwać do głosowania na siebie elektorat centrowy i liberalny?

Zwycięstwo François Hollande’a w drugiej turze wcale nie będzie łatwe. Nie wiemy, jaka będzie frekwencja, jak zagłosuje elektorat liberalny François Bayrou i jak zachowa się część wyborców Marine Le Pen. Hollande, żeby wygrać, musi powtórzyć wielką strategię François Mitterranda z 1981 r. i skupić wokół swojego programu całą lewicę i większość wyborców liberalnych. Francja w najbliższych dwóch tygodniach, w duchu tradycji republikańskiej, wykuwa nową politykę i staje się realną nadzieją na odrodzenie lewicy w Unii Europejskiej. Co tu kryć, staje się Francją naszych marzeń, tą Francją, w której zawsze szukamy inspiracji w literaturze, w sztuce, w języku, w polityce.

Niemniej jednak wynik Marine Le Pen pokazuje siłę elektoratu skrajnie prawicowego, wrogiego Europie otwartej, elektoratu budującego tożsamość w Europie Zachodniej przede wszystkim na wrogości do emigrantów i islamu, potwierdza hipotezy o europejskiej wojnie domowej pomiędzy Europą ksenofobiczną i Europą liberalną. W Polsce prawica prześciga się w deklaracjach wojennych. Zwrócono mi uwagę na stronę internetową Artura M. Nicponia, reprezentanta Komitetu Powiatowego PiS Oleśnica w zarządzie regionalnym PiS, wiceprezesa Klubu Gazety Polskiej w powiecie oleśnickim na Dolnym Śląsku. Nicpoń we wpisie z 18 marca br. wzywa do mordu założycielskiego jako czynu tworzącego fundamenty nowej Polski.

„Jaka jest więc jedyna opcja na zwycięstwo Polski?
To dosyć proste. Odpowiedzią jest zbrodnia założycielska.
Po prostu nasze środowisko, partia polska, w drodze do władzy, musi popełnić zbrodnię. I to zbrodnię wielką. Taką, która wciągnie w swoją orbitę jak największą liczbę ludzi. Zaangażuje ich bez prawa powrotu”.

Ta mieszanina taniej antropologii i fascynacji Ameryką konserwatywną – Nicpoń fotografuje się na stronie na tle swojej posiadłości, auta terenowego, w kowbojskim kapeluszu i rzecz jasna ze strzelbą pod ręką – operuje nieustannie retoryką wojenną czy, mówiąc precyzyjniej, mieszaniną nihilizmu, mentalności pogromowej i pogardy w stosunku do wszystkiego, co w Polsce nie jest PiS-em, klubami „Gazety Polskiej” czy elektoratem TV Trwam. Relację z warszawskiego marszu w sobotę 21 kwietnia na rzecz telewizji należącej do kościoła rzymsko-katolickiego bloger rozpoczyna eleganckim „Do gardeł, sukinsynom!” a kończy równie wykwintnym „Kiedyż zakwitną szubienice?”.

Sobotnia manifestacja, wywołana bezmyślnością KRRiT odmawiającej miejsca na multipleksie telewizji o. Rydzyka, jak w soczewce ukazała Polskę połączoną brakiem szans w twardej rzeczywistości kapitalizmu, poczuciem zdrady, obijaniem się o współczesny świat i nienawiścią do instytucji liberalnych i europejskich. Symbolem tej Polski staje się Ewa Stankiewicz, reżyserka, piękna kobieta odczytująca na deszczu odezwę, w której oskarża premiera i prezydenta o zdradę i obojętność. A przecież: „Rosjanie mogli dobijać rannych. Nie możemy tego wykluczyć”. I po chwili wahania: „Nikt nie może tego wykluczyć” . Fałszywa Marsylianka prowadząca ten lud na zatracenie.

Na tych samych ulicach, przez które przechodziła demonstracja w obronie TV Trwam, następnego dnia, w niedzielne południe trudno o stolik w restauracji. Polska, którą stać na niedzielny obiad na mieście korzysta z wiosennej pogody, odpoczywa, bezwiednie milczy. Jednak w sytuacji histerii wywoływanej przez posmoleńską prawicę Polska liberalna i europejska nie może opierać się jedynie na rządzie i polityce parlamentarnej. Bez odwołania się do społeczeństwa, do Polski obywatelskiej, bez przeciwstawienia się nihilizmowi w przestrzeni publicznej, polityka polska w najbliższych latach stanie się łupem nastrojów populistycznych i obłędu polityki nacjonalistycznej.

* Józef Pinior, polityk, prawnik, filozof. W PRL działacz Solidarności, aresztowany w 1983 roku i skazany na cztery lata więzienia. Od 1987 roku uczestniczył w próbach reaktywowania PPS. Od 2004 do 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego.

„Kultura Liberalna” nr 172 (17/2012) z 24 kwietnia 2012 r.