Wojciech Kacperski
Marszałkowska fantazja
Stało się. Ulica Marszałkowska w Warszawie została zamknięta. Koszmar, który musiał niechybnie nastąpić – i na który warszawiacy przygotowywali się już od kilku lat – właśnie się rozpoczął. I mimo że w historii słynnych „zamknięć” (czy to mostu Śląsko-Dąbrowskiego, czy nie tak dawno Świętokrzyskiej) zwykle bywało tak, że te demonizowane wydarzenia wykazywały stosunkowo małe utrudnienia dla codziennego funkcjonowania miasta, tym razem wszyscy wstrzymali oddech. Oto zamknięta będzie naprawdę najważniejsza ulica naszego miasta.
Zamknięcie dokonało się w czasie urlopu majowego i największych utrudnień spodziewamy się w poniedziałek, w chwili gdy niniejszy tekst wychodzi na światło dzienne, ale wygląda na to, że jak do tej pory całe to wyłączenie części Marszałkowskiej z ruchu dołącza do historii poprzednich „wielkich zamknięć”. Prawdę powiedziawszy to nawet trochę śmieszne, jak wielką kampanię strachu rozkręca się w przypadku tego rodzaju zmian w ruchu, natomiast istniejący od niepamiętnych już czasów dramat w podwarszawskim Raszynie (chodzi mi o sytuację z tzw. wjazdu do Warszawy – kto przeżył, ten wie, o czym piszę) z powodzeniem powtarza się co piątek lub przy okazji dni wolnych i nikogo to nie wzrusza.
Niezależnie od tego, jak bardzo utrudniona będzie teraz jazda po Śródmieściu (a nie zapominajmy, że za chwilę będzie jeszcze gorzej, bo zacznie się EURO 2012), warto byłoby pomyśleć o tym, jaka powinna być Marszałkowska po jej otwarciu. Podobna dyskusja towarzyszyła zamknięciu Świętokrzyskiej i uważam, że najważniejszej arterii stolicy również by się ona przydała.
O wadze tej kwestii przekonałem się, gdy krótko po zamknięciu Marszałkowskiej wpadłem na jednym z forów internetowych poświęconych architekturze miasta na luźny post, którego autor przedstawiał swoją propozycję tego, jak można by zmienić tę ulicę [http://www.skyscrapercity.com/showpost.php?p=91022127&postcount=7458]. Wizja zamkniętej Marszałkowskiej, oddanej wyłącznie przechodniom, wydała mi się równie ciekawa, co nieprawdopodobna, jednak jestem bardziej niż pewien, że niejeden z mieszkańców Warszawy z entuzjazmem odniósłby się do tej propozycji.
Nie jestem zwolennikiem zamykania ulic dla ruchu samochodowego w mieście. Tam, gdzie kiedyś odbywał się ruch, powinno się to dziać nadal, w szczególności gdy są to ważne szlaki komunikacyjne (między innymi dlatego zawsze uważałem, że całkowita likwidacja ruchu na Krakowskim Przedmieściu jest złym pomysłem, a mimo to powracającym). Jestem entuzjastą zmniejszania ruchu, tworzenia ulic jednokierunkowych, dokonywania selekcji, przeznaczania pewnych odcinków dla ruchu samochodowego. Radykalne rozwiązania niszczą jednak przestrzeń miejską.
Jaka powinna być Marszałkowska, gdy znikną ogrodzenia i znów będzie można nią przejechać? Moim zdaniem powinna być taka sama jak dotychczas. To ważna ulica, a jednak wciąż niepełna. Pamiętajmy, że brakuje jej zachodniej pierzei. Twierdzę, że jakiekolwiek dyskusje na temat tej ulicy i wszelkich zmian w jej wyglądzie czy ruchu powinny być podejmowane dopiero wtedy, gdy cokolwiek będzie wiadomo na temat Placu Defilad (albo co najmniej tej jego części, która przylega do Marszałkowskiej). Wciąż nie wiemy, jak będzie on zagospodarowany. Realizacja gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej wisi na włosku (z czym się chyba już na tyle obyliśmy, że nawet gdyby jego budowa została odwołana, to nikt by się specjalnie nie zdziwił), obecnie zaś na jego miejscu powstaje tymczasowy (zobaczymy, jak długo on taki będzie!) budynek McDonald’s, w którym będą posilali się zgłodniali kibice w czasie EURO 2012. To pokazuje, jak ważną dla miasta inwestycją jest budynek MSN. Tym bardziej denerwuje fakt, że cała sprawa jest konsekwentnie przemilczana przez Ratusz.
Przy każdej dyskusji na temat zamknięcia Marszałkowskiej ze strony rządzących powracał argument, że metro to inwestycja przyszłościowa. To prawda, jednak nie samą komunikacją żyje miasto. Niezbędne są także funkcje, które są konsekwentnie wymiatane z centrum Warszawy albo gettoizowane w galeriach handlowych. Mówmy zatem o tym i fantazjujmy w tym kierunku, żeby przestrzeń naszego miasta była bardziej uporządkowana. A jak to się dokona, to pofantazjujmy na temat wyglądu ulic.
* Wojciech Kacperski, student filozofii i socjologii UW. Miejski przewodnik po Warszawie. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
„Kultura Liberalna” nr 173 (18/2012) z 1 maja 2012 r.